406.
brudziński mówi, że nie będzie się tłumaczył hołocie i popaprańcom, każde bucowate słowo czarnka przenosi nas w mroki średniowiecza a pisowi słupek poparcia rośnie. Zauważyłem, że im głupszych ludzi wysyła kaczyński do rządzenia, im tępiej się oni wyrażają, tym większa jest sondażowa akceptacja dla rządzących naszym krajem. W pewnym sensie jest to efekt prowadzonej polityki rozdawnictwa nieswoich pieniędzy, ale zdaje się, że problem jest głębszy, aniżeli na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać.
Utrzymuję, że w naszym społeczeństwie uwidoczniła się w ostatnich latach tęsknota za realnym socjalizmem. Rządy lewicy w okresie transformacji nie doprowadziły w przeszłości do zmniejszenia rozwarstwienia ekonomicznego pomiędzy tymi, którym powiodło się w III RP, a tymi, których przygniotła reforma balcerowicza. Twierdzę, że obecne poparcie dla pisu nie tyle i nie wyłącznie wynika z braku akceptacji dla rządów Platformy Obywatelskiej i PSL-u, lecz prowadzi nas wprost do twórców i realizatorów przejścia Polski z socjalizmu do kapitalizmu.
Po ponad trzydziestu latach ludzie, dla których Kuroniowa zupka nie wystarczyła do szczęścia, teraz biorą odwet na starych układach władzy i gotowi są zaakceptować byle jaką populistyczną politykę, byleby dostali coś z pańskiego stołu rządzących.
Nie da się zaprzeczyć, że Polska, zwłaszcza po przystąpieniu do Unii Europejskiej, wiele zyskała korzystając ze wspólnych środków państw członkowskich. Pobudowano wiele nowych dróg, wyładniały nam miasta, zyskaliśmy łatwiejszy dostęp do rynku pracy w UE, unowocześniliśmy usługi, a dzięki wielości i różnorodności towarów w naszych sklepach, staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym. W tym miejscu zatrzymam się na chwilę i napiszę o tych sklepach, a właściwie marketach i supermarketach, które przez ostatnie lata rosły i rosną jak grzyby po deszczu. Otóż patrząc na moje byłe miasto - Kutno, w końcu niezbyt wielki i jednak prowincjonalne, nie mogę się nadziwić, dlaczego aż tyle w nim tych marketów. Wydawałoby się, że w mieście i okolicach poza ogromnymi zakładami mięsnymi (gdzie nota bene pracuje mnóstwo Ukraińców) nie ma przecież wielkiego przemysłu, nie ma dużych zakładów pracy - nie ma więc potencjalnych klientów nowo powstałych placówek handlowych. A jednak mocodawcy sterujący gospodarką handlowa w mieście nie bardzo się tym przejmują. Dlaczego? Dlatego, że chyba jedynym pozytywem okresu po transformacji ustrojowej było ulepienie ludzi - konsumentów dużych i wielkich sieci handlowych.
Wracając jednak do zasadniczego tematu niniejszego wpisu, te wszystkie pozytywy w postaci nowych dróg, wyglądu miast i rozwoju infrastruktury handlowej, powstawały w sprzeczności z portfelem "Kowalskiego" żyjącego poniżej średniej krajowej lub wręcz zbliżającego się do strefy ubóstwa. Ci ludzie mieli z roku na rok proporcjonalnie mniej. Pamiętam, kiedy rząd Millera próbował wprowadzić dla emerytów rewaloryzację kwotową emerytur, Sąd Najwyższy uznał tę decyzję za sprzeczną z Konstytucją i do chwili obecnej obowiązuje rewaloryzacja procentowa. Czy słusznie? Nie jestem tego pewien. Z punktu widzenia osób mających wysokie emerytury (fakt, że zapracowani sobie na nie), procentowa rewaloryzacja jest sprawiedliwa, jednakowoż w przypadku posiadaczy emerytur najniższych, trudno mówić o sprawiedliwości. Przykład: przy zakładanej 5%-owej rewaloryzacji osoba pobierająca do ręki emeryturę w wysokości 3000 złotych, będzie dostawała 3.150 złotych, a emeryt, którego emerytura wyceniona jest na 1000 złotych, dostanie po podwyżce 1.050 złotych. I problem nie tkwi w tym, że ta pierwsza osoba zyska 150 złotych, która to kwota, jak sądzę, przekroczy procentowy poziom inflacji liczony rok do roku, ale rozchodzi się o tę drugą osobę, dla której podwyżka w wysokości 50 złotych nie dość, że będzie niższa niż poziom inflacji, ale też pogłębi różnicę w dochodach emerytów otrzymujących wyższe świadczenia w porównaniu z tymi o niewielkich lub wręcz minimalnych dochodach z emerytur. Oczywiście można zaraz usłyszeć, że jakiegoś powodu (a są to powody nie do podważenia) jedni ludzie otrzymują większe emerytury, inne - mniejsze, tyle że trzeba jeszcze wziąć pod uwagą fakt, że sprawiedliwe państwo powinno jednak wyznaczyć takie minimalne świadczenia, które zapewni seniorowi godne życie aż do śmierci - po to w końcu istnieje państwo, aby troszczono się w nim o wszystkich, przy czym nie chodzi mi tu o jakieś specjalne przywileje dla osób najuboższych, ale o takie, które zapobiegałyby wyrzuceniu najsłabszych ekonomicznie poza margines egzystencji.
Co by złego nie mówić o pisie, to podjął on próbę polepszenia życia najmniej uposażonych. Te 500+ jest w końcu swego rodzaju rewaloryzacją kwotową. Wadą jest oczywiście w tym programie to, że ten dodatek dotyczy wszystkich bez względu na dochody, czyli ten nasz emeryt nr 1 otrzyma 3500; emeryt nr 2 - 1500. Obaj zyskają tyle samo, przy czym dla tego uboższego mieć a nie mieć 500 dodatkowych złotych w kieszeni oznacza co innego niż 50 złotych.
[Piszę o tej rewaloryzacji w znacznym stopniu uproszczając procedurę dawania pieniędzy przez pis i zdaję sobie sprawę, że nie chodzi tu o emerytów (tu są 13-te i ostatnio 14-te emerytury), a przecież pis rozdziela też pieniądze na posiadane w rodzinie dzieci - chodziło mi raczej o przekazanie sensu tego rozdawnictwa.]
W każdym razie poprzednich rządów nie stać było na powiedzenie, że najgorzej zarabiający, najubożsi mogą jednak uzyskać pomoc finansową od państwa z naszych podatków. Pis to uczynił, nie zważając na zwiększenie zadłużenia kraju, i nie ma się co dziwić elektoratowi tej partii, że wciąż będzie głosował na pis, i nie będzie zważał na to, że czarnek zachowuje się jak idiota, a wypowiedź brudzińskiego nie mieści się w jakimkolwiek słowniku powściągliwej dyplomacji, która powinna charakteryzować każdego polityka stojącego w pierwszym szeregu władz obojętnie jakiej partii.
Podejrzewam, że opierając się na tym, co napisałem powyżej oraz pseudojakości skłóconej opozycji, czeka nas jeszcze sporo lat pod rządami pisu.
[02.06.2021, Toruń]
Niestety, na to wygląda, bo rządzący dokładają ciągle do worka, nawet lepiej, niż Salomon...
OdpowiedzUsuńPrezes kryzysu i spłaty długów pewnie nie dożyje, więc po nim choćby potop!
Ja tylko pocieszam się tym, że nic nie trwa wiecznie albo - zgodnie z powiedzeniem: - wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija -
Usuń