PIEŚNI
KSIĘGA PIERWSZA
I
Mecenasie, krwi królów potomku szlachetny,
O ty moja obrono, mój zaszczycie świetny !
Są, którzy za wysoką poczytują sławę
Zbierać olimpijskim wozem wzruszoną kurzawę.
Tych meta okrążona pędem wartkich osi
I palma z panów ziemi do bogów podnosi .
Ten lubi, gdy niestały gmin w swoich zapędach
Na najwyższych go w kraju postawi urzędach.
Ów, gdy mu gumna własne tak zapełnią plony,
Jak gdyby zasiał żyzne Libiji zagony.
Ów pługiem przewracając ojczyste ugory,
Choćbyś mu Attalowe obiecywał zbiory,
Nie nakłoni się nigdy, by cypryjską łodzią
Spierał się trwożny z morza gwałtowną powodzią.
Nie raz w żegludze srogiej doświadczywszy fali
Ostrożny kupiec na wsi dni swobodne chwali;
Wnet do nędzy niezwykłej silne czując wstręty
Morskim strzaskane gwałtem naprawia okręty.
Są, którym przy kielichu massyjskiego wina
Trudom odjęta słodko upływa godzina,
Lub rozciągnąwszy członki pod zielonym cieniem,
Lub usiadłszy nad wolno płynącym strumieniem.
Tego łechce dźwięk trąby, obóz ciągnie zbrojny,
I od troskliwych matek przeklinane wojny.
Na wszystkie niepogody nieba wystawiony
Biega myśliwiec młodej zapomniawszy żony,
Czyli sarna od wiernych psów zoczona leci,
Czy mu kręte marsyjski rwie odyniec sieci.
Mnie bluszcz między samymi bogi miejsce daje,
Godny dar głów uczonych. Mnie i chłodne gaje,
I lekko z Satyrami skacząc Nimfy hoże
Stawią w miejscu, gdzie motłoch podnieść się me może,
Jeśli tylko Euterpę mych dźwięk pieśni poi,
A lesbijską mi lutnię Polimnij a stroi.
Gdy zaś twoim wyrokiem wśród liryków siędę,
Wyniosłą głową niebios dotykać się będę.
[w tłumaczeniu Ignacego Krasickiego]
[25.03.2022, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz