CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 marca 2022

WE FRAGMENTACH - ERNEST HEMINGWAY - OBÓZ INDIAŃSKI

 

Ernest Hemingway


Od niepamiętnych czasów czytywałem Hemingwaya. Szczególnie podobały mi się "Śniegi Kilimandżaro", "Za rzekę w cień drzew", "Stary człowiek i morze", "Słońce też wschodzi" i w końcu to opowiadanie, które przytaczam w dużym fragmencie poniżej. Jest to jedno z tych opowiadań świetnego amerykańskiego prozaika, w których występuje Nick - alter ego samego Hemingwaya, a opisana historia prawdopodobnie jest prawdziwa, zważywszy na fakt iż ojciec pisarza był lekarzem. Z pewnością zaintrygowało mnie onegdaj zaskakujące zakończenie opowiadania, a i też kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tym tekstem, nie miałem zielonego pojęcia o rodzeniu i bólach porodowych. Sięgając po latach po ten utwór, w dalszym ciągu mnie wzrusza i zastanawia jak krucha bywa psychika ludzka, która każe odebrać sobie życie w sytuacji, gdy czyjeś zdrowie i życie jest zagrożone i nie można sobie z tym poradzić.


OBÓZ INDIAŃSKI


    U brzegu jeziora stała długa łódź wyciągnięta na ląd. Obaj Indianie czekali. Nick usiadł z ojcem na rufie. Indianie zepchnęli łódź na wodę, a jeden wskoczył do środka i zaczął wiosłować. Stryj Jerzy siedział na rufie łodzi obozowej. Młodszy Indianin zepchnął ją także, wsiadł i chwycił za wiosła. Obie łodzie ruszyły w ciemność. Nick słyszał dość daleko przed sobą we mgle stukot wioseł w dulkach tamtej łodzi. Indianie wiosłowali szybkimi, urywanymi ruchami. Chłopiec odchylił się w tył, otoczony ramieniem ojca. Na wodzie było zimno. Ich Indianin wiosłował ostro, ale druga łódź oddalała się coraz bardziej we mgle.

- Dokąd płyniemy, tato - zapytał Nick.

- Do indiańskiego obozu. Jest tam jedna Indianka bardzo chora. [...]

Wewnątrz, na drewnianej pryczy, leżała młoda Indianka. Od dwóch dni rodziła

dziecko. Dopomagały jej wszystkie stare kobiety z obozu. Mężczyźni wynieśli się dalej na drogę, żeby nie słyszeć jej krzyków, i tam zasiedli paląc w ciemnościach. Właśnie krzyczała, kiedy Nick z dwoma Indianami wchodził do chaty za ojcem i stryjem Jerzym.

Leżała na dolnej pryczy, rozdęta, przykryta kołdrą. Głowę miała odwróconą w bok. Na górnej pryczy leżał jej mąż, który przed trzema dniami zaciął się mocno w nogę siekierą. Palił fajkę. W izbie panował wstrętny zaduch.

Ojciec Nicka kazał postawić wodę na ogniu i kiedy się grzała, powiedział do syna:

- Ta pani będzie miała dziecko, Nick.

- Wiem - odrzekł Nick.

- Nic nie wiesz - powiedział ojciec. - Posłuchaj. To, co ona przechodzi, nazywa się bólami porodowymi. Dziecko chce się urodzić i ona też chce je urodzić. Wszystkie jej mięśnie usiłują wypchnąć to dziecko. I wtedy właśnie krzyczy.

- Rozumiem - powiedział Nick.

W tejże chwili kobieta wrzasnęła.

- Och, tatusiu, nie możesz jej coś dać, żeby tak nie krzyczała? - zapytał Nick. [...]

Potem, kiedy zaczęli operację, kobietę przytrzymywał stryj Jerzy i trzej Indianie. Ugryzła w rękę stryja Jerzego, który powiedział: “Przeklęta dziwka!", a młody Indianin, który go przywiózł, roześmiał się do niego. Nick trzymał ojcu miednicę. Wszystko to zajęło sporo czasu.

Ojciec Nicka podniósł dziecko, dał mu klapsa, by chwyciło oddech, i wręczył je starej kobiecie.

- Widzisz, Nicku? Chłopak - powiedział. - Jak ci się podoba zajęcie asystenta?

- Bardzo - powiedział Nick. Odwracał wzrok, żeby nie widzieć, co robi ojciec.

- No, gotowe - rzekł ojciec i wrzucił coś do miednicy.

Nick nie spojrzał na to.

- A teraz trzeba założyć parę szwów - powiedział ojciec. - Możesz się przyglądać, Nick, albo nie; jak chcesz. Będę zszywał cięcie, które zrobiłem.

Nick nie przyglądał się. Zaciekawienie przeszło mu już od dawna. [...]

- No, trzeba zajrzeć do dumnego ojca. Zwykle to oni najciężej przechodzą te

drobiazgi - rzekł doktor. - Muszę powiedzieć, że zniósł wszystko dosyć spokojnie. Ściągnął Indianinowi koc z głowy. Gdy cofnął dłoń, była wilgotna. Trzymając lampę w jednej ręce wspiął się na krawędź dolnej pryczy i zajrzał na górę. Indianin leżał z twarzą obróconą do ściany. Gardło miał poderżnięte od ucha do ucha. Krew spłynęła w małą kałużę tam, gdzie jego ciało wygniotło siennik. Głowa spoczywała na lewym ramieniu. Otwarta brzytwa leżała na kocu ostrzem do góry.

- Jerzy, wyprowadź Nicka - powiedział doktor.

Nie było to potrzebne. Nick, stojąc w drzwiach kuchni, widział dobrze górną pryczę, gdy ojciec z lampą w ręce opuszczał na poduszkę głowę Indianina.

Zaczynało świtać, kiedy wracali przesieką do jeziora.

- Okropnie żałuję, że cię zabrałem ze sobą, Nicku - powiedział ojciec. Całe jego

pooperacyjne podniecenie znikło. - Naraziłem cię na paskudny widok.

- Czy kobiety zawsze tak ciężko rodzą dzieci? - zapytał Nick.

- Nie; to był zupełnie wyjątkowy przypadek.

- Dlaczego on się zabił, tatusiu?

- Czy ja wiem, Nicku. Pewno nie mógł tego znieść.

- A czy dużo mężczyzn się zabija?

- Nie tak wielu, Nicku.[...]

Wsiedli do łodzi. Nick zajął miejsce na rufie, a ojciec przy wiosłach. Zza wzgórza wychodziło słońce. Wyskoczył okoń tworząc krąg na wodzie. Nick ciągnął za sobą zanurzoną dłoń; woda wydawała się ciepła w rzeźwym chłodzie poranka. Tam, na jeziorze, o świcie siedząc na rufie łodzi, którą wiosłował ojciec, Nick nabrał całkowitej pewności, że nigdy nie umrze.

Przełożył Bronisław Zieliński


[29.03.2022, Toruń]


1 komentarz:

  1. Przyznam, że nie pamiętam tego opowiadania, a kiedyś byłam zainteresowana Hemingway'em. Hemingway należał do twardych zawodników, a również popełnił samobójstwo.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń