CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 marca 2022

ŻYCIE SZCZĘŚLIWE II (1)

 

Georges Seurat (1859 -  1891 - "Bathers at Asnière"s, 1884

II.

    I wyszli wtedy po jego, nieco starszego, rodziców, ale z duszą na ramieniu, a nuż..., a jednak nie, rozeszło się po kościach. Andrzejek odebrał od ojca szklany syfon i butelkę mleka; Tomek pochwycił cioci torbę pachnącą chlebem i wędliną. Wtedy dzieciaki z osiedla miały zwyczaj wychodzić po swoich rodziców. Trudno powiedzieć dlaczego tak ważne było to czterysta - pięćset metrów spędzonych ze rodzicami. Przyzwyczajenie? Rytuał? Modlitwa? A może coś w rodzaju spowiedzi, gdyż starsi pry okazji zadawali pytania: jak tam w domu? co dzisiaj na obiad? czy sprzątnięte? Chłopcy odpowiadali po kolei, acz tego dnia niepewnie, bo nogi im drżały, gdy tylko przypomnieli sobie maszynistę. Chyba jednak im się upiekło. Nie opowiedział o ich postępku ojcu, który musiałby przecież zareagować, a znając Jędrzeja, nie byłaby to spokojna reakcja

    Kiedy siedzi teraz nad szpargałami ze stosem notatek, które poczynił, zanim zabrał się do prawdziwego pisania, cała jego uwaga skoncentrowana jest na tamtym dniu, który mógł być ich dniem ostatnim, gdyż matka byłaby z pewnością przekonana co do tego, że trzeba chłopców rozłączyć na jakiś czas. Nie może być tak, aby Tomasz sprowadzał jej syna na manowce. Ilekroć przyjeżdżał, tyle razy coś niepokojącego się działo, a to kąpiel bez pozwolenia, a to znów zniknęli gdzieś na całe godziny, zabłądziwszy w polu kukurydzy, a to włóczyli się po wsi do późnego wieczora wzbudzając u Jędrzeja i Jadwigi uzasadniony niepokój - trzeba było z tym skończyć raz na zawsze i gdyby pan Bolesław opowiedział ojcu albo matce o ich przejażdżce drezyną, z pewnością mama podjęłaby decyzję o rozłączeniu chłopaków. Aż mu się przysnęło nad otwartym laptopem, a kiedy się przebudził, poczuł głód nikotynowy, choć już od długiego czasu nie palił.

    Nad staw chodzili zazwyczaj wtedy, gdy ktoś dorosły z kamienicy uproszony przez malców, poszedł z nimi. Najlepiej nadawała się do tego pani Grażyna, która nigdy przesadnie nie zajmowała się domem, zaniedbując swoje obowiązki, a przecież nie pracowała zawodowo. To że jej babka, Honorata była całkiem niezłą kucharką, zwalniało ją (tak utrzymywała Grażyna) z konieczności przygotowywania obiadów gotować. Nie mając zatem wiele pochłaniających ją zajęć, niejednokrotnie towarzyszyła dzieciakom podczas kąpieli w stawie, przy czym sama również pływała sobie żabką albo pieskiem. Albo taka Ciesielska - ta z kolei po tym, jak mąż jej odumarł, krążyła po kamienicy od mieszkania do mieszkania, znajdując pocieszenie w rozmowach, plotkach czy też w zadumie nad losem świata i ludzkości.

Boże zachowaj, do czego to wszystko prowadzi?zadawała sobie pytania, dowiedziawszy się z gazet lub radiowych wiadomości o stanie współczesnej cywilizacji i kondycji człowieka. ― Oj, tak, pani Sajkowska ― dodawała zaraz ― to wszystko przez to, że grzeszymy jak nigdy wcześniej i stąd biorą się ci dewianci, te morderstwa na świecie i wojny wszelakie.

    I kiedy tak pomiędzy jednym mieszkaniem a drugim przetaczała swoje ciężkie, pulchne ciało, dzieciarnia podbiegała nagle, prosząc aby poszła z nimi nad staw dopilnować ich kąpieli, a że charakter miała zgodny, to i zwykle przystawała na prośby dzieciaków, tyle że zaczekać musieli, aż sobie butelkę z kompotem i jaką bułkę z masłem albo i margaryną, no i koc weźmie nad ten staw, gdzie na brzegu obozowisko sobie rozścieli i doglądać będzie niedorostków jak brodzą po kolana w wodzie, jak kąpią się i pływają. Owszem, słuchano jej, kiedy gromkim głosem zakrzyknęła, gdy ten czy ów popłynął za daleko od brzegu, ale przecież nie byłaby w stanie delikwenta ratować, gdyby na ten przykład skurcz takiego pochwycił. Ale warunek pilnowania był spełniony i szczęściem nikomu nic się dotąd nie stało. Dzieciaki z kamienicy mieli w sobie tę szczególną dyscyplinę, która nie pozwalała im na zbyt dosłowne łamanie obietnic nieczynienia niczego, co mogłoby zagrozić ich zdrowiu. Wykazywali tym samym, że stara Ciesielska znakomicie wykonuje swoje obowiązki leżąc na kocu w trawie nad stawem i pomiędzy jednym a drugim przysypianiem rzuca okiem, czy liczba dzieciaków, nad którymi miała pieczę się zgadza. (...)


[20.03.2022, Toruń]



2 komentarze:

  1. Urocze opowiadanko o czasach minionych i tęsknocie za dzieciństwem beztroskim. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a, dziękuję. Nie ukrywam, że ta opowieść, która jest kontynuowana, zawiera sporo akcentów autobiograficznych... pozdrawiam

      Usuń