ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 września 2017

KAWIARENKA (97) DO LINII KOLEJOWEJ PRZEZ PRZEDSZKOLE

Nie ma się czemu dziwić, że pan Zdunowski wraz z dwoma braćmi, którzy po latach uruchomili w Przedborzu cegielnię pojawili się w gabinecie pana powiatowego starosty Mycielskiego w sprawie przedłużenia wąskotorowej linii kolejowej prowadzącej od cukrowni, a zmierzającej ku powiatowemu miastu, tyle że w okolicach ich warsztatu pracy kończącej się niespodziewanie, choć szyn kolejowych jeszcze w tej okolicy nie rozkradziono. Dla panów Zdunowskich poprowadzenie takiej linii oznaczało ni mniej ni więcej, jak najłatwiejszą i najkrótszą drogę do zbytu produkowanych w ich zakładzie cegieł, ale nie tylko ich, bo najmłodszy Zdunowski zajmował się też garncarstwem, nieśmiało na tę chwilę i skromnie, ale że miał smykałkę do tego rzemiosła, to było widać i przekonali się o tym pan radca Krach i burmistrz Różanowa, których to obywateli Zdunowscy zaprosili do swych włości.
- Rozumieją panowie, że ze względów ekonomicznych, przynajmniej dla nas, dostęp do zapuszczonej dzisiaj rampy kolejowej, gdzie można byłoby dostarczać nasz towar, byłby najlepszym rozwiązaniem - przekonywał gości najstarszy Zdunowski. - W dawniejszych czasach, kiedy cegielnia działała, prowadziło do tej rampy torowisko wprost z magazynów cegielni. Owszem, można cegły rozwozić ciężarówkami, ale poręczniej byłoby koleją.
- Ot i widać w całej rozciągłości, panie burmistrzu, jak to raz poczyniony świetny pomysł daje impuls do urzeczywistnienia się kolejnych - odezwał się pan radca Krach.
- To prawda. Mnie już powiadał o konieczności przedłużenia kolejowej trasy pan Dąbrowski, hodowca amerykańskich dżdżownic i producent darni - napomknął pan burmistrz. - A i pan Iłowiecki wraz z panią Różańską też monitują w tej samej sprawie, podobnie zresztą jak pan leśniczy Gajowniczek.
- Czyli powinniśmy bezwarunkowo iść za głosem ludu i wspólnie przekonać pana starostę, aby ruszył głową w tej sprawie.
- Ależ panie radco, pan starosta jest jak najbardziej za, tyle że musi się liczyć z kosztami i kalkuluje, czy dalsze inwestowanie w wąskotorówkę się opłaci.
- Zapewne tak miasto jak i powiat będą musiały zaangażować się finansowo, lecz jeśli nawet inwestycja się nie zwróci, to, jak widać, jest konieczna, a w okresie letnim to bardzo możliwe, że przyniesie zyski z turystyki - ciągnął swój wywód pan radca Krach.
- Tak… i panu marzą się te dwadzieścia dwa kilometry linii. Moją opinię pan zna, zresztą sam z panem starostą otwieraliśmy kolejowa trasę. Wydaje mi się, panie Zdunowski, że powinniśmy się wprosić do pana starosty z całą brygadą tych ludzi, dla których linia kolejowa łącząca powiatowe miasto z Różanowem i dalej z cukrownią ma największe znaczenie.
- Mnie podoba się pańskie rozumowanie, panie burmistrzu - pochwalił burmistrza pan radca Krach.
- A ja znajdę sojuszników - przyobiecał pan Zdunowski.
Obaj panowie po rozmowie, która jeszcze długo z panami Zdunowskimi trwała, po obejrzeniu cegielni, po zapoznaniu się z garncarskimi „wypiekami” najmłodszego Zdunowskiego, pan radca z panem burmistrzem zostali ciepłym posiłkiem ugoszczeni, po czym przeanalizowali całą sytuację i ustalili procedurę rozmów, jakie przeprowadzą w powiecie.
- Da Bóg, że i tę sprawę przepchniemy do pozytywnego końca - wyraził swoją nadzieję pan burmistrz.
- Bo najważniejsze, panie burmistrzu, to mieć dobry pomysł, tak jak ten pana z hotelem - podbudował pierwszą osobę w mieście pan radca Krach.
- Sam pomysł może znaczyć niewiele, skoro nie znajdzie się do jego realizacji ludzi - stonował zapał pana radcy burmistrz.
- Ale się znaleźli, wie pan doskonale, jak to było z tymi hotelowymi planami. I widzi pan, w tej wąskotorowej sprawie też są zaangażowani ludzie, którym zależy na rozbudowie linii. A tak na marginesie naszego hotelu, czy pan wie, burmistrzu, że pobudujemy go z cegieł panów Zdunowskich?
Słowa pana radcy Kracha osłodziły twarze Zdunowskich przyjemnym uśmiechem.
- A tego to nie wiedziałem.
- Istotnie, podpisaliśmy umowę na dostawę cegieł - poinformował pana burmistrza najstarszy Zdunowski. - Jeszcze po promocyjnej cenie.
- Oj spryciarz z pana, ale popieram. Miastu potrzebne są miejsca noclegowe.
- Podobnie jak przedszkola - wtrącił pan radca Krach, spojrzawszy tajemniczo na pana burmistrza. Ten poczuł się zrazu przygwożdżony tą refleksją pana radcy. Miał bowiem wiedzę na temat tego, że w istocie Różanowowi brakuje przedszkoli i żłobka.
- Wiele nam jeszcze pozostało do zrobienia, ale… - zawahał się pan burmistrz - w sprawie przedszkoli to ja mam pewne nowe informacje.
- I ja również jestem dobrze zorientowany w tym temacie - radca Krach pozwolił sobie na szeroki uśmiech na twarzy. - Ten stojący próżno obiekt po gospodzie a wcześniej po sklepie wielobranżowym pan zna, panie burmistrzu?
- A, o to panu chodzi? Nie dość, że znam, ale również przeznaczyłem go na prywatne przedszkole.
- Mówimy o tym samym. Ja z kolei dołożyłem swoja rękę do tego, aby to przedszkole powstało.
- Mogłem się tego po panu spodziewać, panie radco. Myśli pan, że ten pomysł wypali?
- Tak właśnie myślę. Te trzy panie… Bogucka, Jordańska i jak jej tam… Maciakowa dostały już na ten cel fundusze unijne, a i pewne środki z jednego ze stowarzyszeń. Zaciągnęły też kredyt na korzystnych, jak na dzisiejsze czasy, warunkach, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że już teraz mają wsparcie rodziców przyszłych maluchów, nie finansowe, to prawda, ale gospodarskie. Otóż niektórzy z rodziców już wzięli się za remont tej placówki.
- No proszę, kto by się tego spodziewał… w dzisiejszych czasach…
- Ależ panie burmistrzu, każdy rodzic chciałby, aby ich dzieci przebywały we w miarę luksusowych warunkach w przedszkolu, prawda? Ta pani Maciakowa ma w dodatku pełne kwalifikacje, a panie Bogucka i Jordańska dokształcają się w tym kierunku.
- Miło to słyszeć.
- Nie powiem, nie miały łatwego życia, ale z bożą i ludzką pomocą dadzą sobie radę. Pan burmistrz pewnie spotkał się z nimi w kawiarence, gdzie stołują się za darmo u pana Adama, a i dzieciaki często zostają tam do późnego wieczora, doglądane od czasu do czasu przez panią Zofie Koteńko.
- Rzeczywiście, musiałem się z nimi zetknąć. Ale niech pan mi powie, panie radco, czy one same na ten pomysł wpadły, czy to może kolejna pana inicjatywa.
- Niech pan sobie wyobrazi, że same. W kawiarence bardzo często toczą się rozmowy na bardzo różne sprawy. Najwidoczniej panie podsłuchały to i owo i doszły do wniosku, że może warto zaryzykować.
Chociaż rozmowa zboczyła z torów wąskotorowej linii, panowie Zdunowscy słuchając jej, pomyśleli sobie, że skory trzem słabym niewiastom udało się zrealizować swoje plany, to dlaczegóżby nie mogli podobnego wyczynu dokonać oni.

[10.09.2017 Awans koło Liege w Belgii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz