CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 września 2017

KAWIARENKA (98) W ROZGŁOŚNI

Należało zatem złożyć w samym źródle wizytę, bo co innego słuchać w eterze, a co innego na żywo uczestniczyć w nagraniu, wprawdzie za szybką i kiedy czerwone światełko zakazuje wchodzenia do środka. 
A zatem kawiarennik z radcą Krachem udali się do miejskiej świątyni pana Korfantego, gdzie na drugim piętrze, w dwu sąsiadujących z sobą pokojach mieściła się siedziba radia „Weronika”. 
Tam, jeszcze na korytarzu powitał zacnych gości dyrektor radia, pan Rakowski.
- Tak i nareszcie przyszła góra do Mahometa, czy na odwrót - wyrzekł pan Rakowski na powitanie, po czym zaprosił panów Adama i radcę do pierwszego z pokojów, gdzie spoczywała w fotelu pani Majewska, współtwórczyni miejskiego teatru, która, choć zajęta rozmową z Kingą, pracującą w radiu, powstała sprężyście i przywitała się z wchodzącymi.
- Nareszcie się państwo ugięli pod presją licznych zaproszeń naczelnego - wyraziła się aktorka z niejaką nutką szyderskiego humoru w głosie. - Ale za to termin wizyty wypadł, przynajmniej dla mnie, okazale - uspokoiła zajmujących miejsce na krzesłach przy redakcyjnym, cokolwiek obszernym, acz zawalonym papierzyskami stole.
- W końcu kiedyś musieliśmy się zdecydować na ten akt desperacji - zripostował z wdziękiem pan radca. - Radzi byśmy się dowiedzieć, czemuż to droga pani tak wielką wagę przywiązuje do akurat w tym dniu przypadającego naszego spotkania.
- Otóż i, panie radco, za chwilę pani Weronika wystąpi w wywiadzie, który wiele nam wszystkim wyjaśni - wszedł w słowo panu Krachowi naczelny Rakowski.
- Mamy przez to rozumieć, że przed pani wystąpieniem, niczego więcej się nie dowiemy - zauważył kawiarennik.
- Otóż to, przemiły gościu.
I siedząc przy redakcyjnym stole, jako że pani Majewska powróciła do rozmowy z Kingą, kawiarennik z panem radcą wymieniali między sobą spostrzeżenia na temat rozgłośni.
Obok, w pokoju za szybą trwała właśnie prelekcja pana Olesińskiego przeplatana archiwalnymi materiałami z jakiejś dawnej licealnej uroczystości. Zdaje się, że w tym dawnym nagraniu znajdowały się fragmenty wieczoru poetyckiego ku czci licealnego patrona - wieszcza Mickiewicza. Archiwista Olesiński w przerwach odtwarzania taśm opowiadał o dziejach sławnego różanowskiego najpierw gimnazjum, a potem liceum, przytłaczając słuchaczy wiedzą o zmiennych losach tak samej budowli, jak i też profesorach i absolwentach. Przypomniał też, że tego roku w grudniu, w rocznicę Adamowego święta odbędzie się kolejny zjazd absolwentów różanowskiej uczelni, na którą w imieniu obecnego dyrektora i złocistego grona nauczycieli radio „Weronika” zaprasza.
Słyszalność prelekcji pana Olesińskiego była w redakcyjnym pokoju czytelna, aczkolwiek pochodziła ona z głośnika i chociaż zamontowano pomiędzy oboma pokojami dźwiękoszczelną ścianę, to w trakcie emisji na żywo starano się tutaj nie rozmawiać nazbyt głośno.
Tak więc takim oto przyciszonym tonem głosu kawiarennik Adam zwrócił się do naczelnego.
- Często macie audycje na żywo?
- Rzadziej niż częściej. Pan Olesiński na ten przykład, rzadko w ten sposób występuje, ale tym razem, mając u boku pana Krzysztofa, który zajmuje się puszczaniem materiału dźwiękowego wraz z asystentem siedzącym z nim przy pulpicie sterowniczym, zdecydował się zabrać głos na żywo.
- I nie ma się czemu dziwić - podjął temat pan radca Krach - skoro było się w swego czasu bibliotekarzem w tej szkole i sentyment do tego miejsca, i wiedza przeogromna skusiły go do tego wystąpienia.
- Częściej jednak odtwarzamy wcześniej nagrane materiały. Tak jest z reportażami, słuchowiskami, powieściami w odcinkach, wywiadami z mniej lub bardziej ciekawymi ludźmi.
- To i w przypadku wywiadu z panią Majewską zrobicie dziś wyłom - stwierdził pan radca Krach.
- Nie zaprzeczę. To nietypowa sytuacja, choć pani Weronika znakomicie da sobie radę i mogłaby przemawiać co dnia do mikrofonu na żywo, ale proszę sobie wyobrazić, że nigdy wcześniej nie pojawiła się w radiu inaczej niż w słuchowisku.
- To niebywałe. Wszak nasze miejskie radio po wezwaniem jej imienia powstało - kontynuował swoją wypowiedź z humorystycznym nastawieniem pan radca.
- Muszę powiedzieć, że w kawiarence radio jest słuchane - wtrącił pan Adam - a już koniecznie koncert życzeń i powieść w odcinkach; czasami wiadomości, no i słuchowiska. Wpadłem ostatnio na pomysł, aby przy niektórych stolikach zainstalować słuchawki, bo niektórym paniom podczas słuchania pana Krzysztofa czytającego „Klub Pickwicka” serca się powiększają.
- Świetny pomysł. Ale my też na swojej internetowej stronie gromadzimy i te odcinki powieściowe, i słuchowiska, i oczywiście każdą z prelekcji pana Olesińskiego.
Pan Rakowski przerwał na chwilę, bo za szklaną ścianą archiwista Olesiński powstał ze swego miejsca. Znak to, że audycja na żywo została zakończona, a pan Krzysztof puścił jakąś muzykę przed czternastą, kiedy to codzienne wiadomości miał przedstawić Wojtek... lecz Wojtka jeszcze nie ma… jest, wpada do redakcyjnego pokoju z laptopem w prawicy, wita się z gośćmi słownie, unosi dłoń ukazując pięć rozpostartych palców - znaczy się tyle ma czasu na rozpoczęcie prezentacji wiadomości lokalnych, więc zdąży. Widząc zielone światło u drzwi, otwiera je, mija się w nich z panem Olesińskim, który przygładza siwiznę na głowie i wzdycha głęboko.
Kiedy tu, w redakcyjnym pokoju trwają konwersacje, za szybą przy mikrofonie zasiada już Wojtek; laptop z wiadomościami otwarty, ale są też i kartki przygotowane na wypadek awarii elektronicznego sprzętu.
Nareszcie słychać dźwiękową zapowiedź wiadomości, pali się czerwone światło przy drzwiach.
Tu, w redakcyjnym rozmowy jeszcze trwają, lecz przedzierają się przez nie zapodawane przez Wojtka fakty:
- Czy będzie zapowiadane i tak długo oczekiwane przedłużenie linii kolejowej. „Weronika” dowiedziała się, że zawiązał się komitet, który już niebawem podejmie negocjacje z władzami powiatu w sprawie przedłużenia linii kolejki wąskotorowej…
- Niedługo rozpoczyna się kampania cukrownicza. Dyrektor cukrowni, pan Gaworzewski zapewnia, że pomimo wiosennych przymrozków buraki tego roku obrodziły, szczególnie na cięższych glebach…
- Do końca grudnia definitywnie zakończy się budowa sanatoryjnego domu w Ciżemkach. Główny projektant obiektu utrzymuje, że pierwsi sanatoriusze mogliby się pojawić z początkiem marca przyszłego roku. Do tego czasu trwać będą bowiem…
- Na posiedzeniu Rady Miejskiej, jak podaje pan przewodniczący Dobrowolski, rajcy miejscy niemal zgodnie zdecydowali o przeznaczeniu znacznej sumy - jak dużej, tego jeszcze nie wiemy, bo wszystko zależy od wykonania budżetu na rok bieżący - na odnowienie kamienic na starówce i ulicach bezpośrednio do niej przylegających. Pan przewodniczący, powołując się na słowa nieobecnego (cóż choroba nie wybiera) pana burmistrza, poinformował nas, że miasto złożyło aplikację na środki unijne, które pokryją znaczną część tego przedsięwzięcia…
- Jak co roku odbędzie się w naszym mieście artystyczny plener. Już w najbliższy poniedziałek przyjadą do Różanowa młodzi artyści, którzy tym razem odbędą w naszym zacnym grodzie warsztaty nastawione na sztukę abstrakcyjną, jak i też wyjadą w teren w poszukiwaniu miejsc plenerowych mniej lub prawie przez społeczność naszego miasta, gminy i powiatu nieznanych…
- Pan leśniczy Gajowniczek apeluje do młodzieży szkolnej, aby delektując się czystym, leśnym powietrzem, dopomogła leśnictwu w nasadzaniu świerków, buków i dębów i obiecuje prawdziwą ucztę przy ognisku z grochówką i kiełbaskami…
I jeszcze kilka podobnych informacji wymienił jednym tchem Wojtek, pozostawiając na koniec jeszcze jedną, tę, na którą zacni goście kawiarenki czekali - wywiad z panią Majewską.
I znów przez chwil parę zabrzmiała muzyka w postaci dobrze znanemu koleżeństwu utworowi różanowskiej piosenkarki Kasi z zespołem.
Przeżegnawszy się, Kinga weszła z panią Majewską do pokoju nagrań. 
I wysłuchali jaką to informacją pani Majewska zechciała się ze słuchaczami podzielić, a wśród słów zgrabnie płynących z jej ust znalazły się takie:
- To prawda, pani Kingo, ten dzień jest szczególnie istotny dla mnie, ale myślę, że i dla tych wszystkich, którzy w dzisiejszych trudnych czasach, w kulturze widzą wartość, pozwalającą im przeżyć dni nasze niespokojne z poczuciem dumy i radości z człowieczeństwa. Umówiona z dwojgiem czynnych aktorów, tworzymy w Różanowie aktorską szkołę. Szkoła, to może brzmi zbyt dumnie, może treściwiej powiem - studio aktorskie. Użyczył nam pan dyrektor domu kultury pomieszczeń, a my zaczynamy nabór od października…
… spotkałam się w Różanowie właściwie jedynie z sympatią, co tylko skłoniło mnie do pracy na rzecz tego zacnego środowiska. U boku takich ludzi jak pani Zofia Koteńko, jak pan Korfanty, pan burmistrz, nauczyciele, a nade wszystko młodzi zdolni ludzie, którzy dzisiaj harcują w teatrze, a ten miejski teatr to nie tylko moja zasługa, oj nie, ja tylko objęłam tę instytucję swoim patronatem, podobnież w tej oto rozgłośni, którą, nie wiem czy potrzebnie, moim imieniem nazwano, próbuję wnieść cząstkę swego doświadczenia… ale zawsze marzyłam o prowadzeniu aktorskiej szkoły, na której prowadzenie środowisko dało mi pozwolenie…
…i jeszcze...
… od razu na wstępie mówię, młode panny i młodzi panowie, przyszli aktorzy. Nie każdy z was trafi do wielkiego, sławnego teatru, nie każdy zagra w filmie znanego reżysera. Wielu z was będzie musiało pogodzić się z tym, że los aktora podatny jest na zmienny kierunek wiatru i może trzeba będzie, aby przeżyć, poszukać sobie w przyszłości nowego zajęcia. Ale dopóki jest w naszym mieście teatr, jest rozgłośnia radiowa, nasze aktorskie studio umożliwi wielu z was ukazanie przed wdzięczną, różanowską społecznością swoich talentów. Niektórzy może i odejdą precz, do swoich miasteczek i wiosek, na prowincję, lecz, zapewniam państwa, że i w takich miejscach kultura dzięki wam, młodym, nieskażonym złą popularnością będzie i powinna się rozwijać. Nie widzę powodu, aby tak nie było.
Radca Krach z kawiarennikiem aż przymrużyli oczy, słuchając wypowiedzi pani Majewskiej, a wychodzącą z pokoju nagrań po zakończonym wywiadzie powitali oklaskami.
Ta z kolei, mając u swego boku lekko zdeprymowaną Kingę, przemówiła do niej:
- Dziękuję ci za ten wywiad, Kingo. Byłaś świetna.

[15.09.2017 Sarrebourg, Moselle we Francji]

2 komentarze:

  1. Rozbrajająca jest ta troska o ludzi i przyrodę.Sama chodziłam na akcje z zalesianiem. Myślę, że to uczyło młodych szacunku do zasadzonych drzew.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ja chodziłem... i jako uczeń, i jako nauczyciel, i jako dyrektor szkoły... w przeciwieństwie, mniemam, do niejakiego pana Szyszki :-)

      Usuń