ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 września 2017

Z DZIENNICZKA (9) O KAWIARENCE

Nie żebym jakąś szczególną estymą darzył liczby, lubował się w rocznicach, czy zmierzał do podsumowań wplecionych w magiczne uporządkowania myśli, lecz było nie było, mój cykl kawiarenkowy wkrótce figurował będzie pod setnym numerem.
Początkowo, znudziwszy się nieco pisaniem o tym i o owym, kawiarenkowy serial miał być jedynym tworzywem tego bloga, a moim zamiarem było stworzenie przed sobą i domniemanym, acz z konieczności nielicznym czytelnikiem świata cokolwiek różnego od tego, jaki mamy na co dzień. 
Główną przesłanką kierującą moje myśli ku temu wyimaginowanemu światu miasteczka o nazwie Różanów, tudzież okolicznej prowincji, było przeciwstawienie go panoszącemu się tu i ówdzie zepsuciu, nasyceniu rzeczywistości językiem plugawym, zazdrością, nienawiścią, hipokryzją, bezczelnością i, skończmy na epitetach, głupotą. Podobnież i w naszej współczesnej literaturze, i w mediach, nie mówiąc już o politycznych salonach, dzisiejsza rzeczywistość krwawi poroniona i przedstawia się jako cykl następujących po sobie moralnych kataklizmów. Upraszczając tę kwestię: nie dość, że świat jaki realnie się przedstawia, staje się nie do zniesienia, to jeszcze opisywany jest przez fakty, które li tylko tę nieznośność potwierdzają.
Miałem zatem do wyboru przynajmniej dwie wyboiste drogi: albo wpisać się w scenariusz rynsztokowej prozy życia i zajadle tępić zło rodzące się jak kamienie w polu, albo też przedstawić rzeczywistość tyleż urojoną, co służącą sobie i ewentualnej niszy czytelniczej, wprowadzając na miejsce tej podłej i nie do zniesienia dla piszącego alternatywną, utopijną ludzką osadę, w której motorem żywotnych sił napędowych przedstawionej społeczności jest solidarność, wspólność interesów, przyjaźń, bezinteresowność aż po miłość, nie bójmy się tego słowa, do ludzi.
Wybrałem to drugie, mając przy okazji na uwadze to, że będę się w tych opowiastkach starał udowodnić, że ta moja, alternatywna wizja świata wcale nie jest niemożliwa do spełnienia. Wystarczy bowiem zrezygnować na chwilę z własnego ego, zauważyć drugiego człowieka lub, co obserwujemy w kolarstwie, zaczekać na kolegę z drużyny, który miał defekt i „dociągnąć” go do peletonu. Ale czy taka postawa naprawdę wystarczy? Owszem, jeśli nie będziemy w tej roli osamotnieni, bo nawet najsolidniejsza, z rodu Prometeusza wywodząca się jednostka, nie jest w stanie przeciwstawić się rzeczywistości, z jaką staje do walki. Tu do zwycięstwa potrzebny jest jeśli nie tłum, to solidna garstka ludzi, którzy pozostawią na noc otwarte bramy swych domostw, otwierając tym samym siebie dla ludzi.
O święta naiwności, konstatuję ja i moi niszowi czytelnicy, domagasz się ode mnie baśni, pożytecznej wprawdzie, ale tylko baśni, niczego więcej. I cóż ja, mój Boże, mam odpowiedzieć na to, że pisuję baśnie? A nic nie odpowiem, robię swoje, jak nieodżałowanej pamięci Andrzej Kondratiuk, co poszedł był pod prąd współczesnym filmowym opowieściom.
Jest też w tej mojej kawiarenkowej postawie wielki na cały świat egoizm. Zaprawdę, powiadam wam, to ja mam rację w sporze pomiędzy światami. To mój kawiarenkowy świat jest słuszny i możecie nawet „wycelić” we mnie kolumbrynę, i tak odpowiem, że słuszność opowiedziała się po mojej stronie.
Nie zamierzam ukrywać tego, że ta baśń, którą popełniłem już 98 razy, nie licząc wcześniejszych, niezliczonych fragmentów, jest dla mnie osobiście bardzo ważna, gdyż kieruje moje quasi literackie zapędy ku innym opowieściom, odrębnym, rozproszonym, ku muzyce, sztuce, ku temu, czym zajmuje się mój umysł w podróży, ku poezji jaką przedstawiam, ku książkom jakie czytam, ku wierszom jakie rodzą się zwykle nocą, ku spostrzeżeniom i przeżyciom.
I choćbym się ostał jedynym czytelnikiem kawiarenkowego cyklu, nie zaniecham opowieści o panu radcy Krachu, o kawiarenniku, państwie Koteńkach czy Szydełkach, o wielu pozostałych bohaterach baśniowych opowieści, bohaterach, których wciąż przybywa, bo moją dewizą życiową jest to, że dobre, zdrowe jabłonie rodzą dobre jabłka i niech już tak zostanie.
Nie ukrywam też tego, że to moje kawiarenkowe pisanie (a nie chodzi mi w tym miejscu jedynie o kawiarenkowy serial), jeśli bywa czytanym nie tylko przez piszącego, podnosi na duchu.
Jakże miło mi było, kiedy nieżyjąca już MariaDora (od niej uczyłem się blogowego rzemiosła) skojarzyła w komentarzu moje pierwsze kawiarenkowe pasaże z „Klubem Pickwicka”, a inna z blogerek (wybacz, panie Boże, że na tę chwilę nie pomnę która… może przypomni mi o tym w komentarzu) miała na uwadze niejakie podobieństwo kawiarenki do „Profesora Tutki” Szaniawskiego. Urastam w pióropusze pawich piór czytając takie skojarzenia i pławię się w wodach niezasłużonej sławy.
Jako się rzekło moi czytelnicy (winienem rzec: czytelniczki) to najwytrwalsi z wytrwałych przedstawicieli niszowej gromady ludzkiej, bo proszę sobie wyobrazić, czy w ogóle jest do pomyślenia przeczytanie w całości tego, co w kawiarence produkuję? Sam bym tego nie potrafił i nie potrafię, a szczerze powiem, że czasu nie mam w nadmiarze na czytanie innych blogów poza tymi, z którymi zawarłem niepisaną umowę barterową na czytanie siebie nawzajem. Tym zaś, którzy goszczą u mnie, za tę poufałość i niewytłumaczalną dla mnie cierpliwość względem wszystkiego, co w kawiarence napisane, z całego, zbolałego serca dziękuję. Wszystkim innym, przypadkowo zaglądającym i tym, którzy odeszli i nie wracają, dziękuję równie subtelnie, jak na pana w sile opadającego z liści kasztanowca wieku przystało.
Jednocześnie uroczyście komunikuję, że jeśli setny numer kawiarenkowego cyklu zostanie opublikowany, nie będzie z tego tytułu nijakiej w kawiarence uroczystości. Ot, czas popłynie sobie spokojnie, jak woda w rzece, do której ponoć nigdy nie wchodzi się więcej niż raz w życiu.

[15.09.2017 Sarrebourg, Moselle we Francji]

2 komentarze:

  1. To raczej zaszczyt należeć do niszowych czytelników, to niemal sekta z pozytywnym wydźwiękiem. Wierz mi, że wolę czytać fragmenty kawiarenkowe, niż teksty pełne wulgaryzmów, których autorzy kreują się na mesjaszy rzeczywistości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod tym co napisała Jotka.
    To wielki zaszczyt dla mnie być wśród Twoich kawiarenkowych gości...
    Życzę Ci następnych wspaniałych tekstów. I jestem pewna, że takie będą...

    OdpowiedzUsuń