Wsiadłem do podmiejskiego pociągu, było po szóstej i sporo wolnych miejsc, gdyż o tej porze dnia na trasach wyjazdowych z miasta nie było tłumów w odróżnieniu od armii ludzi korzystających kolei podmiejskich zmierzających w stronę centrum. Wysiadłem na szóstym przystanku, zdecydowanie najmniejsza stacyjna miejscowość, gdzie zatrzymują się jedynie pociągi podmiejskie zabierające ludzi z okolicznych wsie do miasta, do pracy i szkół, a potem zabierających ich z powrotem do domów. Nikt nie ma tu specjalnych wymagań, byle dostać się do roboty, na uczelnie.
Za brzydkim, podupadłym na duchu dworcu plac, na którym zatrzymuje się autobus, kiosk nieczynny od lat i wędrowny furgon z chlebem, ciastami i napojami. Furgon staje u wejścia do dworca na kwadrans przed odjazdem pociągu i kwadrans po odjeździe. Ktoś opowiadał mi o tym i polecał kupno chleba i "domowej" kiełbasy.
Kupiłem chleb, aż dwa bochenki, schłodzoną kostkę masła i tę wychwalaną kiełbasę. Nieoczekiwanie komiwojażer z furgonu dysponował prasą - zakupiłem tygodnik literacki. Musiałem to wszystko pomieścić w swoim plecaku, który począł mi ciążyć coraz bardziej, lecz wytrzymywałem obciążenie karku i pleców, marząc o tym, że w niecałą godzinę znajdę się na polanie pośród wysokiego świerkowego lasu - tam miała być moja pierwsza baza, miejsce, w którym zatrzymywałem się wielokrotnie ilekroć jechałem na grzyby - stamtąd rozpoczynałem grzybobranie, a po jego zakończeniu wracałem w to miejsce, aby otrzepać się po buszowaniu w niskich zagajnikach, a nawet przysnąć sobie po długiej, męczącej chociaż płodnej wędrówce.
Kobieta w kwiecistej podomce, ta malarka, sąsiadka Stefana Wrony miała służyć pomocą funkcjonariuszom w taki sposób, aby spośród znalezionych u uciekiniera zdjęć wybrać te, które odzwierciedlałyby jego najaktualniejszy wygląd. Robiła to z niechęcią, a może i nie wykonała tego polecenia. Powód był jeden - policjanci nie wytłumaczyli jej ich niespodziewanego najścia na mieszkanie Stefana.
- Czy pan Stefan coś przeskrobał? Co takiego zrobił, że się nim interesujecie? - pytała malarka i nie otrzymywała na nie odpowiedzi, bo sprawa była widocznie tak poważna, że zdradzenie czegokolwiek z ustaleń śledczych zakłóciłoby prowadzenie postępowania wyjaśniającego. Wobec zajęcia takiego stanowiska przez oboje funkcjonariuszy kobieta w kwiecistej podomce wskazała na zdjęcie Stefana z wąsami i lekkim zarostem, które miało być tym zrobionym ostatnio, co nie odpowiadało prawdzie, bo Stefan jeszcze przed miesiącem zgolił wąsy i od tego czasu dwa razy już obcinał włosy, które nabrały wczesnej siwizny.
- Dziękujemy pani - wykrztusiła z siebie policjantka wkładając do notatnika dwa lub trzy zdjęcia Stefana, w tym to "najnowsze". - Będzie nam pani jeszcze potrzebna i złoży zeznania. Proszę się ubrać. Zaczekamy na panią w radiowozie, a tymczasem znajdziemy gospodarza domu, niech zrobi porządek z drzwiami wejściowymi do mieszkania... nie można pozostawić mieszkania z otwartymi drzwiami.
Wtedy malarka poprosiła policjantkę do swojego mieszkania, weszły obie do kuchni, a kobieta wyjęła z szuflady kuchennego stołu klucz i podała go funkcjonariuszce.
- To klucz od mieszkania pana Wrony - oznajmiła malarka.
Policjantka uderzyła kobietę przenikliwym spojrzeniem, po czym podziękowała jej, powtórzyła, że wraz z partnerem zaczekają na nią w radiowozie.
Kiedy po nie więcej niż pięciu minutach sąsiadka Stefana Wrony wyszła ze swego mieszkania, spostrzegła, że drzwi do mieszkania mężczyzny zostały zaplombowane i oklejone cytrynową samoprzylepną taśmą.
(cdn)
[23.08.2021, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz