Polska gościnność znana jest na całym świecie. Niemal rytuałem stało się witanie gości chlebem i solą. Na naszych oczach rodzi się nowa, świecka tradycja. Pan premier pinokio wita naszych gości drucianym tortem.
(...to jest mem... gdyby ktoś miał wątpliwości)
499.
- Jesteśmy po interwencji w Usnarzu Górnym - pisze posłanka Klaudia Jachira. - Na granicy polsko-białoruskiej koczują 32 osoby, w tym 5 kobiet i jedna nastolatka. Wczoraj udało się przekazać zgromadzonym pełnomocnictwa dla prawników.
Dziś, gdy przybyłyśmy na miejsce, akurat przyjechali pełnomocnicy, by ci ludzie mogli złożyć wnioski o ochronę międzynarodową. Każdy z koczujących powiedział na głos, że chce być objęty ochroną. Próbowałyśmy przekazać te wnioski, jednak Strażnicy Graniczni na to nie pozwolili. Byli głusi na nasze argumenty, prośby czy immunitet.
Nie mogłyśmy też przekazać darów od Was... każda nawet najmniejsza rzecz traktowana jest jako przemyt.
Straż graniczna co chwilę powtarzała, że oni tylko wykonują rozkazy... mam złe skojarzenia z tym stwierdzeniem... Nie jestem w stanie pojąć jak mogą patrzeć bez emocji na cierpienie tych ludzi.
Ale tak naprawdę ci ludzie już nawet nie chcą jedzenia, picia, śpiworów czy namiotów - oni pragną wreszcie znaleźć bezpieczny dach nad głową i marzą o ochronie międzynarodowej. Zresztą namiotów i tak nie mogą tam więcej jak dwa, trzy rozłożyć, bo są ściśnięci na bardzo małej przestrzeni.
Doszło do tego, że starają się jak najmniej pić czy jeść, bo nie mają nawet gdzie się załatwić... To są tortury...
Wstydzę się za Polskę."
Tak pisze posłanka i mało mnie w tej chwili obchodzi jaką reprezentuje partię. Zgadzam się z nią, tak jak zgadzam się ze wszystkimi, którzy uważają, że na naszej wschodniej granicy dochodzi do kompromitacji państwa polskiego. Mało też mnie obchodzi, że uchodźcy, którzy wegetują dziś na granicy polsko-białoruskiej to prowokacja Łukaszenki. Podobnie nie wierzę w komentarze pilitykomatołków pisowskich, że te trzydzieści dwie osoby zagrażają naszej suwerenności. Niby w jaki sposób zamierza pisowska władza rozwiązać problem uchodźców? Przeczekać, aż naprawdę poważnie zachorują, aż umrą, liczyć na to, że otrzymają mimo wszystko wsparcie od strony białoruskiej? Póki co Łukaszenka może głosić światu, że na teren Białorusi przyjechali uciekinierzy z Syrii, Iraku czy Afganistanu, ale nie chcą pozostawać w Białorusi i marzy im się wolność w jednym z krajów Unii Europejskiej. A zatem prezydent umożliwił im dojazd do granicy z Polską... i proszę ta Polska, która onegdaj przytuliła do się piłkarza Olisadebe, a dzisiaj Wilfreda Leona i białoruską sprinterkę, tej samej samej Polski nie stać nawet na to, aby w pasie granicznym ustawić tojtojkę i przerzucić opakowanie wody.
Jestem przekonany, że to zdziczenie polskich służb granicznych, tak jak wcześniej policji, to efekt kompletnego braku przygotowania do pełnionych przez nie funkcji, tchórzostwa ze strony szeregowych funkcjonariuszy, którzy ze strachu przed utratą pracy w służbach gotowi są wykonywać najbardziej bezecne i nieodpowiedzialne rozkazy oraz, jak podejrzewam, negatywnej selekcji do służb mundurowych, do których trafiają ludzie o niskiej kulturze własnej, bez empatii, grzeszących niedostatkiem inteligencji. Już pis się o to postarał.
Stosunek do uchodźców wojennych czy emigrantów szukających pracy w Europie został już w 2015 roku określony przez prezesa prawdziwych polaków kaczyńskiego, który wykazał się w Makowie Podhalańskim niezwykłą wiedzą medyczną i przestrzegł społeczeństwo przed ewentualnym sprowadzeniem do Polski muzułmańskiej zarazy, mówiąc:
"- Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. Cholera na wyspach greckich, dyzenteria (w oryginale kaczyńskiego dezynteria) w Wiedniu. Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, a mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować, ale sprawdzić trzeba."
W tej godnej noblowskiej wypowiedzi myśli nastąpiły najwidoczniej od 2015 roku poważne zmiany, bo wtedy wódz zalecał sprawdzić, czy przybysze ze wschodu i południa są chorzy, a dzisiaj już nawet sprawdzać nie trzeba i to pewnie przez tę cholerę wśród uchodźców w Usnarzu Górnym ich wstęp do Polski jest zabroniony.
pis i jego cesarz kaczyński znakomicie opanowali metodę rządzenia krajem o parciu o zarządzanie strachem. Polega to mniej więcej na tym, że podaje się w mediach informacje o grożących nam niebezpieczeństwach ze strony (tu wymienia się w zależności od potrzeb) Rosji, Francji, Niemiec, Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych rządzonych przez Bidena, mediów, które krytykują pisowski rząd, medyków, nauczycieli, społeczność LGBT, no i w końcu uchodźców, a potem przed kamerą staje sam prezes, ziobro, pinokio lub inny homofob, który przywołując aktualnie wybrane zagrożenie, oświadcza, że on sam z grupą mu podobnych zdoła temu zagrożeniu zapobiec. A ponieważ wśród społeczeństwa są amatorzy pięćset plus, rydzyka, zenka i kukiza, przeto wznoszą oni u stóp metropolity krakowskiego modlitwy o pomyślność prezesa, dodając mu animuszu w walce z zarazą jakiejkolwiek proweniencji.
Jest mi naprawdę wstyd, wielki wstyd, że na zaawansowanym etapie życia przyszło mi egzystować w kraju pod tak prostackimi rządami. Zastanawiałem się, czy w ogóle jest jeszcze sens pisać o tej władzy, która gardzi każdym człowiekiem, którego nie zdołała przekupić stanowiskami w imię cofnięcia się naszego kraju do czasów średniowiecza. Z mojego osobistego punktu widzenia takowy sens istnieje, bo ufam jedenastemu przykazaniu: nie bądź obojętny! Z punktu siedzenia władzy sensu nijakiego nie ma, bo tej władzy zreformować się nie da.
Pozostaje tylko pokładać wiarę w to, że poglądy pisowskich ludożerców nie są jedynymi opiniami na przedstawiony poniżej temat. Przykładem niech będzie wpis na twitterze głowy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, księdza biskupa Jerzego Samca: "Silny kraj nie boi się grupki ludzi uciekających przed wojną i koczujących na pograniczu. Chrześcijański kraj zamiast deklaracji wiary, oferuje dach nad głową i pożywienie. Chrystus mówi: cokolwiek uczyniliście jednemu z moich sióstr i braci, mnieście uczynili."
[22.08.2021, Toruń]
I mnie jest wstyd Kawiarenko...
OdpowiedzUsuń... to już jest nas dwoje...
UsuńChyba wielu z nas odczuwa wstyd, niestety...
OdpowiedzUsuń... a teraz troje...
UsuńJeżeli władza tak bardzo boi się tej grupki ludzi, to można ich wsadzić w samochód i przewieźć do miejsca odosobnienia by mieć kontrolę nad ich poczynaniami. Robiąc to, ograniczamy ich wolność, ale dajemy dach nad głową, opiekę medyczną i wyżywienie, minimum humanitaryzmu. Ja mogę się wstydzić za swoje czyny, ale nie za to, że na czele państwa stoją durnie.
OdpowiedzUsuńPewnie, że można ten problem rozwiązać inaczej, ale skoro się nie chce, to tak to wygląda.
UsuńZ tym wstydem to tak u mnie wygląda... Wstyd jest przeciwieństwem dumy. Kiedy siatkarze zdobywali tytuł mistrzów świata, kiedy nasza oszczepniczka, medalistka z Tokio ofiarowała swój medal na aukcję, a pieniądze z tej aukcji przeznaczyła dla chorego dziecka... kiedy Wisława Szymborska i Olga Tokarczuk otrzymały nagrodę nobla w dziedzinie literatury, to chociaż nie było w tych wydarzeniach najmniejszej mojej zasługi, byłem dumny z tego, że nasz kraj - Polska "dysponuje" takimi ludźmi, którzy przynoszą krajowi chwałę.
Ale kiedy widzę w telewizorze podjeżdżającą pod granicę karetkę pogotowia, z której wysiada ratownik medyczny i prosi, czy medycy mogą podejść do ludzi koczujących na granicy polsko-białoruskiej i napotykają na odmowę a minister błaszczak melduje o zamiarze wybudowania 2,5-metrowego płotu z drutu kolczastego na granicy, to mimowolnie przypomina mi się to, co zobaczyłem w Auschwitz i wyrażam przed światem, choć znaczę tak niewiele, ogromny wstyd, że istnieją w moim kraju ludzie tacy jak ten pogranicznik, który łamie konwencję genewską, nie pozwalając medykom sprawdzić stan zdrowia uchodźców; wstydzę się też za pana ministra, słowem mam powód do wstydu, że rządzą nami durnie...