ROZDZIAŁ 28. MARKET.
(z którego dowiemy się, że szacowni obywatele miasteczka w kawiarni znajdującej się niemal w samym jego centrum, omawiają kwestię budowy w Różanowie sporego marketu, w którym zacni przedsiębiorcy mogliby sprzedawać wytworzone przez siebie produkty, o których świat nie słyszał, a powinien)
- Jak tam, panie radco, remont się przedstawia? - tymi słowy Kawiarennik powitał pana radcę, który do kawiarenki z trzema kompanami przybył.
- Przepięknie posuwa się naprzód - odparł radca Krach - tylko czasami, gdy ten domek leśny odwiedzam, czuję się niepotrzebny.
- Aż tak? - pan Adam wielkie zrobił oczy.
- Tak, właśnie. Ta nowa brygada, com ją wypromował stara się jak może i do tego fachowo, tak że wszelkie moje radzenie na nic się zdaje.
- Miło słyszeć. Co panom podać? - zapytał zmieniając temat na smaczniejszy.
- Dzisiaj po mocnej kawie dla wszystkich. Bezalkoholowej, bo każdy z nas na ten czas jest szoferem.
- Zaraz podaję. Mleczko i trzcinowy cukier przyniosę dla uzupełnienia.
Tych trzech kompanów pana radcy Kawiarennik nie rozpoznawał. Może jeden z nich, no, może dwu pojawiło się swego czasu w kawiarence - twarze jakby znajome - lecz z całą pewnością ich obecność powszechną być nie mogła. Powracając do panów z tacą, na której z filiżanek, na chiński sposób, delikatną, zawiłą kreską zdobionych, unosił się aromat brazylijskiej tym razem kawy, pan Adam nie mógł sobie odmówić śledzenia rysów tych twarzy, których nie poznawał lub poznawał niewiele. Przepisowo rozstawił filiżanki, łyżeczki małe oraz talarki miętowej czekolady dla poprawy smaku, w pozłotko zawinięte.
Pan radca przeczuwając w kawiarennika wzroku zakłopotanie, ośmielił się pana Adama zatrzymać przy stoliku.
- Przyjacielu - zaczął pospiesznie - myśmy tu dzisiaj na chwilkę wpadli, ale się nie godzi, abym ci moich gości nie przedstawił, gdyż, jak podejrzewam, niewielką masz świadomość, kto progi zacnej kawiarenki przekroczył.
Pan Adam przyznał nieśmiałym głowy przekręceniem rację panu radcy, przyciągnął krzesełko przy sąsiednim stoliku stojące, usiadł na nim i w uprzejmy słuch się zamienił.
- Oto jest pan Laskowski, solidny miejski przedsiębiorca, a w szczególności rzeźnik z dziada pradziada prowadzący swój wieprzowo-wołowy interes i świetnie go rozwijający. Siedzący obok to pan Gnacik, z kurzęcej, mięsnej branży; ten z kolei firmę sam założył przed paru laty, która równie pięknie się rozwija. Po mojej prawicy z kolei zasiada pan Adamczyk, którego, panie Adamie pewno osobiście nie znasz, lecz smakujesz jego bułeczki i strucle, tudzież kwaśne, brązowe żytnie chleby z wiórami, co to ponoć zdrowsze od pszennych, choćby najwspanialej wypieczonych bułeczek.
Rzecz jasna ta skrupulatna prezentacja przedzielona była uprzejmą wymianą uścisków dłoni siedzących wokół radcy Kracha panów i drobną dystrybucją zdań pomiędzy nimi o treści niekoniecznie doniosłej, lecz sympatycznej.
I kiedy wydawało się, że czterej panowie przystąpią do rozmowy o sprawach, z którymi do kawiarenki przyszli, radca Krach ni stąd, ni z owąd zaatakował lewym prostym Kawiarennika.
- Bo też to pana wina, Adamie, pana osobiste sprawstwo kolejną herkulesową pracę mi przysporzyło.
- Dalibóg, o niczym podobnym nie wiem - speszył się pan Adam - w czym rzecz się zasadza?
- Otóż w tym, że po pana artykule, w którym upomina się pan o to, aby nasz miasteczkowy, niewielki biznes zadbał o siebie i swoich klientów, i spróbował położyć tamę przed obcym kapitałem, co to z łatwością na nasz ryneczek wejdzie i przedsiębiorczość rodzinną staranuje, po tym to artykule ci trzej panowie i jeszcze dwie panie, które rodzinny a pożyteczny biznes prowadzą, zwrócili się do mnie, abym im pomógł w założeniu marketu, w którym połączoną swą produkcją się podzielą i eksponować będą w jednym miejscu, wyszarpując klientów z dwóch okolicznych marketów.
- Nigdym nie przypuszczał, że aż tak szybki odzew nastąpi - zdziwił się pan Adam - ja raczej teoretyzowałem.
- I ulepiłeś pan śnieżną kulę, która tocząc się, pochłania coraz to nowe pokłady naszej prowincjonalnej ambicji i przedsiębiorczości.
- To chyba dobrze, panie radco, że wreszcie robiąc zakupy, będziemy się czuć jak u siebie. I te nowe miejsca pracy… to ważne.
- Ale panie Adamie a mój przyjacielu… ten mój leśny domek, moja nieźle płacąca firma, którą wspomagam i te inne sprawy… tak ich wiele…
- Sam pan, panie radco, utrzymuje, że jego obecność podczas remontu leśnego domku wcale nie jest niezbędna, a z dobrze płacąca panu firmą najgorsze pan już przeszedł i to z powodzeniem… a te inne sprawy, jakbym pana nie znał, ale znam i powiem, że takiego zapału do pracy tuzin młodych nie ma. Czy kłamię?
- Pan Adam, jak zwykle dla mnie łaskawy. Powiedzmy, że zgodzę się z tą opinią, choć czasami odpoczynku w moim wieku potrzeba.
- Odpocznie pan, gdy leśniczówka na nogi stanie. Piękna jesień nadejdzie, a nie masz lasu piękniejszego niż jesienią…
- Nie masz - potwierdził pan radca i nasycił przełyk gorzka kawą.
I wtedy niespodzianie głos zabrał pan Laskowski, rzeźnik i wędliniarz znamienity.
- Panie radco, bo ja przyznać muszę, że dziwię się, że na burmistrza albo posła pan nie kandyduje. Jakże by ludzkość nasza na tym zyskała.
Radca Krach zamarł nagle i wszystkim się zdawało, że stało się tak w wyniku zachłyśnięcia kawowym napojem albo z jakiej nieznanej kompanom przyczyny. Lecz nie, to słowa pana wędliniarza tak podziałały na pana radcę, że zapomniał swego głosu przez chwilę najdłuższą z możliwych. Wreszcie się ocknął z odrętwienia i z niesmakiem stwierdził:
- Ja, drodzy panowie, nic a nic do tej roboty się nie nadaję. Ja spiskować nie umiem, nie rzucam potwarzy, dyrdymał nie opowiadam i rzucaniem słów na wiatr się nie zajmuję. Już takim pozostać wolę. W kawiarence z przyjaciółmi się spotkam czasem, z przyjemnością kieliszek koniaczku lub whisky wypiję, obmyślę coś, do czegoś się przyłożę, ale… darujcie, moi drodzy, mnie ta wielka i mała polityka nie wciąga. Już lepiej być mi poddanym własnej połowicy, aniżeli miałbym rządzić innymi.
Strapił się pan Laskowski słuchając tych słów, bo wciąż pana radcę na stolcu politycznym widział i niejednokrotnie wcześniej z przyjaciółmi obmyśliwał, co tu zrobić, aby pana radcę na jaką wyborczą listę, choćby przemocą, zaciągnąć. Widać czas taki jeszcze nie nadszedł i, kto wie, czy kiedykolwiek nadejdzie.
Następnie panowie, o czym Stary Pisarz się rozpisuje gładko, na tor rzeczowej dyskusji o marketowym projekcie wstąpili. Przemyśleli sobie, że warto, aby nie tylko branża wędliniarsko-piekarnicza znalazła swoje miejsce w obiekcie, który zbudować zamierzali, ale i ten pan krawiec, co modne szył ubrania, i skórzany rzemieślnik, co artystycznie torby i ozdoby w skórę obfite oferuje, i ta pracownia krawiecka sukien ślubnych, biustonoszy i innych niewieścich cacek, od których oglądania płci męskiej dech zatyka, i ta grupa producencka jabłek i owoców miękkich, i ta maleńka wytwórnia stuprocentowych soków, i mleczarnia, co ledwo ledwo koniec z końcem wiąże, choć sery i jogurty smaczne rychtuje, i ten właściciel podmiejskiego młyna, co mąkę w prześwietnym ma wyborze, i kilka jeszcze innych podmiotów gospodarczych.
A radca Krach miał zadanie tym interesem pod względem prawnym się zająć, a najbardziej szło o to, aby za śmieszne pieniądze plac ze stojącym na nim magazynem pozyskać, co znacznie zmniejszyłoby koszty przedsięwzięcia.
Czy tak się stanie? Niewątpliwie, jeżeli tylko pan radca szczęśliwą rękę do tego przyłoży, a że przyłoży… to rzecz pewna.
[30.11.2021, Toruń]
Andrzeju, moc życzeń z okazji imienin, niech się spełniają tylko piękne sny i najlepsze marzenia !
OdpowiedzUsuńjotka
Dziękuję serdecznie... aczkolwiek w takich razach zwykle odpowiadam ... Nie szkodzi! :-) :-) :-)
UsuńUroczy włąścicielu tego miejsca, z okazji Imienin niechaj spełnią się wszystkie piękne, pomyślne wróżby andrzejkowe i zagwarantują Ci zdrowie, spokój, pomyślność i dostatek(także finansowy). Uściski.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję... postaram się w taki sposób dogadać z wróżbami, aby się pogodnie spełniły.. rzecz jasna, że nawzajem!!!
UsuńAndrzejkowe wróżby niech przyniosą Ci radość, szczęście, pogodę ducha i dalszą wenę. Pisz, drukuj, dziel się przemyśleniami i emanuj, jak do tej pory, ciepłem, sercem i bystrym umysłem.
OdpowiedzUsuńJakżeby ludzkość nasza na tym zyskała, gdyby Twoi bohaterowie żyli wśród nas...
Dziękuję uprzejmie. Obiecuję, że będę się starał spełnić Twoje życzenia. Pewnie są tacy bohaterowie, tyle że żyją w takim rozproszeniu, że trudno nam ich zauważyć. A zatem "Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy
UsuńOpaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...
Jotka,Iwonka i Ultra tak pięknie napisały życzenia dla Ciebie to i ja dolaczam swoje skromne * wszystkiego najlepszego* i trzymaj się zdrowo.Marta uk
OdpowiedzUsuń... wcale nie takie skromne, bo liczy się Pamięć, za co najpiękniej się kłaniam i dziękuję...
UsuńA ja się spóźniłam z życzeniami, ale chyba nie wątpisz Andrzeju że życzę Ci wszystkiego Najwspanialszego...
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie... oczywiście nie wątpię, choć w wielu innych sprawach jestem wątpiącym :-)
UsuńTrzymam kciuki za Pana Radcę i wszystkich innych biorących udział w przedsięwzięciu, ale obawiam się, że wszystkich wymienionych drobnych przedsiębiorców jeden market nie pomieści. Ukłony.
OdpowiedzUsuńW fikcyjnej opowieści wszystko jest możliwe. Myślę jednak, że gdyby tak odnieść ten pomysł do rzeczywistości miasteczek tak do 20-tu, 30-tu tysięcy mieszkańców można by się pokusić o postawienie takiego marketu, w którym, gros towarów pochodziłaby z lokalnych przemysłów - to naprawdę nie byłoby przedsięwzięcie przekraczające wyobraźnię tych, którzy podjęliby się utworzenia takiego biznesu, tak myślę.
Usuń