CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 listopada 2021

DOBRE KINO LITERATURA - HENRYK CZARNECKI - DALEKO OD SZOSY - PROFESOR NA DRODZE

 

kadr z filmu "Daleko od szosy" - Irena Szewczyk i Krzysztof Stroiński



Kadr z filmu "Profesor na drodze" - Józef Nalberczak




Nasz dzisiejszy bohater - Henryk Czarnecki


    Czy ktoś zna Henryka Czarneckiego urodzonego w Lipnie w roku 1925, a zmarłego w Łodzi w roku 1997? A kiedy wspomnę nazwę całkiem popularnego w latach siedemdziesiątych XX wieku serialu "Daleko od szosy"? A kiedy dorzucę do tego serialu film telewizyjny "Profesor na drodze"?

    Henryk Czarnecki to powieściopisarz, scenarzysta, nauczyciel. Jeśli nawet nie był dobrze znany jako literat, to trzeba przyznać, że ten kultowy serial oraz film telewizyjny przyniosły panu Henrykowi jako scenarzyście sławę, która jednak w głównej mierze przypadła aktorom: Krzysztofowi Stroińskiemu i Irenie Szewczyk ("Daleko od szosy") i Józefowi Nalberczakowi ("Profesor na drodze").

    Nie, nie będę ani streszczał, ani też poddawał recenzji w/w filmów, tak jak też zwyczajowo nie recenzuję w kawiarence tekstów literackich. Jedyne co robię, to odnoszę omawiane teksty do moich osobistych z nimi spotkań i odczuć związanych czy to z lekturą, czy też z obejrzeniem filmu lub spektaklu.

    Henryk Czarnecki był niesłusznie zapomnianym pisarzem o świetnym zmyśle obserwacji oraz znajomości rzeczywistości lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Ta umiejętność obserwacji pozwoliła mu doszlifować historie ludzi żyjących w tamtym okresie i nadać tym historiom wymiar prawdy, prawdy, pomimo obecnej w PRL-u cenzury - niezakłamanej. Z perspektywy lat widać, że zmianie uległa i rzeczywistość społeczno-polityczna w kraju, i scenografia opisywanych miejsc, i sami ludzie. Kogo dzisiaj byłoby stać na taką determinację w dążeniu do sukcesów w nauce i pracy, jaką wykazał Leszek Górecki lub uczniowie szkoły dla pracujących w "Profesorze na drodze"? A czy wielu jest dzisiaj takich nauczycieli jak grany przez Józefa Nalberczaka profesor uczący języka polskiego (w obu filmach!!!). Na oba pytania odpowiadam z całą powagą i mocą: - niewielu.

    Inne to były czasy. Inne mieliśmy problemy i nie chodzi mi o to, aby licytować się czy teraźniejszość jest w nie bogatsza czy też wręcz przeciwnie. Czy ludzie byli lepsi? Trudno powiedzieć. Może mniej byli żądni pieniędzy, więcej wiedzy. Tak jak i dzisiaj wielu z nas z trudem wiązało koniec z końcem, wytrzymywało do pierwszego. Może nawet my w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku nie mieliśmy takich szans rozwoju jak dzisiaj, lecz z drugiej strony w tamtej epoce mimo wszystko wszelkim naszym działaniom towarzyszył jakiś racjonalny cel, jaki staraliśmy się osiągnąć - były perspektywy, których dzisiaj niestety ma, poza tym, że mamy więcej sposobności na podłożenie nogi konkurentom, aby wyprzedzić ich w wyścigu szczurów. Pamiętam, że dawniej, kiedyśmy starali się o przyjęcie do szkoły średniej, wybieraliśmy najbliższe liceum czy technikum, a działo się to także z takiego powodu, że podświadomie chyba dążyliśmy do tego, aby móc szczycić się maturalną cenzurką zdobytą w lokalnej szkole z ukończenia której byliśmy dumni, a przy okazji móc promować szkołę znajdującą się w naszej krainie młodości.

    A dzisiaj? Rankingi szkół, wspomniany wyścig szczurów, wygórowane ambicje i późniejsze rozczarowania.

    Wypowiadając się na temat "Daleko od szosy" przykro mi się zrobiło, gdy przeczytałem wypowiedź Krzysztofa Stroińskiego, skądinąd świetnego autora, że rola Leszka zniweczyła jego plany aktorskie, że przez udział w tym serialu nie dostawał później ról, które pragnąłby zagrać. Myślę, że pan Krzysztof jest w błędzie, bo wcale nie jest powiedziane, że jego kariera aktorska obfitowałaby w sukcesy, gdyby nie rola Leszka Góreckiego. Nikt przecież nie zna swojej przyszłości, a w odniesieniu do przeszłości skazujemy się jedynie na "gdybanie". Z drugiej strony ci wszyscy aktorzy, nie tylko przecież polscy, mieli i mają podobne problemy polegające na zaszufladkowaniu ich, na skojarzeniu z konkretną odegraną rolę. Otóż wydaje mi się, że jeśli tak się dzieje i działo, to dlatego, że owa zapamiętana dogłębnie przez widzów postać filmowa odegrana została przez danego aktora wyśmienicie. Gdyby pan Stroiński, kolokwialnie mówiąc, "położył rolę Leszka", nie byłby przez publiczność zapamiętany, nie bito by mu braw i pewnie otrzymywałby jakieś tam role w trzecioligowych filmach, aby mógł się w końcu wykazać swym talentem. Myślę, że każdy aktor musi się liczyć z taką sytuacją, jaka była udziałem pana Stroińskiego, ale i Stanisława Mikulskiego czy Janusza Gajosa. To taka moja refleksja w tym temacie.

    A czego żałuję? Żałuję, że w dzisiejszych, jakże topornych czasach brak jest postaci, bohaterów książek i filmów, którzy wykraczaliby poza denną rzeczywistość pokazywaną w serialach, gdzie poza losowymi przypadkami, bohaterowie żyją jak pączki w maśle, a jakoś nie widać trudu i wysiłku, który usprawiedliwiałby ich, niejednokrotnie, życie ponad stan. Prawdziwa praca, poza dokumentem, jest w dzisiejszych czasach tematem tabu.


[06.11.2021, Toruń]




2 komentarze:

  1. Nie uwierzysz......:-)) ale zgadzam się z Tobą...
    A Krzysztofa Stroinskiego uważam za bardzo dobrego aktora...

    OdpowiedzUsuń
  2. Serial "Daleko od szosy" bardzo mi się podobał właśnie ze wzgledu na postać Leszka, wiejskiego chłopaka, który ma ogromna ambicję by zdobyć wiedzę równą miastowym.

    OdpowiedzUsuń