ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 listopada 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (570 - 572) PRZYJEMNOŚCI. DARY. CO TO JEST CYNAMON.

 



Sklep Jana Mincla na Podwalu wg ilustracji Hanny Balickiej-Fribes
zaczerpnięta z książki Moniki Wareńskiej „Warszawskim szlakiem Prusa”

Rysunek zaczerpnięty z nieaktywnego już bloga
Anety Pietrzykowskiej i Lilii Sokołowskiej 



570.

    Spotkały mnie wielkie przyjemności. Najpierw w piątek, potem w sobotę. Przyjemność w piątek - zasłużona, a przyjemność w sobotę - zaskakująca, niespodziewana, nadto pochodząca od blogerki Jotki. Przyjemności tej nie mogę wyrazić w stosowny sposób poza podziękowaniem i obietnicą, że postaram się na nią zasłużyć, bo dotąd się nie zasłużyłem. Może kiedyś wyjawię... Na tę chwilę wiemy oboje, w czym rzecz i niech na tę chwilę to wystarczy.

571.

    Owego czasu, gdym jeszcze mieszkał w miejscu, skąd do szkoły miałem trzysta metrów, nie było takiego roku, gdybyśmy z żoną czego nie oddali do PCK. Chodzi o jakieś tam ubrania, nieznoszone, w których ho, ho, można było sobie pochodzić jeszcze, a nierzadko były to ciuchy przedniej jakości, a to po córce, która przecie rosła jak na drożdżach, a to po nas. Podjeżdżaliśmy z tym towarem pod sam punkt i pozostawialiśmy te rzeczy w torbach... jakoś nie ufaliśmy tym pojemnikom wystawianym w mieście. Chyba raczej z szacunku dla tych towarów - prane były, czyszczone - a nuż kto ukradnie, albo deszcz zaleje. Kiedym posłyszał, że pisiorki nawet na tym z serca ofiarowanym do szacownej instytucji towarze potrafią się dorobić, tom się zamyślił i do wniosku doszedł, że może źle zrobiłem?

    Bo ja uważam tak - trzeba mieć zaufanie tak do ludzi jak i do instytucji. Jeśli komu co dasz, to lepiej, aby tak się stało, że ten obdarowany wykorzysta dar właściwie, że będzie miał z niego jaki pożytek i w ten sposób ucieszą się obie strony.

    Kiedyś jednak postąpiliśmy z żoną bezmyślnie. Córka lubiła oglądać Teletubisie. Wykupiliśmy więc mnóstwo kaset (to był czas przed płytami CD). Córka nam podrosła i przeszła na inne bajeczki, więc po pewnym czasie wszystkie kasety z Teletubisiami, jeszcze innymi bajeczkami i mnóstwem puzzli (jak nasza córcia z babcia układała te puzzle... jak szybciutko, gdy doszła do wprawy) oddaliśmy te precjoza do szkoły, a właściwie do przedszkola. No i wójt rozwiązał tę szkołę, i Bóg lub Diabeł wiedzą, co się z tymi kasetami i puzzlami stało, bo mogło to wszystko pójść na przemiał jako starocie zbyteczne i niepotrzebne nikomu.

    A przecież teraz przydałoby się to komuś, kto ma małe pociechy. Stare to, bo stare, ale utrzymane w najwyższym porządku, bo córka niczego nie marnowała, lalki u niej, jeszcze kilka zostało, w witrynie sklepowej można i dziś postawić, aby cieszyły oczy.

    A pamiętam też mój pierwszy dar przekazany mojemu liceum pod wezwaniem Mickiewicza. Razu pewnego odkryłem w komórce na poddaszu kamienicy, w której mieszkałem (to była nasza rodzinna komórka), że posiada ona zabudowaną grubym kartonem przegrodę. Wyjąłem tenże karton i ukazało mi się pomieszczenie chyba od czasów tuż po wojnie nie oglądane. Zawierało ono rozmaite skarby w rodzaju posrebrzanych sztućców, jakichś szlachetnych naczyń, tudzież mnóstwo przedwojennych i powojennych czasopism. Była też tam niezwykle ciężka, ze staliwa zrobiona, zielona froterka oraz kilka map, w tym jedna szczególna - całkiem nowa (pachniała jeszcze farbą); była to polityczna mapa Europy sporządzona przez Niemców w czasie okupacji (chyba z 1941 roku pochodziła). Tęże mapę i chyba parę ksiąg starych podarowałem szkolnemu muzeum.

    Ponoć muzeum to istnieje, choć szkoła zatraciła swój sławny dawny charakter. Pewnie już się nie dowiem, czy ta mapa jest tam jeszcze.

572.

    Na koniec króciutki, pouczający, humorystyczny fragment z księgi pana Bolesława Prusa "Lalka", którą akurat czytam. W taki oto sposób kupiec Mincel uczył przyszłego subiekta, imć pana Ignacego Rzeckiego.

"Stary Mincel i w niedzielę bywał w sklepie. Rano modlił się, a około południa kazał mi przychodzić do siebie na pewien rodzaj lekcji.

Sag mir — powiedz mi: was ist das? co to jest? Das ist Schublade — to jest szublada.

Zobacz, co jest w te szublade. Es ist Zimmt — to jest cynamon. Do czego potrzebuje się cynamon? do zupe, do legumine potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jedne drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus — tu leży Indii. Daj mnie za dziesiątkę cynamon… O, du Spitzbub!… Jak tobie dam dziesięć razy dyscyplin, ty będziesz wiedział, ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon…"


[22.11.2021, Toruń]


4 komentarze:

  1. To prawda, dziś trzeba się mocno zastanowić, co komu przekazać, bo nie wszyscy szanują.
    Chodziłam kiedyś do pozornie biednego domu na nauczanie indywidualne, rodzina zewsząd dostawała dary, ale ubrań się tam nie prało, po co, skoro dostaną nowe?
    Andrzeju, nieustające pozdrowienia dla Waszej rodziny ( z pieskami rzecz jasna włącznie)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieustające pozdrowienia odwzajemniam.
      No właśnie, bardzo różnie bywa z adresatami tych darów. Można się łatwo zawieść

      Usuń
  2. Często bywa tak, że rzeczy które są nam potrzebne zupełnie nie znajdują zastosowania u innych.
    Często obdarowanie kogoś książką jest to tego obdarowywanego bezsensem czy też niepotrebnie wydanymi pieniędzmi....
    To tak ogólnie tylko.
    A szczególnie to .... też życzę samych NAJLEPSZOŚCI...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Akurat przypomniało mi się coś z przeszłości. W dzieciństwie nie lubiłem być obdarowywany przez jedną z ciotek - powód? odpowiadałem: - znowu ciuchy, łe.....

      Usuń