— Proszę usiąść — poprosił. — Więc mówi pani, że niedawno opuściła pani ten podwarszawski ośrodek.
— Owszem — uśmiechnęła się z niejaką zajadłością na twarzy. Wyglądało na to, że chciała coś powiedzieć. Podpuścił ją unosząc brwi, a też miał pytający wyraz oczu.
— Po wyjściu ze szpitala wpisano mi "schizofrenia urojeniowa", jednak odnoszę wrażenie, że patrząc na Pana, mam zapewne stadium początkowe, karłowate… a kiedy tak na pana patrzę, stadium chorobowe, tak, tak, stadium chorobowe u pana jest na większym poziomie, a ponadto ma pan geny Stalina…. Nie wiedział pan?
— Nie wiedziałem.
— Co… dowodów na to nie ma albo nie było? — spojrzała na niego z nieukrywaną satysfakcją.
Zanotował coś w notesie, po czym usadowił się wygodnie w fotelu i złożył splecione dłonie przed sobą, na wysokości nadbrzusza.
— Proszę kontynuować.
— Proszę wybaczyć, że się z panem droczę. Jest pan tak urokliwy, że nie umiem się oprzeć. Jeśli odszuka Pan dowody znajdzie tam, że nie oskarżam, a pytam… każdy ma prawo pytać i nikomu tego odmawiać nie można. Proszę zająć się trochę swoim życiem... ja nie jestem warta aż takiej uwagi, wszak nieszczęśliwą jestem kobietą.
Wypowiadała te słowa z pewnym namaszczeniem, powoli, tak jakby chciała, aby je zanotował, co zresztą zrobił, powtórnie otworzywszy notatnik i uczynił w nim kilka szybkich zapisków.
— Na pewno cały świat czeka na kolejną relację o Pana wielkim chorobowym cierpieniu. Ten opis to wielki wkład w światową kulturę. Jestem zachwycona.
Nie miał wątpliwości, że czeka go trudne zadanie polegające na zestawieniu objawów z jednostką chorobową. Nie było to łatwe, gdyż na samym początku opierając się o relację dyżurnego lekarza i pielęgniarkę, którzy przyjmowali pacjentkę, sądził, że ma do czynienia z chorobą dwubiegunową, tymczasem ten jej specyficzny, nieskładny i nielogiczny język jakim się posługiwała, przestawał pasować do rutynowej postaci tej jednostki chorobowej. Zaczął nawet podejrzewać, że kobieta stara się przedstawić jako osoba niepoczytalna, a nią nie jest i ta sytuacja, w którą wykreowała w rzeczywistości sprawia jej przyjemność.
— Jeśli pan kłamie, musi pamiętać, że nigdy nikomu nie wolno się do tego przyznać bo prawda wyjdzie na jaw. Pan zaś chełpi się, a tak nie da się zachować tajemnicy — kontynuowała kobieta.
Na podobnych pozbawionych sensu wypowiedziach upłynęła cała godzina. Ordynator przestał już notować.
— Skończyła pani?
Roześmiała się.
— Na dzisiaj… tak.
Wstał i poprosił, aby i ona wstała. Spojrzał na wciąż siedzącą i śledzącą ich rozmowę stażystkę.
— Pani Basiu, proszę wskazać tej pani drzwi, te którymi tutaj się dostała.
Ordynator odchodził do swego gabinetu.
— Ależ panie doktorze, ja jestem chora. Schizofrenia, rozumie pan?
Podszedł do swojego pokoju, otworzył drzwi i zamknął je niegłośno. Właściwie to nie obchodziło go już nic poza tym, że będzie musiał wypić zimną kawę.
[14.04.2022, Toruń]
Rewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji... to czy wiesz jaka jest definicja człowieka zdrowego psychicznie ? W podręczniku psychiatrii jest taki zdanie: "Człowiek zdrowy psychicznie, to ten, który z sukcesem zakończył leczenie w szpitalu psychiatrycznym"
Dziękuję, ale to kwestia inspiracji, z podpowiedzi której korzystałem... cienka jest linia pomiędzy zdrowiem psychicznym, a jego brakiem.
UsuńSkojarzenie mam jednoznaczne, czy słusznie?
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo sedno tarczy :-) Odpowiedź już była... coś w rodzaju: "Złapał Turek Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma :-)
Usuń