CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 kwietnia 2022

W CAŁOŚCI - ANTONI CZECHOW - NA WIOSNĘ

 

Aneta Karaś obraz olejny olej koty "Kotki wąsacze"



 ANTONI CZECHOW  -  NA WIOSNĘ

[Scena-monolg]

    Wczesny ranek. Zza dymnika ukazuje się na dachu młody kot z głęboką rysą na nosie. Przez pewien czas krzywi się pogardliwie, następnie mówi:

Oto macie przed sobą najszczęśliwszego ze śmiertelników! O, miłości! O, chwile rozkoszy! O, nawet wtedy, kiedy będę już tylko padliną, kiedy wezmą mnie za ogon i rzucą na śmietnik, nawet wtedy nie zapomnę pierwszego spotkania obok przewróconej beczki, nie zapomnę spojrzenia jej wąskich oczu, jej puszystego, aksamitnego ogona! Za jedno poruszenie tego nieziemskiego, pełnego wdzięku ogona, gotów jestem wyrzec się całego świata! Zresztą... po co wam to wszystko opowiadam? Nigdy nie rozumieliście kotów, gimnazjalistów i starych panien. Wy, ludzie, jesteście istoty nędzne i przyziemne; nie możecie patrzeć obojętnie na nasze kocie szczęście. Uśmiechacie się zawistnie i wymawiacie mi to szczęście: ,,Szczęściarze z tych kotów!" Ale nikomu z was nie przyjdzie do głowy zapytać, jaką cenę płacimy za to szczęście. Pozwólcie zatem, że opowiem wam, ile nas to szczęście kosztuje! Przekonacie się, że w pogoni za nim kot walczy, ryzykuje i cierpi bez porównania więcej niż człowiek.

    Posłuchajcie... Zwykle o dziewiątej wieczorem nasza kucharka wynosi pomyje. Wychodzę za nią i biegnę po błocie przez całe podwórko. Koty nie noszą kaloszy, przeto, chcąc nie chcąc, trzeba na całą noc wybić sobie z głowy wstręt do wilgoci. Na końcu podwórza wskakuję na płot i ostrożnie stąpam po krawędzi. Z dołu śledzi mnie złośliwie mój największy wróg, seter, który marzy, że wcześniej czy później spadnę z płotu i dam się przydybać. Potem jeden zgrabny skok i już jestem na szopie. Stąd mozolnie wspinam się po rynnie wysokiego budynku i stąpam po wąskim oślizgłym gzymsie. Z gzymsu skaczę na sąsiedni budynek. Tu, na dachu, czekają zwykle moi rywale. O, panowie, gdybyście wiedzieli, ile szram, blizn i guzów kryje się pod moją sierścią, toby wam włosy dęba stanęły! W zeszłym roku omal mi oko nie wypłynęło, a na trzeci dzień rywale zepchnęli mnie z dwupiętrowego budynku. Ale wróćmy do tematu.

    Zaczynam śpiewać. My, koty, jesteśmy teoretykami muzyki; trzymamy się nowej szkoły i uważamy się za jej założycieli: nie troszczymy się o melodię, tylko staramy się śpiewać głośno i długo. Pospolity mieszczuch to kiepski teoretyk, toteż nie dziw, że nie rozumie naszego śpiewu: rzuca w nas kamieniami, miotłami, wylewa na nas pomyje i szczuje nas psami. Śpiewam tak ze trzy godziny, a czasem dłużej, aż do chwili, kiedy wiatr przyniesie mi pieszczotliwe, zachęcające ,,miau". Rzucam się na ten zew jak błyskawica i następuje spotkanie z nią...

    Nasze kotki, zwłaszcza te ze składów herbaty, są nader cnotliwe. Żeby nie wiem jak kochały, nigdy nie ulegną bez sprzeciwu. Trzeba dużo uporu i silnej woli, żeby dopiąć celu. Kotka syczy, drapie ci nos, robi kokieteryjne miny… Kiedy w jej obecności rywale spuszczają ci lanie, kotka mruczy, rusza wąsami i ucieka przez dachy i płoty. Straszliwa mordęga, tak że chwila rozkoszy następuje zwykle dopiero o czwartej lub piątej nad ranem. Teraz już wiecie, ile mnie to szczęście kosztuje.

(Zadziera ogon do góry i z godnością maszeruje dalej.)


[18.04.2022, Toruń]


2 komentarze:

  1. Opowiastki o zwierzętach zawsze cieszą i uczą:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń