ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 września 2016

CO ZA TRASA!

Męcząca? No, można tak powiedzieć, że męcząca była podróż z Daganza pod Madrytem do… no właśnie….
Załadowany byłem czterema paletami gdzieś do Holandii. Po przejechaniu około 150 kilometrów spedytor nakazuje mi wracać, bo wziąłem nie te, co potrzeba, a właściwy towar miał trafić do Moenchengladbach w Niemczech. Zjeżdżam zatem z powrotem do firmy, która mnie załadowała i wyjaśniam sprawę. Okazuje się, że wszystko jest w porządku. Mam jechać do Niemiec, a holenderska firma, na która wypisano dokumenty pośredniczy tylko w zakupie.
I w końcu wyszło, że mam do przejechania (razem z tym powrotem) 2150 kilometrów. Wyjechałem zatem po raz drugi o 13.15.
Zalety:
- czterokrotnie pokonywałem przełęcz pod Samosierrą - wyjątkowo piękny, jak na Hiszpanie widok,
- przejeżdżałem, nie pierwszy raz zresztą, przez Kraj Basków i utrzymuje, że to najpiękniejszy region Hiszpanii (drugim jest Katalonia), a to z tego powodu, że rosną tutaj drzewa i są całkiem spore lasy; kolor słomiano-żółty za oknami auta nie jest już dominujący,
- przekonuję się, że we Francji nie ma już 40-stopniowych upałów, z jakimi miałem do czynienia w Hiszpanii,
- przystanąłem w pobliżu Bayonne (Baiano) nad samym Atlantykiem i pooddychałem świeżym, oceanicznym powietrzem,
- wykapałem się bezpłatnie na jednym parkingów przed Bordeaux - po hiszpańskiej gorączce prawdziwa ulga,
- nareszcie pierwsza kwadra księżyca, a kiedy jeszcze nie wzszedł, cudownie gwiaździste niebo w Gaskonii,
- przespałem się całe dwie godziny.
Wady:
- według nawigacji mógłbym być w Moenchengladbach nazajutrz o godzinie 16.55, tymczasem w Belgii czekał na mnie 50-minutowy korek, którego ominąć nie było sposobu, gdyż rozwinął się on tuz przed wjazdem na remontowany właśnie wiadukt nad rzeką,
- kolejny korek napotkałem już w Niemczech - spłonął mini van - renówka, volkswagen lub ford - trudno powiedzieć. Straż przybyła po 15 minutach i mam nadzieję, że panowie strażacy wzięli z sobą szufelki, bo z auta został jedynie szkielet. Nic nie wiem o ofiarach zdarzenia,
- i w końcu nie zdążyłem na czas, na 17.30. Zajechałem do otwartej firmy, wysiadłem z auta i wybrałem się na poszukiwanie kogokolwiek, licząc jeszcze na to, że ktoś mnie rozładuje. Nie zastawszy żywej duszy wróciłem do auta i okazało się że brama została zamknięta (później okaże się, że zamyka się automatycznie o konkretnej godzinie). W taki to sposób zostałem uwięziony.
Po dwóch godzinach z opałów wybawił mnie pracownik „security”, który rutynowo sprawdzał obiekt zakładu.
W końcu wyjechałem z miejsca odosobnienia i zaparkowałem renówkę na zewnątrz zakładu.
Nadeszła pora na uzupełnienie dwugodzinnej drzemki kolejna porcją snu.

[07.09.2016, Antwerpia w Belgii]

9 komentarzy:

  1. Te hiszpańskie upały do nas przywędrowały, więc mogę sobie wyobrazić Twoje zachwyty nad świeżym powietrzem znad oceanu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całe szczęście, że pod Barcelona wieje, bo byłoby nie do wytrzymania, pozdrawiam

      Usuń
  2. Dawno mnie tu nie było. A tu Hiszpania w tle.
    Pozdrawiam Between :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj po latach... dla mnie za gorąco... pozdrawiam spod Barcelony

      Usuń
  3. Masz krzepę, by tak wędrować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no... powiedzmy, że ja, a nie moje autko... pozdrawiam

      Usuń
  4. Dla Ciebie to była trasa zawodowa, mająca swoje zalety i wady, a dla czytających fascynująca podróż przez Hiszpanię, Francję i Niemcy. Jesteś bardzo interesującym "pilotem wycieczek". Szerokiej drogi każdego dnia i niech korki Cię omijają. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... ale piszę po to, bo potem zapomnę gdzie byłem :-) :-) pozdrawiam

      Usuń
  5. Jak miło się czyta, ale rzeczywistość codzienna pełana stresu i niespodzianek.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń