ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

13 września 2016

WEEKEND POD BARCELONĄ

Weekend spędzam pod Barceloną, w cieple, ale nie w upale, przy umiarkowanie chłodzącym wietrze i prawie dwugodzinnym deszczu z nocy z piątku na sobotę. To prawie wymarzone miejsce na wypoczynek po długim i nerwowym tygodniu jazdy. Po towarzyszącym mi France Musique we Francji, włączam niezłe, klasyczne RN Classica - taki nasz program drugi polskiego radia. Dlaczego? Generalnie wybieram klasyczne granie, gdziekolwiek bym nie był, bo inne rozgłośnie brzmią niemal identycznie i to niemal w każdym zakątku Europy (no może poza włoskim radiem Suby). Słucham więc i Hendla i Correliego, i Mozarta, popisuje sobie od czasu do czasu, no i udało mi się skończyć zbiorek dwu, połączonych tematycznie dłuższych opowiadań Bogdana Loebla pod wspólnym tytułem „Nie zabijaj”. Opowieści ciekawe. W pierwszej „Zabij ją i wyjedź z tego miasta” Loebl snuje opowiadanie o młodzieńczych przeżyciach bohatera, który, niedopuszczony do matury, próbuje z kolegą, Michałem zdobyć w przestępczy sposób pieniądze, choć ważny jest również w tym opowiadaniu wątek pierwszej miłości do Katarzyny, córki piekarza. Dokonanie napadu ma być niejako swoistą zemstą za niepowodzenia szkolne oraz Andrzej chce w ten sposób zaimponować dziewczynie. Na dzień przed planowanym czynem, zastaje (podglądając) dziewczynę w bardzo niedwuznacznej sytuacji z paroma panami i wyjeżdża z miasta. W drugiej opowieści, tytułowej „Nie zabijaj” Andrzej, już jako znany reżyser filmowy wraca do rodzinnego miasteczka, gdzie świętowana jest okrągła rocznica powstania liceum, do którego chodził. Przyjeżdża też po to, aby zrobić film, lecz głównym motywem powrotu staje się stanięcie twarzą w twarz z Katarzyną, dzisiaj zamężną kobietą, matką dwojga dzieci. Chciałby też „przemówić” do rozsądku ludziom, którzy ongiś urządzając orgię z młodymi maturzystkami, de facto zmusili go do wyjazdu z miasta. Ciekawy, choć może niezbyt oryginalny motyw powrotu do lat minionych, tak często spotykany w literaturze oraz sprawnie zarysowane postaci prowincjonalnego miasteczka to z pewnością atuty opowiadań Bogdana Loebla. Czytając tę książkę mimowolnie wraca się do własnych wspomnień z czasów, kiedy życie stało otworem, także dla niepokornych.
Zanim jeszcze znalazłem się w Katalonii, czekały mnie dwie trasy: jedna z Belgii z Kontich i samej Antwerpii, a podążałem do małej, francuskiej wioski położonej gdzieś pomiędzy Dijon a Auxere, Baigneux. To wyjątkowo rolniczy obszar położony w górnym biegu Sekwany, na pograniczu Burgundii i Jury. W Baigneux przepięknie świeciły gwiazdy, gdyż sama miejscowość pogrążona była w absolutnej ciemności.
Stąd udałem się dnia następnego za Auxere do Appoigny, aby zawieźć 6 palet aż pod hiszpańską granicę, za Perpignan do Pollestres. I znów z Burgundii przedostałem się do Owerni, tankowałem auto w Riom, gdzie poprzednim razem poszedłem z czeskim kierowca na piwo i przejeżdżałem obok miejsca, w którym uległo awarii sprzęgło w renówce numer jeden przed ponad miesiącem. Dalej najpiękniejszą we Francji autostrada w stronę Montpellier. Na parkingu przy autostradzie w Garabit miałem nadzieję nawiązać internetowe łącze - zwykle było, ale nie tym razem. Ale skoro już zatrzymałem się, przekąsiłem co nieco i przespałem dobre trzy godziny przed dalszą drogą. Zajechałem do Pollestres o czasie, a rozładunek przebiegł bez przeszkód - był piątek. Cofnąłem się do Perpignan, aby zrobić ostatnie podczas tej trasy zakupy i, o dziwo, napotkałem znakomite łącze przy McDonaldzie. 
A potem oczekiwanie na kurs w trzydziestoparostopniowym upale, niestety bezowocne i wreszcie trasa na pusto w okolice Barcelony. Kolejny kurs prawdopodobnie w poniedziałek rano.
A teraz znów upragniony deszcz i burza, i w miarę znośna temperatura - 23 stopnie. Sen nie powinien być problemem.

[10.09.2016, Sabadell pod Barceloną, Katalonia, w Hiszpanii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz