CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 września 2016

KAMYCZKI - NAZYWANIE ŚWIATA (23) KSIĘGA

W tym zamęcie myśli krążących po gabinecie, gdzie czuć było nade wszystko zapach papieru i druku, i wyczuwalny był swąd pleśni, może jeszcze innej wszechobecnej woni, w tym zamęcie zapomniał o filiżance kawy postawionej na biurku tuż przed siedemnastą, a była to godzina, o której powracał do świata rzeczy realnych, do rzeczywistego zmysłu smaku, co rozpoznawał właśnie zaparzoną kawę i rogalik z francuskiego ciasta wypełniony różaną konfiturą.
Ona przez uchylone drzwi spoglądała na niego; podsłuchiwała go oczami i kiedy wskazówki zegara ściennego zawieszonego w gabinecie, zegara, który z tego miejsca przy drzwiach był widoczny, wskazały piątą dziesięć po południu, ośmieliła się wejść do miejsca jego pracy, choć przecież wiedziała, że on podwieczorki jada w samotności, w odróżnieniu od śniadań, obiadów i kolacji spożywanych zawsze we dwoje.
Podeszła do niego sunąc po wyfroterowanej podłodze w miękkich skórzanych, obitych króliczym futerkiem łapciach. Stanęła nad nim, wsłuchanym w słowa jakie wypowiadał w milczeniu, wodząc wskazującym palcem po linijkach tekstu otwartej Księgi. Ocknął się po zakończeniu akapitu nie patrząc na nią, tak jakby instynktownie wyczuł jej cichą obecność. Odwrócił się i wtedy ich spojrzenia spotkały się na ułamek chwili, po czym ona przeniosła swój wzrok w stronę filiżanki wypełnionej czarnym napojem i porcelanowego talerzyka, na którym spoczywał rumiany rogalik. Westchnął głęboko, a jego szare oczy, w których odbijał się promyk świetlny gabinetowej lampki, zdawały się zdradzać i zaniepokojenie, i chęć przeproszenia jej za to, że zapomniał o skromnym posiłku, jaki dla niego przygotowała; zapomniał też przez niedomknięte drzwi wyrazić na głos zachwyt nad aromatem kawy i przepysznym chrupkim ciasteczkiem nasyconym bajecznym nadzieniem o silnym posmaku płatków róży.
Miała już odejść, gdy powiedział „zostań”, przesuwając swój fotel w stronę drugiego, stojącego równolegle do węższego boku biurka; na nim zwykle siadali ci, którzy go odwiedzali.
Kobieta zagłębiła się w atlasowe siedlisko. Fotel zaskrzypiał. Nie był tak wygodny jak piękny, z mahoniowego drzewa - stara francuska robota z drugiej połowy XIX wieku.
Zanim pochwycił w palce filiżankę, przesunął w jej stronę otwartą Księgę. Wskazującym palcem zaznaczył właściwe miejsce.
„Któż może wiedzieć, co jest dla człowieka dobre w tym życiu, dopóki trwają znikome dni jego istnienia, które mijają jak cień? Kto oznajmi człowiekowi, co po nim dziać się będzie pod słońcem?”
Przeczytała.
- Chciałbym wiedzieć, co po mnie zostanie, wiesz? - powiedział. - Czy byłem dobrym człowiekiem i czy to, co robiłem, było dobre?
Spojrzał na nią, a ona wytrzymała ten wzrok dotykający jej siwych skroni.
- Gdyby tak się stało, choć niewykluczone, że ja odejdę pierwsza… gdybym ci mogła to w jakiś sposób przekazać, kiedy będziesz już tam… - spojrzała ponad cyferblat zegara - powiedziałabym, że zgromadziłeś w tym gabinecie i przylegających do niego komnatach mądrość, która marnością nie jest - zawahała się - a czy byłeś dobry? Dla mnie tak, byłeś dobry, ale najlepszy dla tych wszystkich ksiąg. Szczególnie dla tej jednej.
- „Zaiste, nie ma na ziemi człowieka sprawiedliwego, który by tylko dobrze czynił i nie grzeszył.” - zacytował
- Wiem o tym - odparła - ale to niczego nie zmienia. Choćbyś nawet więcej grzeszył…
Uniósł filiżankę do ust i zaczerpnął z niej dwa niewielkie łyki kawy. Przegryzł francuskie ciasteczko.
- Zrobiłaś wspaniałą kawę, a ten rogalik aż rozpływa się w ustach - pochwalił ją na głos, po czym zorientował się, że nie musiał powiedzieć tego tak głośno, bo żona siedziała dziś tuż obok niego.
- Cieszę się, kochanie, że ci smakuje - odpowiedziała równie głośno i aż uśmiechnęła się, dostrzegając w tym podziękowaniu niepotrzebne wzmocnienie tonu wypowiadanych słów.
Dotknął swoją kościstą szorstką dłonią przegubu jej ręki.
- A kiedy antykwariusz z Królewskiej zadzwoni, powiedz mu, że Księga nie jest do sprzedania. Nie chcę już z nim o tym rozmawiać.
- Dobrze, kochanie. Powiem, że takie jest nasze wspólne życzenie. Pozwolisz, że zostanę z tobą, aż zjesz całego rogalika i wypijesz kawę?
Nie odpowiedział, lecz zamiast tego chrupał francuskie ciasteczko bardzo powoli, a jeszcze wolniej sączył z filiżanki kawę.

[18.09.2016, Mainaschaff w Niemczech]

2 komentarze:

  1. W tej scenie nie tylko dobroć, ale i uczucie piękne widzę, dojrzałe i niesłabnące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ukrywał, że własnie o to mi chodziło... pozdrawiam

      Usuń