ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 września 2016

POMOCNE DŁONIE - KAWIARENKA (69)

Inżynierowi Bekowi udało się na czas plan zabudowy terenów rekreacyjnych przed oblicze pana burmistrza przedłożyć jeszcze z początkiem września; ten zaś aplikację do województwa złożył i na dniach pomyślnej odpowiedzi oczekuje, co do przydziału funduszy. Pan inżynier tak sprytnie pomiary wykonał, że do projektu miejsce pod dwa tenisowe boiska znalazł, co spodobało się głowie grodu, albowiem zapalonym był tenisistą i często do powiatowego miasta wyjeżdżał, aby pograć sobie, a tu masz - pod bokiem wyrosną korty własne, z których najpewniej korzystał będzie.
Pan Bek z małżonką swoją, ekonomistką pracującą w gminie poza miastem, odbyli już tygodniową podróż po Bieszczadach, gdzie zdominowali górskie szlaki i do miasteczka z nowymi siłami do pracy powrócili; on zaś czekał przy tym niecierpliwie na wiadomości w sprawie dalszych losów projektu, nad którym noce zarywał.
Po dłuższej nieobecności w kawiarence pan inżynier ze swoją małżonką Wandą gościli się z mecenasostwem przy dobrej kawie, francuskich ciasteczkach i lampce przedniego prowansalskiego wina. Rozmowa pomiędzy wspomnianymi wyżej przyjaciółmi najpierw toczyła się głównie wokół bieszczadzkich szlaków, by raptem, niepostrzeżenie zboczyć z głównej trasy na mianowicie taką:
- To niech pan mi powie, inżynierze, czy możemy na pana liczyć? - mecenas Szydełko kategorycznie wyraził zapytanie. - Pan doktor przybędzie, redaktor Pokorski również, a pan Adam z radcą Krachem jeszcze się namyślają.
- A gdzież to tym razem panowie się zapuszczają? - zapytaniem zripostował pan mecenas.
- Nie tylko panowie, bo są też i panie - zaprotestowała pani Janeczka Szydełko. - My również dopomożemy. Jedyna rzecz, że my w rękawiczkach, jak…
- … jak zaściankowe szlachcianki - dopowiedziała pani Wanda.
- A jakże, a jakże.
- Zawitamy więc, panie inżynierze do Boruckiego, którego tak wytrwale kurował nasz pan doktor. Tam ziemniaczki do wybrania i selekcji. Natomiast po sąsiedztwie czeka na nas późna, eksportowa cebula. To naszych kobiet zadanie do wykonania. Również przebrać cebulątka trzeba, w woreczki zapakować i … jazda w świat szeroki.
- Rozumiem, mecenasie.
- To, przyjacielu, w gruncie rzeczy ubodzy ludzie. Nawet może nie tak ubodzy, jak starzy. A my wszelako młodzi jesteśmy.
- Oj, panie mecenasie - westchnęła pani Wanda - ja przeczuwałam, że pod takim kątem zaplanował pan całą tę imprezę. 
- A pewnie, że pod takim, mój mężuś zawsze był wrażliwy na tę ludzką biedę… i w ogóle.
- Oj tak, znany jest z tego - stwierdził pan inżynier. - No cóż, Wandziu, chyba przyjmiemy to zaproszenie. Ma to się odbyć w przyszły piątek po pracy i całą sobotę? Pasuje. A nasze członki powspominają przy tej robocie bieszczadzkie eskapady. Mniemam, że pan radca z małżonką jednak się pojawią?
- Bezapelacyjnie. Jedynie pani Jadzi, która wynalazła dla siebie jakieś księgowe zlecenie, początkowo termin się nie zgadzał, ale pan radca telefonicznie już mnie powiadomił, że pewnie się uda.
- A pan kawiarennik? Co z nim? - dopytywał się inżynier Bek.
- No cóż, inżynierze, z panem Adamem to całkiem inna sprawa.. ale w tej kwestii niech się moja małżonka wypowie.
W tej nagłej chwili pan inżynier wespół ze swoją połowicą nabrali w pojemne, górską przygodą wzmocnione piersi powietrza.
- Otóż, drodzy państwo - rozpoczęła pani Janeczka - zapewne tej nowiny jeszcze nie znacie - w tym miejscu pani Szydełko głos swój zniżyła niemal do poziomu blatu kawiarnianego stolika. - Pani Marysia jest w błogosławionym stanie.
- A niech mnie szczęki imadła ścisną - wykrzyknął niemal pan inżynier - toż pierwszorzędna wiadomość. Najpierw u Anny i Wołodii nowe życie, ciżemkowska Joanna też przy nadziei… i teraz Maria.
- Tak to już jest, inżynierze - wtrącił pan mecenas. - Pamięta pan, jak to pani Maria stanęła przed dylematem: na studia hotelarskie się wybrać, czy też opiekować się małą Różą?
- I problem sam się rozwiązał - słusznie zauważyła pani Janeczka. - Pani Maria trzeci miesiąc ciąży nosi…
- I dlatego, znając pana Adama - uzupełniał wypowiedź żony pan mecenas - na fizyczną pracę swojej młodej żonie nie pozwoli.
- Wcale się temu nie dziwię - przyznała pani Wanda.
- A ja, tak przy okazji, mam jeszcze jedną sprawę, tylko dla pana, przyjacielu - odezwał się znowu pan mecenas Szydełko.
- Słucham z zainteresowaniem.
- Powiem panu, że w tych Rumiankach, gdzie mieszka ów Borucki, stoi przy samej szosie zapuszczony budyneczek po dawnej zlewni mleka. Otóż zadomowiła się w tym miejscu jakaś para bezdomnych z wielkiego miasta. Przyjechali pewnie koleją. Z czego żyją? Nie wiem. Wiem to, że spodobał im się pewnie ten mierny dach nad głową. Sołtys wioski tam do nich zaglądał i pani z GOPS-u również. Proponowali im jakąś kwaterę w mieście, ale wie pan, jak z takimi ludźmi się rozmawia. Jak wybiorą dla siebie kanał ciepłowniczy, budę jakąś na działce, czy wręcz pod mostem spanie, to nie ma takiej siły, aby ich przekwaterować, no, chyba, że srogi mróz ich dopadnie. Mówią, że stara zlewnia niczyja i dobrze im w niej jest… a zatem, inżynierze, czy nie mógłby pan zerknąć fachowym okiem na tę posiadłość? Może coś dałoby się zrobić jeszcze przed zimą? Pan leśniczy Gajowniczek, kiedy z nim rozmawiałem, powiedział, że o opałowe drzewo można być spokojnym… byle tylko dowieźć. Ja z kolei próbuję im załatwić byle jaką pracę, aby na powierzchnię ziemi się wydostali… czy to w lesie, czy u rolników, choć u tych drugich czas polowych robót się zakończył. Pomyślałem więc o cukrowni… tyle że owi ludzie nie stronią, jak mi się wydaje od alkoholu, ale przecież to w końcu… ludzie, prawda? Siostra Gabriela już zorganizowała dla nich żywność i ubrania…
Zamilkł pan mecenas, lecz było to milczenie na tyle znaczące, że pan inżynier z miejsca postanowił:
- Mecenasie, rzucę swoim okiem i pomogę.
Po takim zapewnieniu mecenas Szydełko zamówił u panny Karoliny kolejną porcję prowansalskiego wina i waniliowe lody.

[24.09.2016, Saint Avoid w Lotaryngii, Francja]

2 komentarze:

  1. W tym miasteczku sami zacni ludzie mieszkają i pomagają sobie wzajemnie. Niezwykła dobroć z ich słów przebija. W takim mieście chciałoby się żyć do końca.
    Serdeczności zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacnych ludzi sporo, tylko cicho o nich, bo się swoimi uczynkami nie chwalą...

    OdpowiedzUsuń