ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 września 2016

KONIEC TRASY

Ostatnia trasa poprowadziła mnie z Luksemburga (Colmar-Berg) do kraju, wreszcie do kraju… i to do samej Dębicy. Po drodze tylko Niemcy i podróż nocą, i wjazd autostradą numer cztery, Wrocław, Opole, Strzelce Opolskie, obwodnicą Śląska na Kraków.
A tam, na niepłatnym odcinku autostrady mijam od południa i wschodu to miasto tak mi znane, dostrzegam z oddali smukłe wieże klasztoru kamedułów na Bielanach (ileż to lat upłynęło, kiedym go zwiedzał i podziwiał niezwykłą akustykę jednej z cel braciszków, a czułem wtedy taką ciszę ogromną i szept oprowadzających mężczyzn zakonnika, bo kobietom przysługuje zaledwie kilka dni w roku przestąpienia progu tej ciszy)… i klasztor Norbertanek widzę nad samą Wisłą, a miasto Kraka w takiej mgle foliowej, jakbyś żar ogniska zalał wodą, aby czym prędzej wydobyć z gorącego wnętrza ziemniaka… taka mgiełka z pary wodnej się rozchodzi, narasta i tuż po południu dopiero rozpływa się w promieniach coraz wyższego słońca. Potem Łagiewniki i Bieżanów; niedaleko Nowa Huta i dalej w stronę Wieliczki, i na Rzeszów… i wreszcie Dębica.
Potem powrót przez Ropczyce, Sędziszów Małopolski, Nową Dębę i na Kielce, Piotrków Trybunalski, obwodnicą Łodzi i już na miejscu jestem wczesną nocą.
A to południe Polski, Podkarpacie - całkiem piękne ma miasteczka, czyste i zadbane. A najbardziej boli to, że na tej autostradzie A 4 piętrzą się dźwiękochłonne ekrany w miejscach zupełnie niepotrzebnych. Ech, pomysłodawcę tej kosztownej rozpusty wtrąciłbym na lat kilka do więzienia. Niechby w nim na spacerniaku doświadczył uczuć podobnych do tych jakie mają więzieni wysokim murem kierowcy jadący na wschód i na zachód.
W domu normalne jedzenie i sen niedługi, a następnego dnia do Rypina, aby zdać auto i odzyskać torby z ubraniami, kuchenkę gazową i pościel z poprzedniego autka, które ugrzęzło we Francji po awarii sprzęgła.
Tu niemiła niespodzianka. To mój ostatni kurs dla tej firmy… słowem wyrzucony jestem na bruk. Za co? Pytanie. Pewnie za to, że nieskoro mi było do dwudziestoczterogodzinnej jazdy non stop i ponarzekałem byłem na spedytorów. Nieważne. Najgorsze jest to, że jeśli ja ze swej strony rozliczyłem z dokumentów i „wnętrzności” auta wobec szefostwa, to ono nie rozliczyło się z mojego ekwipunku, którego nie mogłem ściągnąć do kraju po awarii poprzedniej renówki. Mam sobie sam jechać i odebrać to, com zostawił od kierowcy, który wyjechał już za granicę. Tego dnia nie mogę jednak udać się do domu mojego następcy za kółkiem…pojadę innego dnia, lecz czy zastanę każdy element mego bagażu? Nie wiem.
Wiem natomiast to, że taka postawa mojego byłego szefa, dla którego pracowałem jest cokolwiek zaskakująca, bo tamte autko było przecież sprowadzone pod samą posesję firmy i mogli dobrzy ludzie wyrwać z auta moje bagaże i umieścić w jakowymś miejscu, skąd mógłbym je odebrać.
Spokojnie. Także moją intencją było pożegnanie się z tą firmą, gdzie rządzi chaos i spedytorzy, którzy być może maturę mają, ale przez to nie zmądrzeli wcale. Młode to ludziska i żałosne… daj i Boże zdrowie, a jeśli mądrości dać im nie możesz, przynajmniej nad nimi zapłacz.
Spokojnie… nagrywam sobie robotę w innej firnie. Czy będzie lepsza, czy napotkam „dobrą zmianę” się okaże. Obawiam się jednak, że w znakomitej większości firm transportowych jest podobnie, bo to taka praca, w której zazdrościć można jedynie krajobrazów. Nie odpukuję więc, bo sensu wielkiego w tym nie ma. Życie samo pokaże jak ma wyglądać. Póki co wypoczywam i tylko śpię mało, zdecydowanie za mało, bo trudno mi się do luksusu  przyzwyczaić.
Ale teraz to pewnie zasnę, brakiem snu znużony.

[29.09.2016, Dobrzelin]

9 komentarzy:

  1. Z pewnością jest to bardzo ciężka praca.I pewnie faktycznie jej zaletą są tu tylko te piękne krajobrazy. Nawiasem mówiąc Polska jest przepiękna.
    Głowa do góry Andrzeju, chociaż nie jestem pewna czy "dobra zmiana" będzie faktycznie dobra.
    Życzę Ci wszystkiego najlepszego.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... no cóż, ja w takich przypadkach, Stokrotko, przywołuję tytuł pięknego, okrutnego, ale bardzo mądrego filmu Roberta Bressona: "Na los szczęścia, Baltazarze"...

      Usuń
  2. To przykre, że pracodawca tak Cię potraktował :(
    Mam nadzieję, że będziesz miał więcej szczęścia w kolejnej pracy!
    Na szczęście ofert pracy w Twoim zawodzie jest sporo.
    Trzymam kciuki za powodzenie i dobrego szefa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... dziękuję, może tym razem się poszczęści...

      Usuń
  3. Tak pracowitego człowieka to ja dawno nie widziałam. I piszesz rewelacyjnie, choćby ten fiolet mgły, czy żar ogniska zalanego wodą... Starczy na nie tylko jedną książkę.
    Niedawno jechałam do Pilzna, tereny piękne, zalesione, nic poza czubkami drzew nie zobaczyłam, wszędzie ekrany. Wiadomo, że ktoś na tym zarobił i o to chodzi z ekranami.
    Nieuczciwym spedytorom nie odpuszczać, a uczciwy pracowity pracę znajdzie, a odpocząć też trzeba.
    Życzę wspaniałomyślnego szefa i dalszej weny twórczej.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... no cóż...dziękuję ... i dziękuje ci także za to jak przepięknie przesadzasz... powtórzę się.... moze tym razem sie poszczęści.

      Usuń
  4. Czas trudny, ludzie nieżyczliwi, krajobraz przysłonięty...naprawdę dużo samozaparcia trzeba, by znaleźć w tym wszystkim coś pozytywnego i chcieć ciągnąć mimo wszystko.
    Wszystkiego dobrego życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a bo, ci powiem, ja jestem uzależniony... wiesz od czego... i stąd pewnie ta pozytywka krajobrazu ... dziękuję...

      Usuń