ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 września 2016

PRZED CZWARTĄ NOCĄ

Przede mną czwarta noc na parkingu w Sabadell. Czas wprawdzie biegnie szybko, ale stanie tyle czasu na jałowym biegu potrafi być nużące. W tej robocie to jest właśnie tak: albo jedziesz nawet 2 tysiące kilometrów, albo stoisz; albo zarabiasz i ratujesz oczy przed snem, albo kombinujesz, jak tu się nie nudzić.
Niestety w podobnej sytuacji znalazł się tirowiec z Czech, stojący tyle samu czasu, co ja, a ustawiony jest przede mną. On korzysta ze słońca. Opala się cały czas. Zwróciłem uwagę, że ma protezę prawej nogi od kolana i porusza się dzięki niej sprawnie. Chyba jednak mimo wszystko łatwiej jeździć z tą protezą, aniżeli chodzić.
Powolutku zaczynam oszczędzać wodę. Do picia mi starczy: chodzi o tę do harcerskiej kąpieli. Starczy na dwa dni. Mam wyliczone. Zresztą, wszystko mam wyliczone: ilość konserw, pomidorów, ogórka   - sztuk jeden i chleba. Ma starczyć. Nie głoduję, ale też się nie obżeram.
Stoję na takim  parkingu wzdłuż drogi. Co jakiś czas przejeżdżają samochody; to z prawej, to znów z lewej, bo po lewej jest estakada. Przyzwyczaiłem się do szumu aut i wiem, że po północy, kiedy zasypiam, ruch jest mniejszy i można sobie pospać. 
Parking jest dobry, bo oświetlony. Zawsze, kiedy jest taka możliwość, stawiam samochód przed latarnią. To niezbędny warunek. Mam wprawdzie światełko w kabinie, ale nie ma to jak to zewnętrzne.
Jakieś trzysta metrów za mną znajduje się przyjazny kierowcom McDonald. Przyjazny głównie osobówkom, bo zaparkowanie w miejscu, skąd można uchwycić internetowe łącze akurat tutaj, w Sabadell, graniczy z cudem. Około południa sprawdzałem - brak możliwości zaparkowania. Przed dwoma godzinami postanowiłem jednak tam podjechać. Wjechałem prawidłowo, stawiając auto z lewej strony, aby osobówki mogły swobodnie wyjeżdżać z fast-fooda, tym niemniej ustawiłem się na wprost znaku zakazu. Znając życie polscy policjanci wlepiliby mi mandat, bo uniemożliwiam wyjazd samochodów jadących z przeciwka.
Z internetem były początkowo kłopoty, ale udało mi się przyprowadzić do kawiarenki dwa posty. Z obecnie pisanym pozostało mi jeszcze osiem do uzupełnienia, ale nie chciałem nadużywać uprzejmości dwóch katalońskich policjantów, którzy przechadzali się tędy i owędy wokół miejsca, w którym unieruchomiłem auto. W końcu wyłączyłem laptopka, zapuściłem silnik i zaczynam cofać. Ku mojemu zaskoczeniu jeden z policjantów kiwnął do mnie ręką, abym uważał podczas wykonywania tego manewru. Spojrzałem w lusterko. Drugi policjant pokierował ruchem w taki sposób, abym mógł bezpiecznie wycofać auto. Co ja napisałem wcześniej? „Znając życie polscy policjanci wlepiliby mi mandat, bo uniemożliwiam wyjazd samochodów jadących z przeciwka.” Brawa dla hiszpańskiej policji.
A zrezygnowałem z internetu po wejściu na stronę „onetu”. Łapię się na tym, że zawsze, gdy udaje mi się przeczytać wieści z kraju, coś mnie trafia i rezygnuję z połączenia. Tak było i w tym przypadku. Powinienem był sobie zablokować wiadomości z kraju… no może oprócz pogody. Dlaczego?
Mam nadzieję, że w końcu jutro uda mi się wyjechać z Hiszpanii, bo w końcu trzeba ponownie zacząć zarabiać, a o „złapanie lenia” podczas takiego długiego postoju nietrudno. 

[12.09.2016, Sabadell pod Barceloną, Katalonia, w Hiszpanii]

2 komentarze:

  1. Złapanie lenia nie jest trudne, gorzej go przegonić gdy już się rozgości :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiego lenia? Gdyby wszyscy tak pracowali, tyle wysiłku wkładali, byłoby wspaniale.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń