ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 września 2016

NIEDZIELA JAK WIELE INNYCH

1. Dzisiaj pod Barceloną, kiedy indziej w zupełnie innym miejscu, lecz zawsze w samotności, która mniej doskwiera z racji przyzwyczajenia i z wykonywania tych zwykłych, codziennych czynności, na które nie można sobie pozwolić w tygodniu pracy. 
Po nocnej burzy, a nawet jeszcze wcześniej, po piątkowo-sobotnim deszczu, na skarpie nieopodal której stoję, pojawiło się prawdziwe zatrzęsienie drobnych białych grzybków o kapelusikach w kształcie hełmu i długich, szczuplutkich nóżkach. Grzybki przypominają nasze opieńki, choć są od nich bielsze i delikatniejsze. Ciekawe jak smakują, gdyby tak wrzucić je na patelnię i usmażyć na masełku. A może smakowałyby ten jeden, jedyny raz?
2. Jak już wspomniałem w którymś z tekstów, obecna podróż charakteryzuje się tym, że nie jadam i nie pijam nic na ciepło, a to z powodu „strzelającej” ogniem kuchenki. Owszem, dwa razy zrobiłem sobie jajecznicę i herbatę, ale z uwagi na fakt, że kuchenka gazowa strzelała coraz częściej, poniechałem jej i odtąd piję zwykłą albo gazowaną wodę. Skończyło mi się też masło - znaczy się roślinne - i jakoś zapomniałem je kupić, choć z drugiej strony podczas tych upałów trudno zachować świeżość roślinnego tłuszczu. Dzisiaj zaryzykowałem z posmarowaniem kromki chleba zakupioną we Francji pastą pomidorową, a na nią dopiero ułożyłem plasterki mięska ze słoika (bardzo dobrego, nota bene). Nie wiem, może i kto jada w ten sposób domowe kanapki; ja uczyniłem to po raz pierwszy i… rzecz ciekawa - smakuje znakomicie.
3. Zabrałem się za „Wykolejeńca” Conrada. Celowo wziąłem z sobą tę książkę (nie czytałem jej wcześniej), bo została napisana bezpośrednio po „Szaleństwie Almayera”. Jestem już przed połową i, jak to u Conrada, trzeba się przedzierać przez gąszcz psychologii, ale, trzeba przyznać, że przy cierpliwym, uważnym czytaniu powieść bardzo wciąga.
Czytanie przeplatam oczywiście z pisaniem, „porządkowaniem” dysku w laptopie, generalnym sprzątaniu auta i… praniu (oczywiście na sposób harcerski). Dzień mija niezwykle szybko. Oby w takim tempie ubywało drogi podczas kursu.
4. Tak się zastanawiam… zastanawiam się nad tym, co człowiekowi potrzeba do szczęścia, do życia. Skala potrzeb Marlowe’a się kłania. Ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj rozpatruję podstawowe potrzeby człowieka, czy inaczej:  grupy osób, nie bezpośrednio w odniesieniu do jednostki. 
Przyjmijmy, że jest wioska, albo lepiej - małe miasto, miasteczko. Jakie elementy kultury materialnej i duchowej powinny zadomowić się w przestrzeni publicznej miasteczka? 
Oczywiście na pierwszym miejscu jest człowiek, tu - grupa ludzi powiązana z sobą mniej lub bardziej trwałymi nićmi. Co dalej? Domy, budynki mieszkalne - słowem, każdy obywatel miasteczka powinien mieć dach nad głową. W miasteczku powinny się też znajdować instytucje zapewniające mieszkańcom bezpieczeństwo i ochronę, czyli ośrodek zdrowia, straż ogniowa, policja i inne niezbędne do prawidłowego funkcjonowania miasteczka, czy też zabezpieczania szczególnych potrzeb obywateli służby miejskie, łącznie z mieszkańcami, którzy zostali wybrani do administrowania miastem.
Jest rzeczą niezwykle istotną, że każdy dorosły obywatel miasta powinien być zdolny do utrzymania siebie i swojej rodziny, a w sensie rzeczowym musi go być stać na uiszczanie opłat z tytułu użytkowania swoich domostw i korzystania z miejskich służb.
O ile dorosły obywatel ma mieć zapewnioną pracę - bo do takiego rozwiązania zmierzał poprzedni akapit - o tyle osoby niepełnoletnie winny mieć dostęp do szkoły i szerzej - do oświaty, a zatem konieczną instytucją w mieście jest szkoła. Z kolei obywatele, którzy z racji poważnego wieku lub z przyczyn zdrowotnych nie mogliby się utrzymać samodzielnie, powinni korzystać z instytucji gwarantujących zabezpieczenie emerytalne lub rentowe.
Każdemu obywatelowi miasteczka konieczny jest dostęp do instytucji kulturotwórczych, jak kino, teatr, etc., szeroko rozumianej oświaty oraz instytucji, w której mógłby rozwijać sprawność fizyczną. Powolutku wkraczamy w strefę potrzeb człowieka i grupy społecznej, które można, może niezbyt precyzyjnie, określić jako potrzeby duchowe. Dla człowieka opierającego się o opokę religii będzie to świątynia - kościół; dla innych wszelkie nieformalne i sformalizowane instytucje działające w celu krzewienia wartości moralnych.
Prawda jakie to proste? Jak odkrycie Ameryki. Nie, niczego nowego nie powiedziałem. Posłużyłem się li tylko prostym, logicznym wywodem na podstawie najzwyklejszych obserwacji. Każdy w mniej lub bardziej zbliżony do mojej wypowiedzi sposób mógłby podać własną (a nie sądzę, aby była ona tak bardzo odmienna od mojej) wizję społecznych potrzeb mieszkańców miasteczka… i dalej - podstawowych potrzeb każdego z nas. 
Najbardziej interesujące jest co innego, o czym nie napisałem. Otóż jeśli wyjmiemy z tej społeczno-materialnej budowli choćby jedną cegiełkę, naruszymy całą budowlę. Wszystkie elementy muszą współgrać z sobą.
Wyjmijmy na ten przykład ośrodek zdrowia, szkołę, policję albo możliwość pracy. Czy muszę uzasadniać, dlaczego gdy nawet jeden z tych czterech dowolnie wybranych elementów zawiedzie oczekiwania obywateli, zrujnuje to ład i porządek w miasteczku?
Dla prawidłowego funkcjonowania miasta, miasteczka, wsi, ba… całego państwa, każda z podstawowych potrzeb musi być zaspokojona - nie ma wyjścia. 
Może nas nie stać jako społeczeństwo na poruszanie się najszybszymi autami i samolotami, może nas nie stać na podróże na drugi koniec świata, na księżyc, na zabijanie innych nacji, na pałace, na życie ponad stan, na polityków, którzy znaleźli sobie łatwą i uprzywilejowaną drogę do robienia fortun kosztem zabezpieczenia podstawowych potrzeb społeczeństwa.
A jak jest u nas - tam, gdzie żyjemy?

[11.09.2016, Sabadell pod Barceloną, Katalonia, w Hiszpanii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz