ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 listopada 2017

BANICJA (rob. tytuł) - 1.

Scena 1.
Z lotu ptaka krajobraz zniszczeń po gwałtownej wichurze, jaka przeszła nad lasem w górach. Widokowi połamanych drzew, nierzadko wyrwanych przez żywioł z korzeniami towarzyszy dźwięk furczących śmigieł helikoptera. 
Maszyna wzbija się do góry wprost na oślepiające słońce. Dokuczliwy, jaskrawy blask wypełnia całą powierzchnię ekranu. Pojawia się tytuł.
Scena 2.
W dalszym ciągu widok z góry zniszczonego lasu; tym razem jest to obraz nieruchomy, z jednego miejsca. Słychać mechaniczne piły. W oddali dym wydobywający się gdzieś z leśnej polany. Dym gęstnieje, przeistacza się w szarą mgłę, ta z kolei w gwałtowną śnieżycę. Po lewej i prawej stronie ciemniejącego obrazu przykuwają uwagę widza poprzeczne i pionowe rozbłyski, które w pewnym momencie gasną. Kilkusekundowa czerń. W czasie trwania tej zmienności obrazów pojawiają się napisy; ostatni przed całkowitym zaciemnieniem.
Scena 3.
Z czerni obrazu wyłania się leśny, drewniany domek, z którego dwóch frontowych okien wypełza rumiane, rozedrgane światło. Słychać odgłosy szybkich szeleszczących kroków. Pojawia się szybko idąca, tyłem do kamery, postać mężczyzny, torująca sobie drogę srebrzystym światłem latarki. To Redakcyjny Kierowca. Otwiera z łoskotem drzwi od domu. Obraz rozjaśnia się nagle. Wokół piecyka stojącego na trzech wygiętych nóżkach rozlokowały się cztery postaci. Siedzą na ciemnych, może mahoniowych krzesłach. Od piecyka bucha żar. Stalowa rura odprowadzająca pod kątem nagrzane powietrze do komina jest niemal czerwona. Podobnie żeliwny blat pieca. Po prawej stronie, przy bliższym drzwiom oknie stoi stół, na którym w dużym nieporządku stoją naczynia kuchenne, jakieś jedzenie, butelki i szklanki. Siedzący wokół pieca umieszczonego niemal pośrodku izby przerywają rozmowę. Ubrani są „po roboczemu”; z oparć krzeseł zwisają ciepłe, wełniane kurtki lub kufajki. Przybywający mężczyzna z trzaskiem zamyka drzwi i podchodzi do siedzących w izbie.
Scena 4.
Sceneria, jak wyżej.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Nie dość, że nas zasypało i nie ma prądu, to jeszcze telefon nie działa. Panowie, przecież tak nie można!
STAN (patrzy na mężczyznę ironicznie)
Co nie można? Tu w lesie w ogóle słaby zasięg, a co dopiero po takiej burzy.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Panowie, wypadałoby przynajmniej dać komu znać, że tu jesteśmy, skoro drogi zasypane.
ZWOLNIONY WARUNKOWO
To najlepiej wleź pan na drzewo i krzycz. Może usłyszą.
STARY PILARZ
A gdzieś pan zostawił kobietę w taki ziąb?
REDAKCYJNY KIEROWCA
Poszła na wzgórze gdzie te powalone sosny poszukać właśnie zasięgu.
STARY PILARZ
Niedobrze puszczać ją samą. Nic nie wskóra. Nadajnik musi być uszkodzony.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Orientują się panowie, jak długo to może potrwać?
SAMOTNY
W taki mróz, jak wpadnie w zaspę, daję jej godzinę na przeżycie.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Coś pan, coś pan! Pytam o to, jak długo potrwa usunięcie awarii.
SAMOTNY
Słyszycie? Mamy to wiedzieć. Ekscelencja niech sobie weźmie jeden z tych dwóch stołków i siądzie przy nas, bo stojąc kuprem do drzwi, przewieje go na amen. Skoczę po nią.
SAMOTNY wstaje, nawleka na siebie kurtkę, kieruje się w stronę drzwi, wychodzi. REDAKCYJNY KIEROWCA niechętnie chwyta taboret i ustawia go jak najbliżej źródła ciepła.
STAN
Wybaczy pan, ale sądzę, że nieprędko się państwo stąd wydostaną.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Ale jak to, panowie, święta za pasem, a my mamy tu gnić i czekać, aż nas odśnieżą i pozwolą nam zjechać do miasta. Jeśli nawet tych świąt nie uważacie, to mimo wszystko powinno was ciągnąć do domu.
ZWOLNIONY WARUNKOWO
O tak, ciągnie nas do domu. Nie widzi pan, jak się wyrywamy. Kobiety na nas czekają, panie redakcyjny.
Wątły śmiech roznosi się po izbie. STAN próbuje zachować powagę.
STAN
Dobry człowieku, my w czwórkę nie zjeżdżamy do domów. Spędzamy święta tutaj, przy wiatrołomach.
REDAKCYJNY KIEROWCA
A kto to pracuje w święta? Sumienia nie macie? Dla zarobku?
ZWOLNIONY WARUNKOWO
Nie inaczej, dla zarobku. Gdybyś pan spojrzał się za siebie, to za tymi łóżkami ujrzałbyś pan wypełnioną prowiantem na cały miesiąc szafę, a i to nie wszystko, bo w komórce mrożone, wędzone przez nas kiełbasy i sklepowe kurczaki.
STARY PILARZ
I samogon od dziadka Pasiecznego, zapomniałeś?
ZWOLNIONY WARUNKOWO
…i samogon.
STARY PILARZ
Takiego samogonu z żyta, panie, nigdyś pan nie pił. Głowa nie boli, a wiele nie wypijesz, bo powołując się na swoją własną degustację ma chyba z siedemdziesiąt procentów.
REDAKCYJNY KIEROWCA
Ale ja, panowie, muszę być przed świętami w domu.
ZWOLNIONY WARUNKOWO
To na co pan czekasz? Uruchamiaj pan swoją gablotę i jazda.
Kamera zbliża się teraz do piecyka i skupia na jego purpurowiejącym, żeliwnym blacie. Rozmowa trwa, lecz zakłóca ją syczenie ognia. Przeskok kamery w stronę otwierających się drzwi, w ich progach ukazują się SAMOTNY i KOBIETA.
(...)

[pisane w dniu 27.11.2107, "Dobrzelin"]

3 komentarze:

  1. Scenariusz przymusowej banicji w górach gotowy, nic tylko kręcić. Ciekawe może być zakończenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, do zakończenia sporo jeszcze brakuje... również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń