ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 listopada 2017

NIEPORZĄDEK

- Po raz kolejny będzie to nieuporządkowany wpis. „Inwazja słów” drzemie, czekając na realizację pomysłów: tych, które wymagają zakończenia i tych nowych, które już zdążyły zagnieździć się w głowie.
- Czy ktoś uwierzy, że jednym z powodów opóźnień jest ból opuszka palca wskazującego prawej dłoni, a że pisuję dwoma wskazującymi palcami, tedy łatwo obliczyć, że zachowuję jedynie pięćdziesiąt procent klawiaturowej sprawności?
Zaiste szkolna to wymówka.
- Korzystam z tego i słucham Bacha, zwłaszcza jego kantat, którym w kawiarence mam zamiar poświęcić trochę miejsca. Kantaty szczególnie przystają do listopadowo-grudniowych wieczorów i poranków; także barokowe opery - będzie również o nich.
- Prawdę powiedziawszy, oczekując na przerwanie drzemki słów inwazji, chciałem sobie pofolgować, przytaczając trzy anegdoty z tak zwanego życia oraz popełnić dłuższy tekst o historii. Jednakowoż nieco przeraża mnie rozwlekłość przedstawienia (w zamysłach) mojego specyficznego „podejścia” do historii, odkładam tę harówkę na później, kiedy będę bardziej wyspany, a i moje odczucie chłodu nie będzie tak silne jak obecnie; czuję jak moje ciało domaga się ogrzania, inaczej naziębienie mnie nie minie. 
- Siostra sprawiła mi niespodziankę. Dostałem „Wariacje na najniższej strunie” Fuksa i w ten sposób musiał kolejny raz wypożyczać tej książki z biblioteki.
- W mojej internetowej telewizji wyświetliłem sobie „Człowieka z M2” z Igą Cembrzyńską i Wiesławem Michnikowskim. Fabularny film krótkometrażowy o urojonej zdradzie. W latach sześćdziesiątych, a także na początku siedemdziesiątych powstało sporo krótkometrażowych filmów ze znakomitą obsadą aktorską. Gatunek ten wprawdzie nie zanikł, ale umarł bezpowrotnie klimat tamtych filmów.
- Spoglądam co jakiś czas w okno, a tu jesień, liść ostatni już spadł. Jesień, deszcz zmył butów Twych ślad. Jesień idzie ku mnie przez park.
- Koty (matka z córką?) czekają na poranną i wieczorną porcję smaczności. Wręcz się jej domagają. Koty to dranie, myślę sobie, potrafią skutecznie wzbudzić pocałunkami miauczenia litość, co z pewnością nie podoba się wielu lokatorom bloku. Niestety nie ma już miejsc w schronisku dla kotów. Poszukiwania nowych właścicieli trwają. Jeśli okażą się bezskuteczne, koty zmarzną zimą, ale przynajmniej nie będą głodne.
- Tymczasem wczoraj minął miesiąc, jak list przyniósł mi listonosz, a dziś tylko nosi liście tu wiatr.
- Fuks już w trzecim akapicie „Wariacji…” pisze tak: „Obrazki na ścianach westchnęły, a wiedeńska babunia wisząca w złotej ramie na ścianie, na chwilę postawiła oczy w słup. Burza! Ileśmy ich już w tym roku przeżyli! Na myśl o monotonnym szumie deszczu, towarzyszącym dalekim cichym grzmotom, całe ciało ogarnął bezwład, a powieki ciążyły, jakby zapaść chciały w sen. Miś pacnął na kanapę i zasypiał rozrzuciwszy ręce i nogi, jak niedźwiedź Muk, gdy się upił w Zameczku Królewny. Subtelna tancerka w szklanej gablotce, która dość niechętnie patrzyła na misia, naburmuszyła się, spuściła oczy i również zaczęła zasypiać, wyglądała jak królewna, którą ukłuł cierń róży, albo Panienka na świętym obrazku. A babunia, chociaż skądinąd misia dość lubiła i nawet podtykała mu słodycze, które wyciągała skądś spod obrazu, nie była zadowolona, że się tak leniwie rozwala, toteż nim zamknęła oczy, szepnęła do śpiącej tancereczki:
- Moja śliczna mała panieneczko! Ma panienka rację, że nie zważa na tego misia. Przecież panienka jest z Miśni, a on tylko z jakiegoś praskiego sklepu z zabawkami. No, a wy - zwróciła się do nas, zebranych w pokoju, wiedeńskim akcentem - wy się idźcie położyć. Przynajmniej będzie w tym domu znowu trochę spokoju.” Co za wyobraźnia!
- A miał być ten wpis nieuporządkowany, ale krótki. Tymczasem oddaję jeszcze głos radosnemu dniowi… uruchamiam wspomnienia…  to, to radosny był dzień, gdy zapewniałaś mnie, że nic nie rozdzieli nas już, że co dzień list będziesz słać do mnie! 
- A chociaż akurat teraz jest cieplej niż jeszcze parę dni temu, to nieuchronnie jest już jesień, liść ostatni już spadł. Popatrz - plaża jak biały kwiat. Zima idzie ku mnie przez park.



[pisane 24 i 25 listopada 2017 roku, "Dobrzelin"]

4 komentarze:

  1. Wstyd straszliwy bo ja "Wariacji..." nie czytałam.
    Ale i tak mi życia nie starczy aby wszystko co wartościowe przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i ja wszystkiego nie przeczytam... a "Wariacje..." to tak przez przypadek i nie żałuję...

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy ten Twój nieporządek, zbiór refleksji, niby lekkich, mimochodem spisanych, ale to tylko pozory:-)
    Pozdrawiam z pochmurnego Inowrocławia z bólem głowy, och ta pogoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a bo Ci powiem, że nawet w nieporządku jakiś porządek panować musi... współczuję, mając nadzieję, że wysłałaś już ten ból do wszystkich diabłów...

      Usuń