ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 listopada 2017

TRANSPODRÓŻ (15)

strumień 16.
Spacerując pięknie odnowionymi uliczkami bajecznie położonymi w centrum Vigo, zaskakuje mnie to, że niewiele jest tam sklepów spożywczych, trafik, knajp i kawiarni; nie ma też zbyt wiele banków.
Gdzie sięgnąć wzrokiem tam salony piękności, medyczne i paramedyczne gabinety, salony z kosmetykami i apteki.
Człowiek stara się być piękniejszym niż jest, zdrowszym niż pozwala mu na to natura; chce być zadbany i ma się podobać - to gwarancja życiowego sukcesu.
Widziałem jedną księgarnię.

strumień 17. 
A kiedy po drugiej drzemce podczas ostatniej podróży z Hiszpanii do Francji włączyłem hiszpańską „klasyczną narodówkę”, dostałem solidnego kopa na dalszą jazdę.
Najpierw Erik Satie i trzy jego „Gnossienne”. Ten pierwszy, najwspanialszy, sprokurował mnie nie tylko do podkręcenia głośności radia, ale i pozbawił moje oczy resztek snu.
Gnosienne 1 nie było oczywiście tak przepięknie zagrane jak przez Nanniego, ale poruszyło do głębi (Nanni gra inaczej - dyskretnie oddziela współbrzmiące dźwięki [rubato?], spowalnia tempo gry, mocniej akcentuje kontrastujące z niskimi, energicznie  zarysowanymi brzmieniami wydobywającymi się spod palców lewej ręki z prowadzeniem prawą muzycznego tematu, dzięki czemu uzyskuje pełnię tajemniczej, gotyckiej atmosfery uczuć kompozytora).
Potem zagrano arię z opery Bizeta „Poławiacze pereł”. Przedstawiłem już ją w kawiarence w wykonaniu Wiesława Ochmana. Tutaj zaśpiewał - jakże mogło być inaczej w Hiszpanii - Placido Domingo.
Przypomniał mi się ojciec, który uwielbiał te melodię.
Później, już we Francji, Frédéric Lodéon prezentował przez półtorej godziny arie wykonywane przez Pavarottiego. Była wśród nich ta, którą uwielbiam - z „Tosci” Pucciniego.
Jak można w takich okolicznościach przyrody ożywionej czuć zmęczenie?

strumień 18.
Chodzi za mną jak cień chęć i potrzeba przeczytania po raz kolejny „Wariacji na najniższej strunie” Fuksa. Chyba nic takiego się nie stanie, gdy poproszę o tę, nie tak dawno przecież wypożyczoną w bibliotece, książkę… ogromna to odrobina przyjemności dla mnie.

[pisane w Botans koło Montbeliard we Francji, w dniu 12. listopada 2017 roku]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz