ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 listopada 2017

TRANSPODRÓŻ (11)

strumień 14.
Trasa z Northants w Anglii do Vigo w Hiszpanii liczyła w sumie nieco popnad 2200 kilometrów i pokonaliśmy ją we trzech: ja (mniejsza o mnie), Piotr, który odwiedził raz „dom” w Campigneulles Les Grandes, okazując się przy okazji znakomitym kucharzem oraz Jurek, z którym przez trzy kolejne kursy, począwszy od marca tego roku w „domu” przebywałem.
W różnym czasie pokonywaliśmy promem Kanał La Manche (ja razem z Piotrem, do Jurek musiał dłużej czekać na załadunek); potem, już we Francji spotkaliśmy się między Tour a Bordeaux na jednym z parkingów przy trasie. Jurek dojechał do nas, ale że nie był wyspany, został na parkingu dłużej, a ja z Piotrem pomknęliśmy dalej, aby spotkać się przy autostradzie Madryt - Vigo, 178 kilometrów od celu.
Rozłączyliśmy się z Piotrem pod Bordeaux (obawiając się korka, wybrał inną trasę), tak że po zatankowaniu auta w Briarre, na ostatniej „Essówce” we Francji, wjechałem do Hiszpanii sam. W Kraju Basków, w atlantyckich Pirenejach i dalej, jadąc w stronę Burgos najpierw ulewa z gradem, później bez deszczu, sucho i lekki przymrozek. 
Analizując trasę, doszedłem do wniosku, że nie muszę się spieszyć; pozwoliłem sobie na dłuższą przerwę na posiłek i toaletę jeszcze we Francji, a w Hiszpanii jechałem tak, abym nie musiał napoczynać drugiego zbiornika paliwa. Podczas jazdy wyszukałem zresztą stację paliw akceptującą firmową kartę i zboczyłem parę kilometrów, aby się do niej dostać. Piotrek zaproponował sms-em mnie i Jurkowi spotkanie na jednej ze stacji Repsol. 
Kiedy dojechałem do nich - spali. Rozbudziłem Jurka, dziwiąc się, że Piotr wybrał postój aż tak daleko od celu. Postanowiłem więc ruszyć dalej i zrobić sobie ewentualną drzemkę już na miejscu, a przy okazji pomyślałem sobie: - Panowie, czy to nie przesada z tym spaniem? Wszelako spaliśmy już dosyć - 3 godziny - co powinno wystarczyć na 40-godzinną podróż. Jesteśmy przecież w pracy!
Dotarłem do centrum Vigo około piątej rano, ale aby znaleźć dokładny cel podróży (salon „Profecional Make up” - wieźliśmy tam jego wyposażenie), zmajaczyłem ponad dwa kwadranse. Do rozładunku o 7.30 zostało mi półtorej godziny, które z wielką przyjemnością przespałem. 

[pisane w Vigo, Galicia w Hiszpanii, w dniu 9.listopada 2017 roku]

2 komentarze:

  1. Zadziwia mnie różnorodność przewożonego przez Ciebie towaru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... owszem, wozi się różne rzeczy... zdarzyło się przewozić dwukilową paczkę, jadąc z nią pięćset kilometrów :-)

      Usuń