CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

05 listopada 2017

TRANSPODRÓŻ (6) PARYŻ - BARCELONA

Nieszybka ale długa trasa z Paryża do Barcelony, a wcześniej…
Z Anglii na poniedziałek miałem w Paryżu dwa rozładunki, niedaleko siebie, jakieś 3,5 kilometra, ale za to w samiutkim centrum. Aby dotrzeć na pierwszy z nich punktualnie musiałem dokładnie rozważyć, o której godzinie wyruszyć z Grandvillers, gdzie spędziłem noc z niedzieli na poniedziałek. No i proszę sobie wyobrazić, że pojawiam się na pierwszym rozładunku na czas, punktualnie o ósmej, ale ręczne rozładowanie zabiera mi sporo czasu, a ponadto jakiś francuski kierowca większą ciężarówką blokuje mi wyjazd. Nie jego wina. W tym miejscu, w środku Paryża uliczki są wąziuteńkie i wystarczyło, aby jakaś osobówka zaparkowała dwadzieścia pięć centymetrów poza wyznaczonym przez linie miejscem i ciężarówka nie może skręcić w prawo. Jechać w tył też nie można, bo wskutek pracy śmieciarki zrobił się kolejny korek. Wysiadam z auta i pomagam Francuzowi wybrnąć z tarapatów. Po kilkunastu manewrach udaje mu się „na styk”, nie zahaczając osobówki, wykonać skręt, który i mnie pozwoli opuścić miejsce rozładunku. 
Do kolejnego sklepu, gdzie mam zostawić towar mogę wprawdzie dojechać, ale ze znalezieniem miejsca do zaparkowania auta jest problem. W końcu jednak mi się udaje. Opuszczam tę wąska uliczke w IV dzielnicy i jadę już, aby, jak się okazało, służyć swoim autem do przeprowadzki młodej pary narzeczonych z Paryża do Barcelony.
W trójkę załadowujemy renówkę w rozmaite dobra, spośród których najcięższe są chyba książki zapakowane do kartonowych pudeł. Ale była też jakaś szafka, dwie stojące lampy, rower i gruby, dwuosobowy materac. Wyjeżdżam z Paryża tuż przed południem. Młoda para we wtorek rano wylatuje do Barcelony samolotem. Umawiamy się, że będę przed ich nowym miejscem zamieszkania w środę, czyli dzisiaj rano, tj. pierwszego listopada.
Doskonale wiem, że mam sporo czasu i zdążę na pewno, a zatem uruchamiam odwieczne zamiłowanie do oszczędnej jazdy, która da w efekcie spalanie oleju napędowego w granicach 8,8 litra na 100 km (norma firmy jest 11,5 litra).
I znów jadę przez Burgundię, potem Owernię, podjeżdżam pod Riom, gdzie przed ponad rokiem, pracując w innej firmie, straciłem skrzynię biegów i musiałem wrócić do kraju samolotem, mijam Clermont Ferrand, podążam najpiękniejszą we Francji niepłatną autostradą A75, kierującą się na południe, niemal pod Montpellier, a później skręcającą na zachód w stronę Beziers i Narbonne. Zatrzymuję się po drodze na znanych już parkingach na Aire de Garabit i Aire de Poulain.
Na tej drugiej zatrzymałem się trochę dłużej (przedwieczorny obiad, uzupełnienie zapasów wody i sprzątanie kabiny auta).
Ciekawa obserwacja: zmierzchało a ja byłem akurat zajęty sprzątaniem, gdy przede mną, ukosem, staje bodajże renówka clio. Słyszę, że ktoś z niej wysiadł. Zerkam potem przez przednią szybę swojego auta i widzę, jak dwie postaci, nie dalej niż metr od przodu mojego auta klęczą, tak jakby czegoś szukali. Pierwsza moja myśl była taka, że upuścili kluczyki od samochodu, a może nawet wpadły im one przez kratę do kanału ściekowego. Zaraz, zaraz, myślę sobie, ale w tym miejscu nie ma kanału. No i stałem się przypadkowym świadkiem rytualnych modłów dwóch muzułmanów. A jakże, klęczeli na dywaniku, zwróceni twarzą ku wschodowi. Przez chwilę pomyślałem sobie, jak silna musi być ich wiara, która nakazywała im pomodlić się do Allacha na parkingu, w miejscu jak najbardziej publicznym. Jednocześnie przypomniałem sobie o merze (może to był ktoś inny), który w myśl francuskiego prawa, oddzielającego religie od państwa, sprzeciwił się postawienia krzyża przy pomniku Jana Pawła II. Już kiedyś o tym pisałem, że poznając obyczaje państwa, w którym ma się sposobność przebywać, należy zaakceptować te zwyczaje nawet wtedy, jeśli kłócą się one z naszymi osobistymi odczuciami - nie ma innego wyjścia.
Późnym wieczorem mijam Perpignan, chyba jedno z najcieplejszych miast we Francji, a po północy granicę z Hiszpania w Perthus. Do Barcelony (też okolice centrum) dojeżdżam, nie spiesząc się o trzeciej nad ranem. Stawiam auto na pustym tej nocy parkingu dla motocykli tuż przed blokiem, w którym, jak sądzę, są już Francois ze swoja narzeczoną.

[w dniu 1. listopada 2017 roku, w Barcelonie, Katalonia, Hiszpania]

4 komentarze:

  1. Myślę, że trzeba wydać te podróże i dodać informacje dla kierowców tras międzynarodowych. To by był hit!
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm... natomiast ja opisuję po to, aby na jeszcze starsze lata móc sobie cokolwiek przypomnieć... pozdrawiam

      Usuń
  2. Ciekawe czy u nas na rynku pozwolono by jakiś meczet postawić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a dla mnie cały problem zasadza się w tym, że we Francji, jak w żadnym innym kraju, w centralnym punkcie miejscowości stoją kościoły, puste wprawdzie, ale stoją... i ich jakoś nie wyburzają :-) ... pozdrawiam

      Usuń