ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 listopada 2017

TRANSPODRÓŻ 24

strumień 24.
1.
Wydawało mi się, że jadąc z Miluzy (Mulhouse) do Seclin, niedaleko Lille z jakimś potwornie wysokim bankomatem, załapię się jeszcze w piątek na jakiś kurs. Tymczasem spędzam w Seclin pozostałość piątku, dzisiejszą sobotę i najprawdopodobniej jutrzejszą niedzielę. Czyżby szukano dla mnie kursu powrotnego do kraju? Zaznaczyłem, że od początku nadchodzącego tygodnia powinienem wrócić do Polski. Zobaczymy.
W Seclin znalazłem sobie miejsce na nocleg na samym obrzeżu strefy ekonomicznej, gdzie miałem rozładunek. Cicho tu i samotnie. Wczorajszej nocy młodzi zapewne amatorzy szybkiej, samochodowej jazdy urządzili sobie nieopodal tor wyścigowy, ale że wcisnąłem się w sam koniec ślepej uliczki, nie przeszkadzał mi ani warkot silników, ani też pisk opon; miałem też pewność, że w tę moją spokojną uliczkę nie wjadą.
Za dnia i wczesnym wieczorem przelatują nade mną samoloty startujące z lotniska w Lille, ale także ten hałas mi nie przeszkadza.
O niecały kilometr stąd jest McDonald i sąsiadujący z nim przez ulicę KFC. Tam znajduję w miarę szybki internet. Dzisiaj podjechałem tam przed jedenastą. Zostałem do wpół do pierwszej, bo na parkingu zaczęło się robić tłoczno. Zwykle w takich przypadkach rezygnuję z łącza i wyłączam laptopa. Nie lubię przeszkadzać miłośnikom frytek i hamburgerów. Jutro pewnie znów podjadę w to miejsce na jakąś godzinę czy dwie.
2.
Tak sobie pomyślałem, że politycy kojarzą mi się z półgłówkami, znaczy się z osobami o nader przeciętnej, by nie powiedzieć znikomej inteligencji. Zapewne nie wszyscy, ale większość z nich. Niski iloraz inteligencji łatwo daje się zauważyć u zdecydowanej większości pierwszoplanowych, gadających głów, to znaczy takich, których władze partii wyznaczają do kontaktów z mediami. A wyznaczają zwykle takich wygadanych, uważając, że sobie poradzą. Najczęściej jednak sobie nie radzą, ale że władze opozycyjnych partii również wyznaczają do publicznych wystąpień podobnie niedouczonych i źle wychowanych towarzyszy partyjnej niedoli, przeto stan równowagi zostaje zachowany.
Pozostaje jeszcze cała rzesza lokalnych kacyków, dla których dostanie się do parlamentu to cud na miarę podróży kosmicznej, jedyna okazja, aby się gdzieś pokazać, bo w przeciwnym wypadku byłoby się bardzo przeciętnym Kowalskim, co to ledwie wiąże koniec z końcem, ale że z jakichś tam powodów w partyjnej wierchuszce doceniono jego wierność, bierność i posłuszeństwo, dostąpił zaszczytu bycia posłem czy senatorem.
Wyobraziłem sobie takiego kacyka odwiedzającego szkołę w związku jakimś szczególnym dla niej dniem, jakąś narodową rocznicą czy świętem. Przemawia taki za prezydialnym stołem, siląc się na pochwały dla dyrekcji, podlizując się nauczycielskiemu gronu, przymilając do szkolnej dziatwy. Odnosi się następnie do obchodzonego właśnie święta, przytacza wyuczone daty i wydarzenia, a jeśli jest ambitniejszy, to zacytuje, albo z odczyta z kartki jakowąś myśl mądrzejszego od siebie, myśl, która już w trakcie jej wypowiadania wylatuje mu z głowy.
Następnie przysłuchuje się szkolnej inscenizacji, recytacji czy pieśniom przy akompaniamencie pianina lub też puszczonej na kompaktowym odtwarzaczu płyty. Przysłuchując się oczywiście nie odróżnia Brzechwy od Konopnickiej, Tuwima od Staffa czy Miłosza od Szymborskiej. Widocznie zapomniano mu podłożyć pod nos programu.
W końcu udaje się na bezalkoholowy poczęstunek, podczas którego z wielką estymą rozpowiada się o swoich parlamentarnych pracach i wystąpieniach, a jednocześnie ubolewa nad niedoskonałością posłów opozycji, którzy jedyne co potrafią robić to przeszkadzać w stanowieniu jedynie słusznego prawa.
Czasami coś taki kacyk przyobieca, dopowiadając, że w miarę sił i możliwości uczyni dla lokalnej społeczności coś takiego, czym cały świat zadziwi.
Ponieważ uczniowie mają zwykle wolne w czasie tego poczęstunku, uwielbiają wizyty lokalnego kacyka i chętnie widzieliby go w szkole co miesiąc, gdy tymczasem pojawi się on ponownie dopiero tuż przed kolejnymi wyborami.
3.
W dalszym ciągu Wiesław Myśliwski. Zapraszam do jednego z cytatów z „Ostatniego rozdania”. Tę myśl mógłbym przypisać sobie, gdybym spróbował ją wyrazić tak pięknie, jak uczynił to pan Wiesław.
„Sława stolarska trwa przynajmniej dotąd, dopóki te okna, drzwi, meble służą ludziom, a bywa, że służą przez pokolenia. Kto wie, czy sławy stolarskiej nie można by porównać ze sławą odkrycia, że ziemia jest okrągła. Przesadzam? Z pewnością, lecz cóż ma człowiek z tego, że przestała być płaska? Czy to mu w czymś ulżyło, czy, powiedzmy, mniej cierpi?” 
Jakże to piękne i mądre słowa.

[pisane w dniach 18/19.11.2017, w Seclin, Nord, we Francji]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz