CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 listopada 2017

GŁÓWNIE O MIŁOŚCI

„W takiej chwili bowiem, gdy ojciec nagle wyjeżdżał na dziesięć dni i wychodził z gabinetu w skórzanym płaszczu, z granatową walizeczką, Rużenka i Gini, chociaż z sobą prawie nie rozmawiają, zgodnie odczuwali, że się jego boją”.
I będzie tak jeszcze dwukrotnie, w krótkim odstępie czasu: Rużenka i Gini prawie nigdy z sobą nie rozmawiają.
Powtórzenia u Fuksa, ten paralelizm leksykalny, jakim się posługuje, ta jego wnikliwa i świadomie podjęta decyzja o wtłoczeniu w nurt narracji tej akurat figury retorycznej, którą zdobi swoje stylizowane teksty, każe czytelnikowi zatrzymać się na przystanku słów i zastanowić się, dlaczego akurat w tym miejscu ma ten „odpoczynek” szczególne znaczenie. A ma.
I czuje się człowiek wtedy tak, jakby przypominano mu raz za razem: „pamiętaj, zjedz drugie śniadanie”, „a nie zapomnij zadzwonić”, „no, weźże z sobą parasolkę”.
Chociaż byłem w bibliotece, biorę z sobą „Wariacje…”. Będę je teraz czytał inaczej, po kawałeczku, tak jak je się wyśmienite ciasteczko, którego smak chciałoby się zachować jak najdłużej.
Co tu gadać, jestem w Fuksie zakochany. Można? Można.
Nie tylko w niewieście mądrej a urodziwej, nie tylko w jej oczach blasku, a w tym, jak i o czym autor nam opowiada.
A miłość całe mnóstwo ma znaczeń. Zakochuje się człowiek w krajobrazie, w ogniu, co żarliwie w kominku płonie, w nocy zimowej, skrzypiącej śniegiem pod butami, w rumianej albo srebrzystej twarzy Celestynki, co drogowskazem jest dla podróżników, w letnim, łaskoczącym opróżnione ze snu oczy poranku, w przedpołudniowym powietrza drganiu, w muzyce, która uszy zatyka na wszelkie inne dźwięki, w szczebiocie pszczół tańczących nad lipowym nektarem, w olejowym lub akwarelowym płótnie zawieszonym na wysokości oczu w sali z obrazami wszystkich kolorów świata, w parce synogarlic dziobiących słonecznikowe nasienie i w tej parze staruszków, która w jakże niedaleką podróż się udaje, codziennie o czwartej po południu. 
Miłość to całkiem przyjemne uczucie w przeciwieństwie do zimnej nienawiści, która podobno jest wobec tej pierwszej wyrodną siostrą. Co to się porobiło na tym świecie, że obie panny, choć z jednego uczuć ludzkich wyszły łona, tak bardzo potrafią różnić się od siebie. Jedna Aliną, druga Balladyną.
A bywa i tak, że miłość w nienawiść przemienić się może. Straszne!
I straszne jest też to, że kiedy ma się drzwi otwarte, to ta mściwa, dla której szacunku za grosz, też wejść potrafi nieproszona. Trzeba uważać, ale drzwi, mimo wszystko, nie zamykać.

[28.11.2107, „Dobrzelin”]

7 komentarzy:

  1. Znam dobrze i "Alinę i Balladynę"...
    I to, że miłość w nienawiść może się zmienić.
    Masz rację -to okropne.
    Najgorzej, że nie wiadomo kiedy to się staje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można zakochać się w tekstach, w muzyce, we wszystkim. Ciekawe tylko czy równie mocno można znienawidzić miejsca czy teksty jak człowieka...

    OdpowiedzUsuń
  3. O miłości mi praw, o nienawiści milcz proszę, bo ja piękno kocham, a brzydoty nie znoszę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. NAJSYMPATYCZNIEJSZEMU KIEROWCY DALEKICH TRAS, najlepsze życzenia Imieninowe składam.

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja też z życzeniami i wirtualnym tortem :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przystanek słów pasuje do miłości.
    Pozdrawiam i zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbiorowo, ale jak najserdeczniej, dziękuję za życzenia!!!

    OdpowiedzUsuń