ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 listopada 2017

TRANSPODRÓŻ (21) SZKIC - DRUGI FRAGMENT

strumień 23.
(…)
Nigdy wcześniej z taką chęcią nie wstawałem po piątej rano.
Wynurzam się z pościeli jak sportowiec płynący żabką, unoszący się ponad potłuczone lustro wody dla zaczerpnięcia tchu. I ja korzystam z dobrodziejstwa rześkiej, choć chłodnej jeszcze płynności powietrza, otwieram oba skrzydełka okna, bacząc na to, aby nie wystraszyć drzemiącej na parapecie pelargonii; staję zwrócony twarzą i nagim torsem do świata, nadziewam płuca majowym oddechem kwitnących bzów, dotleniam krew wpompowując w żyły afrodyzjak lekkiego wionięcia wiatru, na którego barkach przysiadły słowicze zaśpiewy i pierwsze, ugodzone pomarańczową plamą słońca zaćwierki wróblej kolonii, która właśnie pośród nasączonych słodkim aromatem kwiecia gałązek bzu i dzikiego wina znalazła dla siebie krainę hałaśliwej rozkoszy.
Puk, puk do drzwi.
Wiem, że po minucie, dwu lub pięciu rozlegnie się ponowne pukanie.
Stoję w otwartym oknie i wykonuję ruchy członkami ciała, korzystając z odryglowanej pamięci o głosie dochodzącym z głośnika nieobecnego w pokoju radia.
- „A teraz, stojąc w niewielkim rozkroku, unosimy wysoko ponad głowę obie ręce, wspinając się jednocześnie na palce nóg i nabierając powietrza do płuc - na raz; na dwa opuszczamy swobodnie ramiona, wydychamy powietrze, stoimy na całych stopach; wykonujemy skręt przez lewe ramię i robiąc skłon staramy  się palcami prawej dłoni dotknąć kostki lewej nogi - na trzy; powracamy do poprzedniej pozycji wyprostowani - na cztery; na pięć - wykonujemy prawoskręt z równoczesnym skłonem i dotykamy palcami lewej dłoni kostki prawej nogi; na sześć - prostujemy się. Proszę wsłuchać się w muzyczna podpowiedź rytmu… i już, teraz, na paluszki - raaaaz… dwa… trzyyyy.
Puk, puk.
Wrzucam na siebie koszulę. Otwiera drzwi. Wchodzi.
Ona wie, że po drugim pukaniu może to zrobić. 
Przechodzę od okna pod drzwi w piżamowym dresie i niedopiętej koszuli na ramionach. Pospiesznie zapinam guziki.
- Napijesz się kawy, kochanieńki? - pyta.
Zna moją odpowiedź, a jednak codziennie o tej porze zadaje mi to samo pytanie, a z otwartych drzwi do kuchni wlewa się zapach kawy, nie byle jakiej kawy, zbożowej, z tłustym mlekiem z wieczornego udoju, a do tej kawy będzie twaróg z miodem na kromkach chleba z wiejskiego sklepiku Tylmana; wcześniej piekła sama, dziś jedynie na święta, na niektóre niedziele i okazyjnie, gdy spodziewa się córki lub syna.
- Tylko mi umyj ręce.
Wiedziałem, nie czekała na odpowiedź.
- O, jaki zarośnięty - spogląda na moją twarz. - Może po oprzątnięciu, co, bo twoja broda może zaczekać, a krowiątko… Przyjdź zaraz, usiądziemy, zjemy, pogadamy.
Przechodząc do łazienki słyszę jak mówi do siebie:
- Ale żeby mężczyzna chciał się uczyć doić krowę? Pierwsze słyszę. Nawet mój nigdy nie doił. Nie pozwalałam mu. No, chyba kiedy leżałam w połogu po urodzeniu Romka.
I dalej, już głośniej:
- Słyszysz, co mówiłam? Chcesz się nauczyć doić?
(…)

(pisane w Seclin, Nord we Francji, w dniu 17.11.2017 r.)

4 komentarze:

  1. Podobno to trudna sztuka, kiedyś znajomy męża mówił, że gdy krowy przyzwyczajone do dojarki elektrycznej, to niechętnie dają sie doić ręcznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... też znam tę opinię, aczkolwiek nie sprawdzałem i osobiście nie doiłem tych stworzeń... natomiast cieplutkie mleczko prosto od krowy... a jakże, popijałem... :-)

      Usuń
  2. Umiem doić, choć nie miałam krowy. Pokazano mi, a poszło dobrze.
    Miłe wspomnienie. Puk, puk, gdyby tak się dało wejść do wnętrza czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... no, mój ty świecie, teraz to są "zaobrączkowane kontraktacje", kwoty mleczne, a ja tez zapukałbym do tych wspomnień, do jednej krówki, czekając, aż gospodyni troche mleczka dla mnie... :-)

      Usuń