CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 maja 2023

JĘDRZEJ KITOWICZ - OPIS OBYCZAJÓW I ZWYCZAJÓW [...] ROZDZIAŁ 2, § 8.

 

Rozdział 2. §. 8.

O antypatii studentów dwoistych szkół.

[pisownia oryginalna]

    W którmkolwiek miejscu znajdowały się dwoiste szkoły, naprzykład: pijarskie i jezuickie, albo téż jezuickie i akademickie, jakie były w Poznaniu, nigdy tam między studentami nie było pokoju: jedni drugich prześladowali, dziwackiemi imionami przezywali, a często od słów, przychodziło do guzów. Jeżeli professorowie obojga szkół jedni z drugimi zostawali w dobréj przyjaźni; to takowe zaczepki i poswarki wzajemném przewiniających z obu stron ukaraniem poskramiali. Lecz, jeżeli między professorami nie było zgody, studencka nienawiść tém bardziéj rosła; a że się bez przyczyny nie lubili, słusznie takowe wzajemne od siebie odrażenie, nazwać należy antypatyą. Skutki zaś jéj częstokroć bywały dosyć szkodliwe, osobliwie w warszawskich szkołach, gdzie między samymi Jezuitami 

Logo Jezuitów, czyli Towarzystwa Jezusowego

i Pijarami trwająca nieustannie zazdrość; raz w tych, drugi raz w owych szkołach większéj i znaczniejszych studentów liczby, albo podsycała, albo dyssymulowała studenckie kłótnie.

Znak Pijarów, czyli
 Zakonu Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych


 Bywał zwyczaj w obojgu szkołach, gdy Wisła stanęła, że nawiedzali Loret N. Panny u Bernardynów, na Pradze będący. Jeżeli się tedy obiedwie szkoły w jeden dzień wybrały w tę świętą dróżkę, a spotkali się z sobą na Wiśle, gdzie jedni przed drugimi chronić się nie mogli; rzadko kiedy minęli się bez bitwy, do któréj bywał początek z małéj dziatwy, która pijarskich studentów okrzykała kurtami; a pijarska jezuickich szpicami; do tych słów przydając inne uraźliwe, jako to: „Pijara psia wiara,“ „„Jezuita, psia lelita““ i tym podobne. Dzieci najprzód zaczynały między sobą walkę pięściami, pazurami czesząc sobie wzajem czupryny, albo téż ciskając na się kulkami śniegowemi; za dziećmi małemi pociągali się starsi, a za tymi dyrektorowie, używając do spotkania kijów, a naczas i szabel, do wzajemnego siebie i samych nawet professorów w tumult zamieszanych okaleczenia. Co potem nuncyatura między professorami sądziła, godziła, lub duchownym sposobem karała. A zaś między studentami z takowych batalii tym większa antypatya rosła.

Rektorowie obojga kolegiów i prefekci szkół, upominali professorów, aby się jednego dnia do Loretu nie schodzili, a na ten koniec, ażeby jedni drugich o dniu swojéj peregrynacyi ostrzegali. Lecz majsterkowie młodzi, lubiący takie wojny, zamiast odkładania na inszy dzień drogi loretowéj, z umysłu ją na ten naznaczyli, w który ją téż i druga szkoła odprawić postanowiła; albo téż przez frantostwo wzajemne zwiódłszy jedni drugich w dniu doniesionym, trafunkiem się razem schodzili. Przecież nigdy w tych bitwach nie przyszło do wielkiego krwi rozlania, albo do zabójstwa, bo się téż potykali nie żołnierze, ale studenci, których zapalczywość prędko się porywała, a jeszcze prędzéj gasła, za pierwszym guzem po łbie, albo po pysku, od kija oberwanym. Szablaści zaś rycerze, dawszy komu kreskę, coprędzéj zmykali w kupę, aby nie byli poznani i karani, a czasem dla tego i do szkół więcéj nie powracali.


[17.05.2023, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz