Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

13 maja 2024

DAMIAN WNUK GABRIELI

 

DAMIAN WNUK GABRIELI


Gabriela podała mu kolację.

- Dlaczego tak mało masła? - pieklił się – i tak niewiele nałożyłaś szynki. Po co ta sałata? Królikiem jestem? Masz mi dać z samą szynką, ale szybko!

Wzięła się do roboty. Ukroiła pięć kromek, posmarowała grubo masłem, urżnęła pięć dużych płatów szynki, tak dużych, aby wychodziły poza powierzchnię ukrojonego chleba, położyła każdy plaster na rozsmarowanym maśle i podała to wszystko na talerzu.

Damian odetchnął z ulgą, ale przyczepił się teraz do herbaty.

- Miały być dwie łyżeczki! Gorzka. Gorzka i zimna!

Dosypała jedną łyżeczkę i dolała gorącej wody z czajnika. Nie dyskutowała z wnukiem. Wiedziała, że może to się skończyć źle. Nie chciała go prowokować. Oby tylko nie przyczepił się do jeszcze czegoś. Powiedziała tylko, że rozścieliła mu łóżko i może iść spać, jak zje, a ona posprząta po nim i umyje naczynia. Przeszła do swojego pokoiku. Włączyła telewizor. Za czterdzieści minut, tuż po północy, będzie szedł film – „Omen”. Widziała go już parę razy, ale z przyjemnością go obejrzy jeszcze raz. Telewizor był ściszony, więc stwierdziła, że może teraz uklęknąć przy łóżku i pomodlić się. Każdej nocy odmawiała „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario” i czasami „Wierzę w Boga”, ale tę starą wersję. Modliła się też o to, aby doczekać kolejnego dnia, chociaż czasami prosiła Boga o lekką śmierć, no cóż, przekroczyła już osiemdziesiątkę, więc coraz bliżej jej do śmierci. Dzisiaj prosiła też Boga o to, aby wnuk – kawał chłopa, już po trzydziestce – zjadł szybko kolację, aby zdążyła posprzątać i umyć po nim, zanim rozpocznie się film.

- No, żeby mi było wysprzątane w kuchni jak na święta – usłyszała głos wnuka.

Szybciutko na swych chudych nogach weszła do kuchni i sukcesywnie podejmowała się kolejnych prac. Najpierw zmyła naczynia, potem starła stół i kredens, a na koniec zmiotła podłogę i przeleciała ją mopem, aby pachniała przez noc różanym zapachem. Wreszcie wróciła do swego pokoju. Ściągnęła z siebie podomkę i podgłośniła telewizor, lecz nie za bardzo, aby wnuk się nie pieklił, że jest głośno i nie może spać. Parę razy wtargnął tak do jej pokoju i nie tłumacząc się wyciągnął wtyczkę telewizora z kontaktu, musiała więc uważać. Potrafił też coś poprzestawiać w ustawieniach pilota, aby nie mogła odnaleźć swoich programów. Zaglądał wtedy do jej pokoju, a twarz miał roześmianą i czekał aż poprosi ją niemal na klęczkach wypowie takie mniej więcej słowa:

- Damianku, czy mógłbyś coś zrobić z tym telewizorem. No, popatrz, znów to się stało, a zaraz będzie lecieć…

Naprawa trwała niespełna minutę. Na koniec musiał dodać:

- Tyle razy ci mówiłem, abyś nie dotykała tych klawiszy, a ty znów jak na złość swoje.

Oczywiście nie wytłumaczył jej, jak zawsze, których ma nie dotykać, a Gabriela wcale się nie domagała wyjaśnień, bo skoro programy działały po interwencji wnuka, to była tak uszczęśliwiona, że zapominała o bożym świecie. Damian znikał wtedy do roboty. Naprawiał w warsztacie jakieś urządzenia elektryczne, silniki, pompy i takie tam.

Wlepiła oczy w ten film. Zafascynowana była Gregorym Peckiem i tym księdzem, który podejrzewał, ba, miał dowody na to, że Damien Thorn jest dzieckiem szatana. Czy naprawdę szatan może mieć wpływ na narodzone dziecko? Zadawała sobie to pytanie, zastanawiając się, czy przypadkiem w rzeczywistości rodzą się takie dzieci, które w dzieciństwie i kiedy dorosną mogą być utrapieniem rodziców, a także innych osób, z którymi zetknie je los. Dlaczego córka z zięciem nadali jej jedynemu wnukowi imię Damian? Aż przestraszyła się swoich myśli, bo skojarzenie imienia Damian z postacią małego chłopca z filmu wydało się jej oczywiste i groźne. Czy to możliwe, zastanawiała się, że jej wnuczek Damian, dzisiaj facet po trzydziestce, jest takim Damienem, synem amerykańskiego ambasadora, dzieckiem, które żywi się nienawiścią do ludzi, karmi się okrucieństwem i wybiera sobie ofiary, a ten jego wzrok, ten wzrok… .

Gabriela pomyślała, że w nadchodzącą niedzielę uda się do kościoła i porozmawia z proboszczem. To porządny człowiek, stary ale trzeźwo myślący. On jej pomoże. Mój Boże, przestraszyła się, co się stanie, gdy okaże się, że nasz Damian to… .

Nie wytrzymała, ściszyła telewizor i zaczęła płakać. Aż zabolało ją gardło, a z jej oczu spływały dwie słone strumienie łez.

Nagle otwarły się drzwi do jej pokoju; stanął w nich wnuk Damian.

- Ty znowu ryczysz! Spać nie mogę! Wypad z pokoju! Przebiegniesz się dwa razy do lasu i z powrotem, to zaraz zachce ci się spać. No, szybko, będę świecił latarką, abyś mi się gdzieś nie zapodziała. Jazda!

Gabriela nie miała odwagi iść do księdza. Nie mogła tego zrobić wnukowi – przecież tak bardzo go kochała.


[13.05.2024, Toruń]

2 komentarze:

  1. Przerażające....
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej fikcyjnej opowieści jest jednak pewna ziarenko autentyczności

      Usuń