CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 maja 2024

ZAPISKI (1047) ZASKAKUJĄCE? NIE SĄDZĘ.

 

1047.

Na facebooku pojawił się filmik, coś w rodzaju trailera zachęcającego do szkolenia na temat: „Jak wystrzegać się niefortunności językowych? O niebezpieczeństwach i pożytkach z <pypciów na języku>”. Tym kto szkoli jest znany profesor Michał Rusinek – literaturoznawca, tłumacz i pisarz oraz w przeszłości sekretarz naszej noblistki Wisławy Szymborskiej. Niezwykle atrakcyjnym elementem tejże zachęty był fakt, iż szkolenie jest bezpłatne, a aby wziąć w nim udział należy się zapisać on-line i wtedy podany zostanie na wskazany przez chętnego uczestnika szkolenia adres mailowy stosowny link.

I w ten sposób zostałem widzem / słuchaczem szkolenia.

Pierwsza rzecz, która rzucił mi się w oczy i na uszy to ów „pypeć na języku”, wyrażenie, którym pan profesor UJ posługuje się nader często. Wydaje mi się, że pan profesor mógłby się posłużyć bardziej eleganckim sformułowaniem, które dla mnie przynajmniej, nie brzmi zachęcająco. Ale to szczegół – być może jestem jakimś „ewenementem” wśród słuchaczy szkolenia, którym „pypeć” się jednak spodobał, a mnie niekoniecznie.

Owóż po przydługim i bardzo ogólnym, nie do końca à propos, jak mi się wydaje wstępie, pan profesor przytaczał nam całe szeregi frazeologizmów, które właściwie musiały się obić o uszy każdego ze słuchaczy, gdyż byłyż one tyleż znane, co nienowe, ale przede wszystkim gazetowe. Pan Rusinek podawał ich znaczenie, zwracał uwagę na właściwy bądź też niewłaściwy – to częściej – kontekst związany z użyciem poszczególnych zwrotów. Gdzieś w połowie, po około 42 minutach, wykład pana profesora urywa się i wtedy następuje kulminacyjna część „szkolenia”, a mianowicie kolejny trailer dotyczący z kolei szkolenia „Sztuka skutecznej komunikacji” – 497 złotych + certyfikat; jeżeli zgłosimy się dzisiaj, tj. w dniu trailera, do godziny 23.59, otrzymamy w bonusie szkolenie „Wystąpienia publiczne” Jakuba B. Bączka za marne 997 złotych polskich.

Jak powyższy materiał podsumować? Otóż pan Michał Rusinek wpadł na pomysł zarobienia kasy na płatnym szkoleniu, do którego dostęp ma miejsce przez skorzystanie z bezpłatnego pseudoszkolenia. Pan profesor uznał, że urzeczeni Jego erudycją słuchacze będą chętnymi sponsorami jego projektów.

W odpowiedzi na propozycję pana profesora pragnę poinformować, że na stronie https://www.open.edu/openlearn/free-courses/full-catalogue [The Open University] znajdują się setki bezpłatnych kursów z bardzo wielu dziedzin, a jedyną trudnością w ich ukończeniu jest język angielski takiego kursu, chociaż, jak pewnie buszujący po stronach internetowych wiedzą, Internet radzi sobie z tłumaczeniem swoich stron.

A tak w ogóle, to lubię sobie czasami posłuchać profesora Miodka.


[15.05.2024, Toruń]

5 komentarzy:

  1. Od razu zwrot "bezpłatne" wydał mi się podejrzany, przykre to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś byłam w Muzeum Gombrowicza we Wsoli koło Radomia na spotkaniu z Michalem Rusinkiem. Opowiadał o współpracy z Panią Wisława Szymborską. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego pan Rusinek opowiadał tak że wynikało że bez jego sekretarzowania pani Wisława nie zostałaby Noblistką.
    Jak się domyślasz nie podobało mi się to spotkanie...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się wydaje, że pan Rusinek to właśnie "wypłynął" na znajomości z panią Wisławą.

      Usuń
  3. W roku 2022 napisałam dla portalu "Kobieta 50plus" wspomnienie o swoim dzieciństwie. Była to praca konkursowa i ku mojej radości, w nagrodę otrzymałam książkę Michała Rusinka "Pypcie na języku". Przeczytałam i zamierzałam o niej napisać na swoim blogu. Zwlekałam tak długo, że wyprzedził mnie autor na YT i Ty na swoim blogu. Książka jest znakomita i świetnie się ją czyta. Nie każdy, kto ciekawie pisze, umie równie interesująco opowiadać, dlatego jak mawiała moja matka "cała mądrość jest w książkach"(dodam od siebie a nie w internecie). Przypuszczam, że "uczniem" profesora Miodka był także M.Rusinek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może przypadkowo dostarczyłaś mi argumentu potwierdzającego moje zdanie o panu Rusinku. Otóż w swojej prelekcji, jak mi się wydaje, bo książki nie czytałem, powielił on to, co napisał w swoich "Pypciach", czyli napisał o czymś, co jest mi dobrze znane, więc nie musi być atrakcyjne. A jak dochodzi do napisania tego typu książek, pokrótce objaśnię. Podczas moich studiów polonistycznych miałem kontakt z pewnym doktorem, który na zaliczenie semestru polecił studentom {około 50-ciu) zebrać wiadomości na temat twórczości Juliana Przybosia i jakiś czas potem wyszła w druku książka pana doktora o twórczości tego poety, więc musiał on oczywiście dokonać odpowiedniej redakcji dostarczonych mu tekstów, pośród których był też i mój fragmencik. A piszę o tym, gdyż skojarzyłem te przykłady, na które powołuje się w swoim "szkoleniu" pan Rusinek z pracą studentów mojego rocznika, którzy dali panu doktorowi solidnych przykładów do jego "samodzielnie napisanej książki". Nie sądzę, aby pan Rusinek mógł być "uczniem" profesora Miodka, który związany był z Uniwersytetem Wrocławskim, a swoją drogą ciekawy jestem zdania profesora Miodka na temat jakże pięknego słowa "pypeć".

    OdpowiedzUsuń