Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 maja 2024

KAWIARENKA - ROZDZIAŁ 109 MILKA, MŁODA LEKARKA

 

ROZDZIAŁ 109 MILKA, MŁODA LEKARKA

Wyjątkowo pan doktor Koteńko pojawił się w pewien piątek w kawiarence jako absolutnie pierwszy gość (w piątki, niedziele i poniedziałki kawiarenkę otwierano o 13-tej). Wyjątkowo też zaszedł tutaj nie sam, nie w towarzystwie małżonki, pani Zofii, ale przyprowadził z sobą panią Emilię (kazała na siebie mówić Milka), której wyznaczono staż w różanowskim szpitalu oraz przyszpitalnym ośrodku zdrowia. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że szpital w Różanowie nie należy do największych (oddział wewnętrzy, ginekologiczno-położniczy, chirurgia ogólna i okulistyka), choć wyposażony jest w nowoczesny sprzęt i aparaturę, jednakowoż ci i owi dziwili się, że w ogóle istnieje, że nie podległ prywatyzacji, ale dyrektor szpitala ma dotąd (i miejmy nadzieję, że to się nie zmieni) głowę na karku i nie pozwolił szpitalowi popaść w takie zadłużenie, z którego by się nie wykaraskał. Ważną kwestią był personel różanowskiej kliniki - z pewnością mniej opłacany niż w innych, o wiele większych placówkach, cieszył się jednak zasłużonym zaufaniem wśród pacjentów. Bywa bowiem tak, że nie zawsze bogactwo możliwości leczenia decyduje o jakości usług, a w dodatku Różanów z dawien dawna miał szczęście do lekarzy, którzy jeśli odchodzili to raczej na zasłużoną emeryturę, aniżeli do innych ośrodków. Właściwie jedyną niedogodnością był fakt, iż głównie lekarski personel urastał w lata, a młodych i chętnych do pracy w prowincjonalnym ośrodku nie przybywało, stąd też ucieszyła dyrektora szpitala, a najmocniej chyba doktora Koteńkę, wieść o tym, że pani Emilia, młoda i ambitna absolwentka szkoły medycznej, pochodząca z drugiego końca kraju, zdecydowała właśnie w Różnanowie odbyć staż, a potem specjalizować się w chirurgii. Zadaniem jakie postawił przed sobą pan doktor było nie tylko wesprzeć młodą lekarkę w jej nowej i pierwszej w szpitalu pracy, ale i zadbać o to, aby po zakończeniu stażu nie ośmieliła się z Różanowa dokądkolwiek wyjechać.

Od samego piątkowego rana pan dyrektor szpitala po dokonaniu niezbędnych formalności związanych z zatrudnieniem pani Milki, sam osobiście zaprowadził ją do mieszkania, które odtąd zyskało nową właścicielkę. Pani Milka była wręcz zachwycona - to pierwsze jej mieszkanie, niezbyt wprawdzie ekskluzywne, dwupokojowe, co w przypadku samotnej kobiety całkowicie jej wystarczało. Problemem były meble - jedynie kuchnia w całości posiadała niezbędne wyposażenie, zaś w sumie oba pokoje mieściły w swojej powierzchni tapczanik, dwa krzesła, szafę na ubrania i stolik. Ale, niech tam, od czegoś trzeba zacząć.

Kiedy więc zbliżała się obiadowa pora pan doktor Koteńko, a był akurat po dyżurze, zaprosił panią Milkę do kawiarenki, aby odczekawszy chwilę, którą zamierzał spędzić z młodą lekarką na rozmowie, popróbowała tamtejszych dań głównych, albowiem przypomnijmy sobie, że podawano tutaj nie tylko słodkości, lecz również sytne a smaczne obiady.

Akurat Maria, żona Kawiarennika przyjmowała zamówienia (ten wraz z dwójką dzieci przebywał na wywczasach od paru dni u swojej matki) i mile była zaskoczona nowym gościem, który zdawał się być od pierwszego wrażenia na tyle sympatycznym, że w oczekiwaniu na posiłek wdała się z nim - to znaczy z panią Milką - w długą a interesującą rozmowę, pozostawiając pana doktora w dyskretnym cieniu. Ten zaś nie chcąc zbytnio wchodzić w zawiłości kobiecych intymności, jakie pojawiały się w rozmowie, po odczekaniu stosownej chwili, aby nie być poczytanym za ignoranta nieszanującego kobiecych wyznań (to doprawdy dziwne, jak te dwie zbliżone do siebie wiekiem niewieście fizjonomie przylgnęły do siebie, widząc się po raz pierwszy w życiu) zaszedł do pianina i zagrał ambitnie któreś scherzo Chopina. I wtedy stała się rzecz wprost nie do uwierzenia. Pani Milka z miejsca, które zajmowała, niemal na głos wykrzyknęła:

- To pan gra, panie doktorze? Pan gra i to jak!

Pan doktor Koteńko zmieszał się do tego stopnia, że z g-moll przeszedł niespodziewanie na a-dur czy odwrotnie, nareszcie wstrzymał palce, pozwalając im na zakończenie niskiego brzmienia, po czym odrzekł spokojnie.

- Jak pani słyszała, gram, ale czy wybitnie - pewnie jak na lekarza, co najwyżej ambitnie. W każdym bądź razie staram się grać zgodnie z zapisami na partyturze.

- Nasz kochany pan doktor oczywiście przesadza - wtrąciła Maria. - Pan doktor gra świetnie, a do tego z duszą i gdyby nie profesja, której bez reszty się poświęca, byłby dzisiaj sławnym pianistą, na całym świecie oklaskiwanym.

- Pani Maria jak zwykle prześlicznie przesadza, ale prawdą jest to, że uwielbiam muzykę.

- Pani Milko, pan doktor grzeszy nadmiarem skromności. Musi pani wiedzieć, że w naszej lokalnej rozgłośni radiowej nasz pan doktor prowadzi muzyczną audycję, a płyt ma tyle, że wydawać by się mogło, że to co zarobi, wszystko przeznacza na zakup płyt, nie tylko zresztą z muzyką klasyczną - kontynuowała Maria. - Powiem pani jeszcze, że w naszym miasteczku nie ma większego autorytetu jeśli chodzi o muzykę klasyczną nad pana doktora.

Młoda lekarka z nieukrywanym podziwem słuchała wypowiedzi Marii, a jej oczy błyszczały z ciekawości. Jeszcze przez chwilę milczała, lecz w końcu musiała rzec to, na wypowiedzenie czego pewnie nigdy by się nie zdecydowała, gdyby nie ten odruch pana doktora, który zaprowadził go przed pianino.

- Panie doktorze, tak się składa, że ja gram na skrzypcach, od maleńkości. Zarzuciłam muzykę na rzecz medycyny, co jednak nie oznacza, że gra na skrzypcach nie sprawia mi już przyjemności.

- Co pani powie? Co pani powie? Czy to oznacza, że możemy…

- Tak, panie doktorze, możemy popróbować muzyki razem, jeśli będzie pan tak łaskawy, zagramy coś miłego dla ucha.

- No niech pani powie, pani Mario, czy nie miałem szczęśliwego nosa, wiodąc z sobą panią Milkę właśnie do kawiarenki?

Pani Milka z kolei wyrzekła, że to ją właśnie spotkało to szczęście, bo nie przypuszczała nawet, że w Różanowie, w pierwszej swojej pracy napotka duszę muzyczną podobną do swojej, jak i też przyjdzie jej poznać tak uroczą istotę jak pani Maria.

Wtedy to z kuchni posłyszano głos kucharki, pani Rybotyckiej, że obiadek już gotowy, więc Maria ruszyła ku zapleczu, zaś pani Milka nie wiedzieć czemu, podążyła za nią, aby odebrać z kuchni tacę z obiadem dla pana doktora.

Pan doktor Koteńko tymczasem pomyślał sobie, że w ten niespodziewany sposób niepomiernie wzrosły szanse na to, aby pani Milka w Różanowie została na stałe.

A obiadek, doprawdy, był wyborny.


[Pomysł rozdział 27.05.2018, Lannemezan, Hautes Pyrenees, we Francji]


[16.05.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz