DWIE KOCHANKI
Człek podżyły, szpakowaty,
Lecz bogaty,
Z nudów, czyli też z dziwactwa,
Chciał zaciągnąć się do bractwa
Żałujących po niewczasie;
Lub, innemi mówiąc słowy,
Myślał się żenić. Lecz był w ambarasie:
Bo wszystkie panny, rozwódki i wdowy
Chciały dla niego żyć, albo umierać.
Co tu począć? jak wybierać?
Wiedział on, że Ewy dziatwa
Ma serduszka bardzo czułe
Na siwiznę i szkatułę;
Więc dobrze trafić, rzecz wcale niełatwa.
Najwięcej sercem jego zawładnęły
Dwie wdówki: jedna, nieco podstarzała,
Lecz z wielką sztuką naprawiać umiała
To, co lata jej odjęły;
Druga, świeża jak jagoda,
Piękna i młoda.
Codzień obiedwie, niby dla igraszki,
Z przypruszonej śniegiem czaszki,
Wśród śmiechów i pustoty, włosy wyrywały:
Młoda skrzętnie chwytała każdy włosek biały,
Stara zaś każdy czarny; tak, że w czas niedługi
Szpak wyłysiał i pojął powód tej przysługi.
«Dzięki wam, rzecze; więcej zyskałem niż tracę;
A za naukę, nauką odpłacę:
Chciałybyście mnie widzieć, każda swoim trybem,
Jedna, mężem-młokosem, druga, mężem-grzybem;
Więc bądźcie zdrowe, moje piękne panie,
Bo łysy umrze w kawalerskim stanie.»
[30.05.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz