ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 czerwca 2022

POEZJA (20) ADAM MICKIEWICZ - CZATY


Maurycy Gottlieb (1856 - 1879)
"Czaty" - ilustracja do ballady Adama Mickiewicza


Prezentowany poniżej wiersz Adama Mickiewicza wybrałem nieprzypadkowo, albowiem przypomina mi on pewne stresujące wprawdzie, ale w gruncie rzeczy pomyślne zdarzenie jakie miało miejsce, gdy byłem sztubakiem w klasie trzeciej państwowego liceum pod wezwaniem (nomen omen) Adama Mickiewicza w Żychlinie. Otóż wyznaczony zostałem przez panią profesorkę od polskiego do recytacji tejże ballady z okazji Dnia Patrona, który przypadał w okolicach grudnia przed Bożym Narodzeniem. Podjąłem się tego zadania nawet i z chęcią, gdyż uprzednio zdarzyło mi się w ramach recytatorskiego kółka zabierać głos poetycki. Tym razem dodatkową motywacją była dla mnie obecność pośród publiczności mojej sympatii, do której pragnąłem bezpośrednio skierować występujące w balladzie słowa, których nie przytoczę, jednakowoż uważny czytelnik "Czatów" z pewnością je zauważy. Dziwnym trafem stresu podczas swego wystąpienia nie czułem, nie byłem zmuszony do korzystania z podpowiedzi suflera, chociaż miałem sobie do zarzucenia w paru miejscach niedostateczną intonację. Ale udało mi się odetchnąć z ulgą po recytacji, zwłaszcza że rzeczone słowa zostały skierowane wprost do podmiotu mojej obserwacji, lecz po tym sukcesie nie nadszedł kolejny, jeno pamięć po tym pierwszym i jedynym pozostała.


Czaty - ballada


Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany

Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.

Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony

Pójrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.


Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi

Siwe wąsy pokręca, i duma.

Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił

I zawołał kozaka Nauma.


"Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie

Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?

Weź mi torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,

I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".


Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,

Kędy szpaler altanę obrasta.

Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:

To siedziała w bieliźnie niewiasta.


Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy

I pierś kryła pod rąbek bielizny;

Drugą ręką od łona odpychała ramiona

Klęczącego u kolan mężczyzny.


Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!

Więc już wszystko, jam wszystko utracił!

Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia

Wojewoda już z góry zapłacił.


Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,

Będę kochał i jęczał daleki;

On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,

Tyś mu wszystko przedała na wieki.


Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie,

Stary łeb na twym łonie kołysał,

I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych

Mnie wzbronione słodycze wysysał.


Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,

Biegnę tutaj przez chłody i słoty,

Bym cię witał westchnieniem i pożegnał życzeniem

Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"


Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha

Nowe skargi czy nowe zaklęcia:

Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona

I schyliła się w jego objęcia.


Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem

I dobyli zza pasa naboje,

I odcięli zębami, i przybili sztęflami

Prochu garść i grankulek we dwoje.


"Panie! - kozak powiada - jakiś bies mię napada,

Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;

Gdym półkurcze odwodził, zimny dreszcz mię przechodził

I stoczyła się łza do panewki".


"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!

Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;

Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo,

Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę.


Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,

Pierwej musi w łeb dostać pan młody".

Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił

I ugodził w sam łeb - wojewody.


[20.06.2022, Toruń]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz