Lucian Freud [bryt.] (1922 - 2011)
"Truskawki"
ZAPACHY I TEMU PODOBNE
[ ... ]
A teraz do altany. Jeśli altana to wino. Posadziłem siedem lat temu. Nie dzikie, zapuszczone i kwaśne, tylko jakaś nieszczególnie dorodna odmiana rodzimej winorośli, odporniejsza na mróz od sławnych szczepów roussillon, merlot czy cabernet d'Anjou; po ścięciu kłączy na zimę przykrywałem korzenie i stwardniałe łodygi słomą. Radowały mnie te chochoły przyprószone śniegiem, a w połowie maja moje krzewiny, jeszcze nieśmiało, wypuszczały pędy, z każdym kolejnym sezonem obfitsze w późniejsze owoce. Po nasłonecznionej stronie grona były cokolwiek większe i smaczniejsze; robiłem z nich wino, niedużo, ledwie dziesięciolitrowy balonik.
Pirożka tak jak mówiła, to i zrobiła - klusķi z truskawkami i śmietaną. Może podałbym do tych smakowitości tego wina, ale go jeszcze w tym roku nie próbowałem; niech sobie dojrzewa. Do truskawowego dania jest herbata, mocna czarna herbata, którą pijemy z Pirożką bez cukru, aby zrównoważyć słodycz truskawek.
- Jutro przyjeżdża Maurycy - informuje mnie Pirożka, a na jej górnej wardze bieleje śmietankowy kożuszek. - Miał przyjechać przed tygodniem, ale pojawili się Włosi.
Pirożka wcześniej opowiadała mi o nich.
- Wyobraź sobie... jego rodzina i jeszcze jedna (mówię o rodzicach) pracują w jednym zakładzie, do którego dojeżdżają wspólnie, to znaczy raz podwozi ich ojciec Maurycego, innym razem tamten sąsiad. W ten sposób zaoszczędzili przez dwa lata sporo kasy na dojazdy. Maurycy znalazł sposób na wykorzystanie tych zaoszczędzonych pieniędzy - odszukał w internecie stronę, na której ludzie wymieniają się adresami, to jest udostępniają swoje mieszkania na czas pobytu drugiej strony. W tym roku właśnie przyjechali do Maurycego Włosi, u których on z rodzicami zamieszkał w zeszłym roku.
Truskawkowa rozpusta trwa. Zajadam się zapachem, raczę się smakiem; w końcu Pirożka mówi, że jak zmyje naczynia, rozłoży sobie koc do opalania.
- Nie masz pojęcia, jak ciemną karnację ma Maurycy... chciałabym go nadgonić - mówi do mnie - a ty co będziesz robił?
I nie czekając na moją odpowiedź, sana odpowiada:
- No tak, ty masz te swoje traktaty, prawda?
- A żebyś wiedziała, Pirożko.
- A dasz mi kiedyś przeczytać?
- Jeszcze się zastanowię - odpowiadam kpiarsko, sącząc powolutku mocną gorzką herbatę.
[...]
"Traktat o wychowaniu" - tak go nazwałem, a przygotowywałem się do jego napisania metodycznie, mając sojuszników w dziełach pedagogicznych tuzów; ostatnio zbliżyłem się do Komeńskiego, Montessouri i Rousseau. Czytałem na potęgę, jednakowoż przemyślenia własne miałem i formułowałem je na starożytnie zaprojektowanych fiszkach, które następnie umieszczałem w ponumerowanych, oznaczonych tytułami rozdziałów tekturowych teczkach.
Dlaczego uznałem, że pierwszy merytoryczny rozdział swojej pracy nazwałem "Wychowanie przez sztukę"?
Było ich na tę chwilę dwanaście, a ja zacząłem od sztuki.
Nie wiem, czy powiedzieć Pirożce, że byłaby mi pomocna w przepisywaniu moich pomysłów myślowych do edytora tekstu (pisałem odręcznie... jakoś szybciej mi szło). Ale co będę zawracał jej głowę; ma swoją medycynę, na którą już dwukrotnie się nie dostała, a teraz na dodatek przyjeżdża do niej Maurycy.
Pirożka nie jest przecież moją własnością, ma swoje życie, a obawiam się również tego, co też pomyśli o niej ten jej chłopak, kiedy się dowie, że Pirożka gros czasu spędza u mnie, opiekując się facetem po sześćdziesiątce, wyręczając go z prac, które sam mógłby bez nadmiernego wysiłku wykonywać osobiście.
Pirożka poszła już do siebie, ja ślęczę nad rękopisem, metodycznie koncentruję się nad swoim tekstem, zaglądam do Komeńskiego, myślę o odwiedzinach Maurycego i aby było tego mało, konsumuję smaki i zapachy dzieciństwa jak ten - świeżutkiej kajzerki z masłem i dżemem popijanym mlekiem albo młode ziemniaczki oblane tluszczem ze skwarkami, do tego koperek i jajka sadzone i... kamionkowa miseczka wypełniona zsiadłym mlekiem.
[...]
[Pomysł tekstu dnia 21.07.2019, Aire de Puceul, Loire-Atlantic we Francji]
[15.06.2022, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz