CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 czerwca 2022

WE FRAGMENTACH - ZOFIA NAŁKOWSKA - MEDALIONY - CZŁOWIEK JEST MOCNY.

 




Medaliony to zbiór opowiadań najwyższej jakości, znacznie przewyższający popularną w latach trzydziestych i powojennych "Granicę". Ten cykl powojennych opowiadań będących efektem pracy autorki w Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce stanowi zarówno cenny dowód historyczny hitlerowskich zbrodni, jak i też jest ukoronowaniem nowoczesnej behawiorystycznej prozy Zofii Nałkowskiej charakteryzującej się afabularnością, oszczędnością środków wyrazu, dyskretnym zawieszeniem głosu, a tematycznie proza ta poświęcona jest życiu prostych, doświadczonych okrucieństwami wojny ludzi, których autorka charakteryzuje za pomocą kilku wyrazistych cech. W swych miniaturach prozatorskich potrafiła autorka "Domu nad łąkami zrezygnować z pisarskich przyzwyczajeń i stworzyć dzieło krótkie, zwięzłe, lecz niosące rozległą problematykę i dogłębnie poruszające serca i wyobraźnię czytelników.

Człowiek jest mocny

[…] - Pracowałem wtedy, przy rozłożeniu starej stodoły z polecenia Komitetu Żydowskiego w Ugaju, więc nie byłem w spisie, kiedy wywozili Żydów z Koła.

Niektórzy się bali. Wtedy Siuda, żandarm wojskowy z polskich folksdojczów, powiedział im: “Nie bójcie się, zawiozą was na stację Barłogi, a stamtąd pojedziecie dalej na roboty”. Więc się nie bali. Niektórzy nawet sami chcieli jechać.

Żydów z Koła wywozili przez1 pięć dni. Na końcu wywieźli Żydów chorych, ale szoferom kazali jechać z nimi wolno i ostrożnie.

Na początku stycznia 1942 roku zabrali mnie w Ugaju razem z czterdziestoma innymi Żydami na posterunek żandarmerii. Na drugi dzień zajechał samochód ciężarowy z Izbicy i w tym samochodzie było piętnastu Żydów z Izbicy. Załadowali nas razem z nimi i zawieźli do Chełmna. Wszyscy w tym samochodzie to byli ludzie silni, zdolni do najcięższej pracy. [...]

Zabrali nas trzydziestu do samochodu, zawieźli do lasu Żuchowskiego, dali łopaty i kilofy. O ósmej rano przyjechał pierwszy samochód z Chełmna. Kto pracował w rowie, nie wolno było obrócić się do samochodów, nie dali patrzyć. Ale widziałem. Niemcy - jak otworzyli drzwi - odskoczyli od auta. Ze środka szedł ciemny dym. W miejscu, gdzieśmy stali, nie czuć było żadnego zapachu.

Potem weszło do auta trzech Żydów i oni wyrzucali trupy na ziemię. W aucie leżały jedne na drugich prawie do połowy wysokości. Niektóre trzymały się w objęciu. Takim, co jeszcze żyły, Niemcy strzelali w tył głowy. Po wyrzuceniu trupów auto odjeżdżało do Chełmna.

Potem dwóch Żydów podawało trupy dwom Ukraińcom. Oni byli w ubraniu cywilnym. Wyrywali obcęgami złote zęby trupom, z szyi im ściągali woreczki z pieniędzmi, z rąk zegarki, obrączki z palców.

Obszukiwali trupy bardzo, aż do obrzydliwości.

Do tego czasu robili to we trzech. Ale akurat tego dnia jednego Ukraińca przy ładowaniu wepchnęli razem z Żydami do gazowego auta. Krzyczał, ale inni także krzyczeli, tak że się Niemcy nie połapali. I tak udusił się z tymi Żydami, co ich miał rewidować.

Jak auto przyszło do lasu, to tego Ukraińca rozpoznali i bardzo go chcieli odratować. Robili mu sztuczne oddychanie, ale już nie pomogło.

- Niemcy sami nie rewidowali trupów, ale zawsze dobrze patrzyli Ukraińcom na ręce przy tej robocie. A co tamci znaleźli, Niemcy wkładali do osobnej walizki.

Bielizny z trupów już nie kazali zdjąć.

[…] - Jednego dnia - to był wtorek - z trzeciego samochodu, który przyjechał tego dnia z Chełmna, wyrzucili na ziemię zwłoki mojej żony i moich dzieci, chłopiec miał siedem lat, dziewczynka cztery. Wtedy położyłem się na zwłokach mojej żony i powiedziałem, żeby mnie zastrzelili.

Nie chcieli mnie zastrzelić. Niemiec powiedział: “Człowiek jest, mocny, może jeszcze dobrze popracować”. I bił mnie drągiem, dopóki nie wstałem.

Tego wieczora powiesiło się w piwnicy dwóch Żydów. Chciałem się też powiesić, ale odmówił mię człowiek pobożny.

Wtedy ugodziłem się z jednym, żeby razem uciec w drodze. Ale właśnie na ten raz on pojechał drugim samochodem. Więc już powiedziałem sobie, że ucieknę sam.

Gdy wjechaliśmy w las, poprosiłem konwojenta o papieros. Dał. Cofnąłem się, a inni go obiegli też o papierosy. Rozciąłem nożem płachtę przy szoferce i wyskoczyłem z samochodu. Strzelali za mną, ale nie trafili. W lesie strzelał do mnie Ukrainiec na rowerze, też nie trafił. Uciekłem. [...]


[22.06.2022, Toruń]

1 komentarz: