963.
Powodowany wydarzeniami jakie miały miejsce bezpośrednio po meczu Ligi Konferencji w Alkmaar w Holandii pomiędzy drużynami gospodarzy, czyli AZ Alkmaar z Legią Warszawa, zdecydowałem się napisać ten tekst, w którym nie tylko będzie o tym wydarzeniu.
Jacy są „kibole” Legii a także innych polskich klubów wie każdy, kto choć trochę ogląda mecze piłkarskie. Swego czasu mieszkając w Łodzi obserwowałem jak grupa przyjezdnych na mecz z Widzewem kibiców przeprowadzana jest przez milicję. Cała trasa zwartej masy kibiców szła całą drogą [Aleja Mickiewicza] od stacji kolejowej Łódź Kaliska do stadionu Widzewa (trzeba przyznać, że obeszło się bez awantur). Kto zna topografię tego miasta, ten wie, że jest to wielokilometrowa odległość pomiędzy tymi punktami w mieście. Pamiętam pewien dzień, kiedy kibole Legii, która grała z jakąś drużyną litewską doszczętnie zdemolowali stadion – to prawda, a że do sił porządkowych należała rozprawa z warszawskimi chuliganami, przeto trudno się dziwić, że w tym przypadku policja litewska użyła siły. To prawda, ale… w Alkmaar policja holenderska zaatakowała piłkarzy Legii i, co zdumiewające, jej prezesa, co można zgłosić do rekordu Guinessa. Znam to wydarzenie z relacji podawanych przez media, co nie oznacza, że należy im ufać w stu procentach, ale, jak się wydaje, praprzyczyną nieszczęścia było to, że ktoś z organizatorów meczu zamknął przed kilkoma piłkarzami Legii i częścią kibiców bramy wyjściowe ze stadionu, co doprowadziło do frustracji piłkarzy i kibiców stołecznej drużyny i wtedy do akcji weszła policja holenderska.
W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję przypominając, że 15 kwietnia 1989 roku w Sheffield w Anglii miał się odbyć mecz pucharowy pomiędzy drużynami Nottingham Forest i Liverpoolu. Zła organizacja tego meczu polegała m.in. na tym, że dla kibiców Liverpoolu przeznaczono zbyt mało miejsc, a dodatkowo pozostawiono dwie bramki wejściowe, i w związku z tym nagle w jednym punkcie stadionu znalazła się ogromna grupa kibiców. Doszło tragedii, gdyż olbrzymia krata rozdzielająca sektory runęła (skracam bardzo) i w wyniku tego śmierć poniosło 97 osób oraz 766 rannych – wszyscy byli kibicami Liverpoolu. Ostatnią, 97 ofiarą tragedii na Hillsborough Stadium był – podaję za Wikipedią - Stephen Whittle, który „nie mógł pojechać na mecz, a swój bilet odsprzedał przyjacielowi, który zginął na trybunie Leppings Lane. Stephen Whittle obwiniał się za jego śmierć i 22 lutego 2011 roku popełnił samobójstwo. Uprzednio przeznaczył 61 tysięcy funtów na budowę pomnika <Hillsborough memorial Trust>”.
Tak się zakończyła jedna z największych tragedii na stadionach sportowych, a kuriozum tej sytuacji wynika stąd, że policja angielska odpowiedzialna za stan bezpieczeństwa na i wokół stadionu przez dziesiątki lat nie poczuwała się do winy jeśli chodzi o bezpieczeństwo kibiców jednej z drużyn. Przez wiele lat utrzymywano, że ofiarami „nieszczęśliwego wypadku” byli ludzie będący pod wpływem alkoholu. Dopiero 27 lat później sąd ustalił, że winę ze tragedię ponoszą organizatorzy meczu oraz głównodowodzący policjant, niejaki Duckenfield, który jednak został 3 lata później uniewinniony z najcięższego zarzutu – spowodowanie śmierci kibiców.
Tak oto dzieje się lub dziać się może, gdy organizatorzy, ochroniarze i policjanci nie panują nad widowiskiem. Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, dlaczego część kibiców przyjeżdżając pod stadion w Alkmaar zostają odesłani do Hagi, aby tam kupić bilet na mecz.
Zdarzyło to się w Holandii i z tego powodu jest mi bardzo przykro, bo uważałem i uważam nadal, że Holendrzy są wspaniałymi ludźmi, pomocnymi i przyjaźnie odnoszącymi się do Polaków, chociaż jest to oczywiście mój subiektywny punkt widzenia, wynikających z wieku kilkuletnich doświadczeń kontaktów z tą nacją, a zatem przyznaję, że doświadczenia innych Polaków mogą być odmienne.
I jeszcze jedna refleksja, tym razem bardzo luźno związana ze sportem. Jeżeli uznaję, w powyższym przypadku Holendrów za ludzi wcale nie gorszych od innych narodowości, to jeśli chodzi o policję w poszczególnych państwach to… no cóż moje zdanie na temat policji powstawało na podstawie własnych obserwacji i informacji medialnych dotyczących naszych stróżów prawa, którymi w moim mniemaniu nie są. Policja nie chroni dzisiaj obywateli – chroni jednego człowieka i jedną partię polityczną. Oczywiście pisząc „policja”, mam świadomość, że generalizuję, po nawet ze statystycznego punktu widzenia wynika, że nie wszyscy policjanci chcieliby ochraniać wodza narodu, tak jak są tacy policjanci, którzy przestrzegają prawo. Ale jednak opinia o policji kształtowana jest też albo głównie o tzw. świadomość zbiorową, co oznacza, że kiedy widzimy jak setki policjantów chroni za pieniądze wszystkich obywateli bezpieczeństwa jednego człowieka, kiedy go chroni wjeżdżając na cmentarz (przed duchami zmarłych?), to trudno się dziwić, że ludzie mają dość tej patologii. Należy też zauważyć, co z kolei wynika z setek filmików zamieszczanych w sieci, policjanci w swej masie są nie douczeni, traktują zwykłych obywateli jak potencjalnych przestępców, nie potrafią uzasadnić dokonywanych zatrzymań, okazują się damskimi bokserami, a pomóc ludziom w niektórych przypadkach nie umieją. Rzadko posługuję się prywatnymi przykładami, ale w tym wypadku będzie inaczej. Kiedy moja córka zgłosiła na komendzie policji, że jest atakowana słownie i fizycznie przez niejakiego X, kiedy X grozi jej i ona po prostu się X-a boi, pan policjant, do którego się zgłosiła odparł, że skoro się córka boi X-a, to powinna nie wychodzić na dwór i siedzieć w domu, i w ten sposób będzie bezpieczna. Ja naprawdę nie żartuję, tak było. Efekt jest taki, że zdaje się nigdy nie zgłoszę przestępstwa nie tylko wobec siebie, jak i też wobec innych, gdybym takowe zauważył.
Oczywiście byłbym w błędzie, gdybym napisał, że to tylko policja polska błądzi. Nic podobnego – prawo jest przekraczane (przekraczanie uprawnień) przez policję amerykańską, francuską, holenderską i inne. Najgorsze jest to, że bardzo trudno udowodnić, że to policjant zawinił. Takiego komendanta głównego policji za dokonanie wystrzału we własnym pokoju służbowym nikt nie pociągnie do odpowiedzialności, natomiast dotknięcie policjanta na służbie grozi poważnymi konsekwencjami, łącznie z aresztem. Kiedy nawet dziesięciu policjantów okrąża Babcię Kasię, i to oni dotykają ją, powalają na ziemię, odnoszą do policyjnej „suki”, to policja kieruje akt oskarżenia przeciwko tej kobiecie za czynną napaść na policjantów. Sąd zwykle odrzuca te pozwy, ale policjanci – woda w usta i nie przeproszą.
Niestety w ostatnich czasach obowiązuje, jak sądzę, negatywna selekcja do pracy w policji. Kierowani są do niej osoby, które albo nie potrafili sobie stworzyć innego typu kariery zawodowej, albo liczący się z tym, że na emeryturę można sobie przejść wcześniej, albo osoby o niskim poczuciu własnej wartości i stąd nadający się jako wykonawcy rozkazów, albo ludzie mający problemy z rozumieniem prawa i przy każdym zatrzymaniu powtarzający jak mantrę stwierdzenie, że konieczne jest wylegitymowanie danej osoby, bo wynika to z ustawy o policji, albo są to ludzie pragnący się wykazać się swoją siłą, bezwzględnością zwłaszcza wobec osób, które właśnie z powodu swej fizyczności, nie będą w stanie przeciwstawić się, nierzadko, bydlęcej sile.
Może podobne kryteria obowiązują policjantów z Alkmaar… może?
[08.10.2023, Toruń]
Świetne przemyślenia.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że gdy obejrzeliśmy z mężem relacje z tego wydarzenia, to jakoś trudno było nam uwierzyć w niewinność kibiców Legii i prześladowanie ze strony Holendrów. Zresztą podano relacje jednej strony konfliktu.