§. 2. O Missyonarzach Śgo Wincentego a Paulo.
Zgromadzenie
Śgo Wincentego a Paulo długo po Jezuitach i Pijarach, z Paryża do
Polski sprowadzone pod panowaniem Augusta, już było znacznie w
Polsce i Litwie rozszerzone; trzymali oni w niektórych miejscach
curam animarum, a w niektórych byli tylko przełożonymi i
professorami seminaryów dla świeckich kleryków, od różnych
biskupów pozakładanych, i dobrami opatrzonych. Najpierwszym zaś
ich powołaniem było i jest, odprawiać missye po różnych
miastach, miasteczkach i wsiach, do których kiedy są zaproszeni
kosztem swoim własnym, też missye odbywają, a to dla tego, żeby
wzywać do winnicy chrystusowéj tych pracowników, nikt z przyczyny
kosztu nie miał wstrętu. Na tych missyach nauczają oni małych
dziatek i pospólstwa katechizmu, żarliwemi kazaniami nawracają
grzeszników do pokuty, i spowiedzią sakramentalną oczyszczają
sumienia od wszelkich, by też największych zbrodni, na
rozgrzeszenie których mają taką moc od stolicy apostolskiéj, jak
na wielkim Jubileuszu. Najsławniejszym był z tego zgromadzenia
missyonarzem za czasów Augusta III, Sikorski; głos miał wielce
donośny i wdzięczny, udanie żarliwe i przenikające, styl
prosty retorycznemi wdziękami nieokraszony, wzbudzał jednak w
słuchaczu affekta, jakie chciał, płacz, żal, miłosne serca ku
Bogu, rozrzewnienie, obrzydzenie grzechów i tym podobne dotkliwości.
Widziano nieraz cały kościół na jego kazaniu łzami zalany,
krzykiem powszechnym kochanie Boga oświadczający, albo jak rój
pszczół zamięszany, do przeproszenia jeden drugiego szukający i
do nóg sobie upadający. Jednego razu na missyi w Krakowie, taki
miał nacisk ludu, że aż w polu za miastem, musiał do nich kazania
czynić, z wystawionego na ten koniec rusztowania na formę
kazalnicy; na pamiątkę, téj tak sławnéj missyi, bite były
kopersztychy. Sikorski stoi na ambonie wysokiéj, w komży i stule z
krucyfixem w ręku, do góry podniesionym i ludem różnego stanu
i płci, na kilkoro staj do koła otoczony.
Miało
innych kaznodziei żarliwych zgromadzenie missyonarzy, tak na
missyach, jako téż w swoich własnych kościołach, w których
trzymali curam animarum, nie wykwintnym, ale prostym apostolskim
stylem, przeciw nałogom walczących, a ci celniejsi: Przedziński,
Barszczewski, Bielecki, Kossenda, Augustynowicz, Kotarbski,
Ormiański, Ardelai z rodziców francuzkich w Polsce urodzony, i
wielu innych. Strój ich publiczny był, suknia długa do ziemi z
czarnego sukna, z wysokim kołnierzem, białem płótnem obszytych.
Na wierzchu płaszcz krótki, na kształt mantoletu kanoniczego, na
głowie latem kapelusz rozpuszczony, w zimie czapka sukienna z
opuszką z końskich ogonów, których według starszeństwa, jedni
mieli po trzy do kupy zeszyte, studenci klerycy po dwa, a
seminarystowie tylko po jednemu, zimą w chórze takichże używali
czapek, w lecie biretów z trzema rogami. Na początku panowania
Augusta III., wszyscy wieku dojrzałego goląc brodę i wąsy,
zostawiali na spodniéj wardze prosto w nos mały kosmek włosów na
cal szeroki równo z szczęką przystrzyżony, lecz w środku
panowania Augusta wspomnionego, w całéj kongregacyi, ledwo było
kilku missyonarzy starców, tego antyka używających, który
nareszcie nie został tylko u jednego ks. Kaszka i u Śgo Wincentego
na obrazie. Braciszkowie missyonarscy mają suknią za kolana długą,
na guziki zapiętą aż do dołu, z kołnierzem białém płótnem
obszytym, do akademickiego podobnym, z tyłu płaszcz rasowy nad
kostki długi, z pleców wiszący, jest to podobieństwo do stroju,
który nazywamy antiqua alba. Missyonarze mają także pobożną
wielce ustawę że każdego z świeckich osób i z duchownych, kto
tylko żąda przyjmują na rekolekcye na pięć dni, dając mu przez
ten czas bez żadnéj nagrody, stancyą, pościel i porcyą taką,
jak swoim domownikom w refektarzu. Miewają rekolektantów
ustawicznie, czasem po kilku, a czasem po kilkunastu razem, bo się
im według woli Śgo Fundatora niegodzi nikomu odmówić téj
duchownéj oraz i doczesnéj uczynności. Lubo wielu wprasza się na
rekolekcye nie dla pożytku duchownego, ale dla odpędzenia na
niejaki czas dokuczającego mu głodu. Jest
podanie w tem zgromadzeniu, że jeden rekolektant z
takowych gałgancyuszów umieszczony w komorze w któréj stał
okseft z winem, wysuszył go do połowy, i niepostrzeżono téj
szkody, aż przyszła potrzeba zaczęcia okseftu, domyślano się
zaś, że ów rekolektant wypił to wino; ponieważ ile razy
przyszedł do niego ojciec duchowny, dla dania mu według zwyczaju
nauki, zawsze go zastał leżącego na ziemi krzyżem. Znać ów
łotr, opiwszy się, kładł się spać tym sposobem, aby nie był
poszlakowany w pijaństwie i szkodzie, którą uczynił, mimo atoli
takowego zdarzenia i expensy koniecznéj na podejmowanie
rekolektantów, Śty Fundator synom swoim kazał mieć za wielki
zysk, jeżeliby z tysiąca zmyślonych rekolektantów, jednemu drogi
zbawiennéj prawdziwie szukającemu przysługę duchowną uczynili.
Missyonarze nieprzyjmowali żadnych kapelaniów u dworów, chyba u
biskupa pod tytułem teologa, ani plebaniów, ani wikaryatów przy
katedrach i kolegiatach, a nawet w swoich własnych dobrach, gdzie
mieli kościół parochialny, niezawiadowali nim sami, ale
oddawali go świeckiemu kapłanowi.
Przy
miastach, przy których mieli domy, niepokazywali się nigdy na ulicy
pojedynczo, tylko parami. Chodzenie w parze zachowywali nawet, idąc
do chorego albo roznosząc opłatki po domach, według zwyczaju przed
Bożem narodzeniem. Rząd ich wewnętrzny monarchiczny, cały dom
zawisł od superyora, superyor od wizytatora prowincyi. Wizytator
dożywotny od jenerała całego w świecie zgromadzenia.
Przełożeństwa i funkcye wszystkie nie trzechletne jak po innych
zakonach, ale długoletnie a czasem dożywotnie, jeżeli zdatność
służy, która zgrzybiałym wiekiem nie rada towarzyszy. Forta do
wstępywania i występowania otwarta każdego czasu. Seminaryum,
czyli nowicyat, dwuletni, zachowanie ustaw dla wszystkich, ścisłe
dla seminarystów najściślejsze, zmarszczenie czoła
na rozkaz, albo niedbale wykonana powinność, staje się częstokroć
przyczyną wyrzucenia ze zgromadzenia. Wikt dla wszystkich, tak
najstarszych jak najmłodszych, trzy porcye okrągłe na obiad, dwie
na wieczerzę, wszystkie posty zachowują na maśle, wyjąwszy
wstępną Środę i wielki Piątek. Ich jednak post maślany,
przenosi wszystkie posty olejne innych zakonów, tak się oni
oszczędnie karmią. W niektóre święta w ich zgromadzeniu za
uroczyste od innych wzięte, miewają lepszą porcyą. Natenczas dają
na obiad cztery potrawy i szklankę wina, na kolacyą trzy i także
szklankę wina. Seminarystom jednak pospolicie dzieciom młodym, aby
nie zawracało głowy, przylewają do niego wody. Tymże
seminarystom, uważając na ich żołądki strawne, częstszego
posiłku od starszych potrzebujące, dają na śniadanie piwo
grzane z chlebem, i okraszone masłem; tegoż posiłku nie bronią i
starszym studentom, a nawet kapłanom, lecz że te dwa gatunki więcéj
mają do czynienia z nauką i kościołem, dla tego z rzadka mogą
znaleść czas do śniadania.
Spowiednicy
missyonarscy, byli między wszystkimi innych zakonów i ustanowień,
spowiednikami najsurowsi, i kaznodzieje ich między wszystkiemi
kaznodziejami, najżarliwsi; jedni często penitentów bez
rozgrzeszenia od trybunału spowiedzi odprawiali; drudzy bez obłazu
słuchaczowi złe nałogi, osobliwie nowo zjawione w Polsce reduty,
maszkarady, stroje rażące wzrok niewiast, pojedynki i inne
wlewające się już potrosze w Polskę zarazy dawnych ścisłych
obyczajów, osobom przewiniającym niemal palcem wytykali i surowo
gromili, a po parafiach swoich prześladowali rozpustę łapiąc
nocnym sposobem osoby podejrzane, a zaprowadziwszy na cmentarz przez
dziadów, nie hiżopem, ale konopnem kropidłem wyganiali z nich
ducha nieczystego, i na skuteczniejsze obrzydzenie występku,
zamykali w kunę kościelną, dla publicznego wstrętu.
[07.12.2022, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz