CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 grudnia 2022

POWIEŚĆ (6)

 


[…]

- No i co będziemy teraz robić w tym naszym szczęściu – zapytał mnie Waldi, kiedy zwlekliśmy się z łóżka, a było chłodno, choć początek wiosny dawał się we znaki, niosąc coraz dłuższe i energiczniejsze kwietniowe promienie słońca, które wdzierały się coraz odważniej do naszego wspólnego od wczoraj mieszkania. - Mamy dach nad głową, piecyk, który nas ogrzewa, jedzenie, które dobrzy ludzie nam ofiarują, ale nade wszystko mamy siebie samych do rozmów, do dzielenia się dobrym i wymiataniem złego. - Jak to dobrze – mówił Waldi – że nie mamy nikogo, kto by nas uzależniał od siebie, nie mamy pieniędzy, które są złem, nie mamy zobowiązań wobec innych ludzi, a jeśli nawet podejmiemy jakieś zobowiązania to tylko polegające na tym, że przybysza należy nakarmić, napoić, przysposobić do snu i powiedzieć przed snem dobre słowo.

I tak przetaczały się przez nasze złączone życiorysy opowieści, jedna za drugą szły z nami, zatrzymywały się w połowie słowa i zaczynały ponownie, a wszystko przy herbacie, kawie i naleśnikach, które wymyślił i usmażył Waldi, co z kolei przypomniało moje dzieciństwo i młodość, kiedy to…

Waldi powiedział, że owszem, to jedzenie, które ściągam od tego mojego dawnego ucznia jest smaczne i liczy się też to, że mamy je za darmo, ale musimy jednak wziąć się w garść i spróbować urozmaicić tamto naszym własnym pożywieniem, które możemy sami robić, a już koniecznie powinniśmy z nastaniem prawdziwej, ciepłej wiosny (kwiecień dopiero się zaczynał, a był nieciekawy, chłodny) zaprowadzić ogródek i korzystać do woli z płodów ziemi.

Ja też wiedziałem, że musieliśmy się wziąć w garść i już nazajutrz zajrzeliśmy do jednego z rolników, który sprzedawał na targu ziemniaki i marchew. I marchew i ziemniaki były obkopcowane; część zgromadzono w wielkiej piwnicy, ale pomimo zabezpieczeń pozostałość wspomnianych produktów mogła już ulec zepsuciu, więc konieczna była dodatkowa siła robocza niezbędna do oddzielenia warzyw nadających się do spożycia od tych złych. Należało zatem pracować szybko i starannie, zwłaszcza że akurat na rynku na przednówku wzrastało zapotrzebowanie na warzywa i w interesie naszego rolnika było uwinięcie się z tym okolicznościowym problemem. Dla mnie i Waldiego ta praca była wręcz manną z nieba, gdyż ustaliliśmy, że pracujemy za ziemniaki i marchew oraz drobną gotówkę, która nie była najważniejszym wynagrodzeniem. Próbowaliśmy negocjować worek ziemniaków przeznaczonych do sadzenia, ale farmer Alojzy stwierdził, że będzie jeszcze potrzebował naszej pomocy i będziemy mogli skorzystać z młodych ziemniaków od niego, a w kwestii naszego planowanego ogródka też nam pomoże z niektórymi nasionami. Tak więc niespodziewanie zyskaliśmy sojusznika w kluczowej sprawie naszej egzystencji, a Waldi aby to uczcić pomknął pod adres, skąd zaopatrzono go ponownie w trzy czwarte litra samogonu. Nie dopytywałem, skąd pochodzi trunek i dlaczego akurat Waldi wchodzi w jego posiadanie; musi, że uczynił coś szczególnie dobrego producentowi domowej siwuchy, skoro ten nie robi przeszkód, aby darować alkohol mojemu przyjacielowi, i nie żądać od niego zapłaty.

Natomiast trzeba ci wiedzieć, siostro, że w owych czasach naprawdę nie piliśmy wiele, a taka butelczyna starczała nam na tydzień przynajmniej, więc o alkoholizmie raczej nie mogło być mowy, no, może mieliśmy szerzej otwarte oczy za dnia i sny piękniejsze w nocy.

[...]


[15.12.2022, Toruń]

2 komentarze:

  1. Z tego, co zdołałam zapamiętać, to byli tacy, co pili, także w pracy i po pracy, a w soboty śpiew się niósł po całym górniczym osiedlu. Alkohol to była forma wdzięczności i zapłaty, niestety. Dodatkowo pędzono bimber.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niestety ja nie piłem... może trzeba było :-)

      Usuń