941.
Czytam, siedząc przy biurku. W tej wnęce umieściłem kwadratową miskę z ciepłą wodą. Wlałem do niej nakrętkę uniwersanego płynu i wsypałem do środka dwie łyżki soli. Całkiem nieźle wymoczyłem sobie bolące stopy. Czytam „Ostatnie rozdanie” Myśliwskiego i zapisałem sobie taki oto cytat:
„Albo weźmy przyjaciół. Tych co prawda ma się najmniej. Do tego w miarę upływu czasu wykruszają się, a nowi coraz rzadziej, z coraz większym trudem przybywają, jako że przyjaźń jest owocem wymagającym długiego dojrzewania, ta najtrwalsza rodzi się przeważnie w młodości, kiedy to jeszcze z radosną ufnością otwieramy się na ludzi, bo później narasta w nas nieufność, która prowadzi do wniosku, że prawdziwa przyjaźń
powinna przechodzić próbę wieczności”.
Święte słowa, chciałoby się powiedzieć. Można dodać, że czasami przyjaciele stają się wrogami, ale faktycznie, nic nie jest wieczne.
Pomyślałem sobie, że (oby!!!) odwiedzę swoje miejsce urodzenia i okolicę. Muszę tam się kiedyś dostać, choć będę się wstydził tego, że dzisiaj jestem gdzie indziej, że nie dochowałem wierności swej malutkiej ojczyźnie. Chciałbym też sprawdzić, czy rośnie jeszcze nieopodal dawnej linii wąskotorowej grusza-ulęgałka, którą z ciotecznym bratem otrząsaliśmy z cierpkich owoców, aby je później wysypać na parapet, aby dojrzały i stały się zjadliwe.
[27.08.2023, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz