CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 sierpnia 2023

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY {938) I SKRZYDLATE, I SZCZEKATE.

 


938.

Wyjechałem w podróż. Trochę przymuszony do niej. Samochodem. Okazuje się, że nie zapomniałem, jak się prowadzi auto.. Droga w połowie w deszczu. Jechałem ostrożnie i oszczędnie. Od soboty zmiana klimatu na cieplejszy. Dobrze.

Trzed wyjazdem trzeba było wypełnić miseczki jedzeniem dla Adelki i Maszy. Wysypałem też chlebek dla ptaków. Mogę śmiało powiedzieć, że z jedzenia nic się nie marnuje. Ziemniaki, także te z zupy, jeśli coś pozostało, makaron, marchewka, no i oczywiście chleb (piętki na przykład albo starzejący się – moje ptaszki wszystko zjedzą. A trzeba powiedzieć, że mam już przynajmniej trzy pary gołębi, do tego młode, tegoroczne. Ludzi się nie boją, więc mnie także. Mam też swoją ulubienicę, niedużą gołębicę, która potrafi pół godziny czekać na jedzenia lub też przysiada na pobliskiej gałęzi drzewa i kiedy tylko zobaczy, że coś wysypuję, przylatuje natychmiast. Razu pewnego zauważyła parę okruchów na parapecie wewnętrznym, no i sobie weszła do mieszkania, wydziobała okruchy co do jednego i wyszła na dwór. Ochrzciłem ją „Kasia”. Reaguje już na to imię. Czasami sobie pogadamy. A przepatrzy się w moją stronę, że hej.

Ptaszki siadają też na skraju budynku banku znajdującego się naprzeciwko i wypatrują, kiedyż to będzie śniadanie czy obiad.

Chociaż przed podróżą zostawiłem skrzydlatym zwierzątkom hojne śniadanie, to kiedy wróciłem z podróży tuż po siedemnastej, czekały na mnie. No, może bardziej na obiad, bo przecież nie jadły obiadu. Trzeba było dorzucić karmy. No i kiedy gołębie sobie pojadły, przyleciały „Kau Kau”, znaczy się kawki. Te z kolei mają mniejszy apetyt od gołębi, ale one bardzo często szukają jakichś robaków w trawie, zwłaszcza po deszczu, więc nie są tak bardzo głodne.

Ponieważ przesiaduję do późnych godzin, przed świtaniem, podjadam sobie wtedy (wiem, nie powinno się) ale też przygotowuję śniadanko dla ptasząt. Robię to maksymalnie cicho aby nie budzić mieszkańców kwatery, ale moje suczki… te mają niesamowity słuch i zbiegają się na wieść, że „pan coś kroi”. Nie ma przeproś, Adelka z Maszą muszą dostać te mikroskopijne porcje – dzisiejszej nocy – ociupinkę twarogowego sera (no bo jak to? sam mam jeść?). Potem ja zjadam parę kanapek, czytam, piszę, już tej nocy nie oglądam filmów w internecie; za chwilę położę się spać, a kiedy gdzieś przed szóstą rano ptaszki zapukają w szybę okna, posłusznie wstanę i podam im na parapet śniadanko.


[10.08.2023, Toruń]

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię te Twoje zapiski o codzienności, no i gratuluję podróży, znów postęp w dochodzeniu do zdrowia...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy mi się opublikował poprzedni komentarz więc powtórzę że te ptaszki są i będą Ci wdzięczne.
    No i cieszę się ze wracasz do sił...

    OdpowiedzUsuń