Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 sierpnia 2024

PROFESOR TUTKA (20) PROFESOR TUTKA STARA SIĘ BYĆ SPRAWIEDLIWY

 

Rejent opowiadał panom, co zaszło wczoraj w jego bliskiej rodzinie, którą odwiedził. Dzieci bawiły się «w sklep», czyli jedne sprzedawały, drugie kupowały. Dzieci ustawiły na stole szereg przedmiotów. Przedtem paru filiżankom utrąciły uszka i nazwały «towarem wysortowanym». Gdy jedno z dzieci podeszło do matki i zaproponowało jej kupno «towaru wysortowanego» po zniżonej cenie, matka, zobaczywszy filiżanki z utrąconym uszkiem, krzyknęła, przepędziła całe bractwo i zapowiedziała, że nie pójdą na obiecany film rysunkowy.

Rejent zastanawiał się nad tym, że przecież dzieci są tutaj w istocie niewinne; matka nie miała racji, aby karać dzieci i nie pokazać im filmu rysunkowego.

Odezwał się teraz Profesor Tutka.

Opowiem panom o kobiecie, którą poznałem niegdyś i spotykałem często jako sąsiadkę. Mieszkaliśmy przy obcej rodzinie, jeden pokój ja zajmowałem, w drugim mieszkała owa pani. Pani pisała książkę. Gdy praca jej była gotowa i pięknie przepisana, pani wręczyła mi maszynopis, chcąc, abym przeczytał. Tytuł tej pracy był dość oryginalny i niekrótki: „Człowieku dorosły, chciej zrozumieć dziecko”. Autorka wykazała na wielu stronicach, jak nieraz ludzie starsi nie rozumieją dziecka; jak karzą je często niesłusznie. Słowem, zastanawiała się głęboko nad tym, nad czym zastanawiał się przed chwilą pan rejent: czy matka za utrącenie uszek przy filiżankach powinna ukarać dzieci i nie pokazać im filmu rysunkowego? Autorka nie tylko, że się nad tym zastanawiała w swej pracy, ale kazała przed ukaraniem dzieci zastanawiać się poważnie rodzicom i wychowawcom. Przy tym dawała rady cenne, chociaż, moim zdaniem, dość trudne, w rodzaju: «zanim krzykniesz gniewnie na dziecko, staraj się przedtem chociażby pięć minut rozważać w myśli, czy masz rację».

Po przeczytaniu tej pracy zostawiłem ją na swym biurku i poszedłem na miasto. W rodzinie, od której wynajmowałem pokój, było dwoje dzieci: pięcioletni chłopczyk i o rok starsza od niego dziewczynka. Zaprzyjaźniłem się z dziećmi i często wchodziły one do mego pokoju. Weszły również, gdy byłem w mieście.

Tego dnia Andrzeje obchodzili swoje imieniny; poprzedniego wieczora dzieci widziały, jak stare kobiety leją roztopiony wosk na wodę i otrzymują kształty podobne do przedmiotów, ludzi albo zwierząt. Dzieciom tak się to podobało, że wszedłszy do mego pokoju postanowiły zabawić się w ten sam sposób. Tylko że zamiast wosku użyły atramentu z kałamarza, a zamiast wody — pracy autorki.

Mówiąc nawiasem, nie przypuszczam, aby potraktowanie pracy autorki jako naczynia z wodą podyktowane było świadomą złośliwością dzieci. Zaczęły lać atrament na papier. Właśnie w tej chwili wszedłem do pokoju. Dzieci pokazały mi z zachwytem, «co wyszło». — «O, lew!» — powiedział chłopczyk. — «O, mapa!» — wykrzyknęła dziewczynka. Zobaczyłem tytuł — „Człowieku dorosły, chciej zrozumieć dziecko” — zalany atramentem. Ponieważ papier był porowaty, atrament przesączał się w głąb dalszych kartek, zaciemniając wiele cennych myśli i tak już wyrażonych w sposób niezbyt jasny.

Zapukano do drzwi: to autorka, która posłyszała, że wróciłem. «Czy już pan przeczytał?» — spytała z uśmiechem.

«Tak jest, oczywiście... ale... weszły tu dzieci i... no i... taki wypadek». Pani spojrzała na swą pracę: twarz jej zmieniła się nagle, a w oczach błysnęło coś niebezpiecznego. Wrażliwa dziewczynka, nie czekając, co będzie dalej, uciekła. Chciał za nią uciec chłopczyk, a ja — za chłopczykiem, ale pani chwyciła dziecko za kołnierz, porwała leżącą na biurku linię i — biła.

Ponieważ Profesor Tutka na tym skończył, odezwał się sędzia:

Hm... pisała: Człowieku dorosły, chciej zrozumieć dziecko. Czy przynajmniej wytknął jej pan niekonsekwencję? Postąpiła inaczej, niż kazała postępować w książce.

Chciałem jej wytknąć. Ale zastosowałem metodę, jaką polecała swoim czytelnikom: przed skarceniem — zastanowić się przynajmniej w ciągu pięciu minut; gdy rozważałem, a starałem się być sprawiedliwy, przyszło mi na myśl, czy nie należałoby napisać książki i dla dzieci, pod tytułem: „Dziecko! chciej zrozumieć człowieka dorosłego”.


[27.08.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz