23. Jako sarenka za matką trwożną...
(Vitas inuleo me similis, Chloe)
Jako sarenka za matką trwożną
Uciekasz, Chloe, przede mną w bór,
Za matką, na lada szelest ostrożną,
Na lada wiatru szumiący wtór.
Matce, czy wietrzyk w wiosenny dzień
Zaszumi liściem, czyli to w krzach
Jaszczurka trawki pochyli pień,
Już bije serce, zdejmie ją strach.
Jam ci nie tygrys przecie ni lew,
Mojej się, dziewko, nie bój pogoni!
Odejdź już matki, bo ci już krew
Liczko dojrzałe dla męża płoni.
(Tłum. Włodzimierz Tetmajer)
24. Ani się wstydzi, ani nie zna końca...
(Quis desiderio sit pudor aut modus)
Ani się wstydzi, ani nie zna końca
Żałość za druhem zmarłym bolejąca.
Owo mi, słodkogłosa Melpomeno,
Płacz zanuć jeno.
Więc Kwintiliusa pojął sen niezbyty,
Choć był on cnotą, sławą znamienity,
Chociaż nie dorósł nikt mu w równej mierze
W prawdzie i wierze?
Żałobą ciężką wszyscy się okryli,
Najboleśniejszą snadź o ty, Wergili,
A próżnoć prosić, aby los on srogi
Zmieniły bogi.
Byś go przyzywał pieśni dźwięczniejszemi
Niżeli Orfeusz, nie wrócisz go ziemi.
Krew już nie wróci żywa na oblicze
Cienia zwodnicze,
Gdy go Merkury dotknie różdżką rączy
I do orszaku cichych dusz dołączy.
Żeśmy bezsilni, znieść spokojnie trzeba,
Co dały nieba.
(Tłum. Tadeusz Feliks Hahn)
[27.08.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz