Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 sierpnia 2024

KSIĘGA ROMANA [4]

 

- Z kim ty się tak naprawdę spotykasz? - zapytała Asia, moja żona, gdy wróciłem na obiad przed dwudziestą.

Oczywiście żartowała, niepokojąc się o mnie i podejrzewając, ejże, nie dałem jej powodu do podejrzeń, lecz rzeczywiście mogła mieć pretensje o to, że bywam na mieście częściej niż w domu ostatnimi czasy i do tego czytam tę paskudnie obszerną księgę. Dzień wcześniej powiedziałem, że na całą sobotę wyjeżdżamy nad nasze rozległe stawy, tyle że od drugiej strony, od lasu, więc weźmiemy naszą terenówkę i namiot.

- Jeszcze czego, brać namiot na ryby – żachnęła się.

- Na ryby i na grzyby – odparłem bez przekonania.

- Za sucho – stwierdziła.

- Sucho jest przez kilka dni, a niemal cały tydzień padało – powiedziałem bez przekonania, bo wprawdzie naprawdę padało, ale nie słyszałem żadnych informacji o tym, że w naszym lesie są już grzyby.

Przekomarzaliśmy się w ten sposób do czasu, gdy powiedziałem jej, że zamierzam zaprosić na weekend Romana i przewiduję ugościć go na dwie noce – z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę.

- Połowimy ryby – tłumaczyłem. - Wiesz, jak zapalonym był Roman wędkarzem, a w dodatku tyle razy zaprasza mnie na piwo i do cukierni na ciastka i lampkę wina.

- Coś mi się widzi, że nieźle powodzi się twojemu przyjacielowi w tym domu pogodnej starości.

- Mówiłem ci, że trafił tam na szczególnych warunkach.

- I teraz szaleje. A nie lepiej by było, żeby przygarnął sobie jakąś dziewuszkę w jego wieku lub ciut młodszą.

Rozmawialiśmy pogodnie w ten sposób, gdyż nie chciałem zniechęcać jej do mojego pomysłu. Nie chciałem słyszeć typowego stwierdzenia mojej żony adekwatnego do podobnych sytuacji: - Ty chyba zwariowałeś!

I kiedy już myślałem, że nie usłyszę takich słów, nagle…

- Ty chyba zwariowałeś! Gdzie my go podziejemy? Będzie się przecież krępował… ja zresztą też.

- Zrobię ci wykwintne spanie w aucie. Wystawię rząd siedzeń, weźmiemy dmuchany materac, a ja z Romanem prześpimy się w namiocie.

- I znowu będziesz narzekał na swoje lumbago.

- Weźmiemy trochę alkoholu – roześmiałem się.

- Już widzę, jak alkohol pomaga na lumbago. Nie zgadzam się.

Lecz po chwili:

- Może bym się zgodziła… ale pod jednym warunkiem.

- Słucham.

- Jeśli pozwolisz mi poczytać trochę tej jego księgi.

Przyznaję, że mnie zaskoczyła. Księgę do przeczytania dał mi jej autor. Wprawdzie nic nie mówił o tym, abym nie dawał jej do czytania Asi czy komukolwiek, ale sam uznałem, że nie powinienem użyczać księgi nikomu, a tu teraz żona składa taką propozycję.

- Pod warunkiem, że nie będziesz rozpowiadała koleżankom o tym, co pisze Roman.

- Masz moje słowo.

Widocznie ciekawość Asi przewyższyła w tym momencie chęć dzielenia się przyjaciółkami każdą „napotkaną informacją”.

Stanęło na tym, że do piątku zostały dwa dni i kiedy ja przygotowywałem sprzęt wędkarski dla siebie i Romana, kiedy gromadziłem ekwipunek na dwie noce, zrobiłem porządek w aucie, aby zabezpieczyć Asi wygodne spanie i oczywiście sprawdzić, czy czego nie brakuje do namiotu, moja żona zaczytywała się w księdze, zwracając uwagę na takie oto rozterki autora księgi:

Jak wiele błędów popełniłem w swoim życiu, jak ja tego żałuję. Mówią, że nie ma co wspominać, bo nie ma siły na to, aby cofnąć czas. Cóż z tego, że jest to niemożliwe. Bez przeszłości nie ma przyszłości. Nie można tak sobie odpuścić grzechów młodości, wczesnych lat dojrzewania, ale nawet nie można przejść obojętnie wobec tego, co uczyniło się kilka dni wcześniej. Chociażby ostatnie badanie lekarskie. Jak jak namarudziłem doktorce, która chciała mnie rutynowo zbadać. W końcu to ośrodek zamówił dla nasz te badania. Powiedziałem jej coś przykrego, bardzo nieuprzejmego w rodzaju, aż przykro powtórzyć, żeby się ode mnie odwaliła, bo nie odczuwam żadnych bólów i w ogóle czuję lepiej niż kiedy badała mnie ostatnim razem. Czy mam przejść do porządku dziennego z tym moim chamskim zachowaniem wobec pani doktor? Niby nie jestem w stanie zmienić tego, co już się stało, to prawda, ale mam przymknąć na to oczy, schować to zachowanie pod dywan? O, nie powinniśmy naprawiać nasze błędy, musimy wyciągać z nich wnioski, powinniśmy żałować poczynionych win i dlatego tak ważne są wspomnienia, choćby dla nas samych, bo jakże spojrzeć potem sobie w oczy, gapiąc się na tę głupią, powykręcaną idiotycznym postępkiem mordę zawieszoną po tamtej stronie lustra?

Tyle razy pobłądziłem w swoim życiu i chyba słusznie ukarano mnie; tam w Górze z pewnością dyskutowano na mój temat, ukarano mnie samotnością, że teraz na stare lata nie mam nikogo, kto pociągnąłby mnie za uszy lub przygryzł je zawadiacko w jakimś uniesień szale albo wrzasnął na cały głos: ooobiad, ile razy mam powtarzać!   [...]



[27.08.2024, Toruń]

2 komentarze:

  1. Tak jak Twój bohater, uważam że przeszłość jest równie ważna jak teraźniejszość i przyszłość. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a chyba najważniejsze jest to, tak mi się wydaje, zachować w pamięci wszystkie dobre chwile z przeszłości i starać się zapomnieć o tych złych.

      Usuń