Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

24 sierpnia 2024

KSIĘGA ROMANA [3]

 [...]

Innym razem byłem z Romanem w cukierni. Zaprosił mnie. Ale może nie sama cukiernia była najważniejsza, a w-zetka (jak ja dawno nie jadłem tego ciastka), i do tego kawa, której właściwie o tej porze dnia pić nie powinniśmy. Zapytałem go o Marię, tę dziewczynę, z którą mu nie wyszło. Przypadkowo wcześniej w domu otworzyłem jego księgę na tym wątku.

- Czy to była wielka miłość? - zapytałem.

- Widać, że nie doczytałeś – odparł z nutką niechęci do mnie w głosie. - Z nią mnie nic nie łączyło, to raczej ona mnie kochała.

Zamilkł na jakiś czas i wydawało mi się, że chyba niepotrzebnie podjąłem ten temat. Miał pewnie subiekcje co do słowa „kochała”. Roman najwyraźniej wzruszył się, opuścił wzrok i niezręcznie widelczykiem dzielił na mniejsze części ciasteczko, ręce mu drżały, a kiedy obrócił głowę w moją stronę, był to wzrok ponury, jakim mnie dopadł.

- To ona do mnie napisała pierwsza. Wyglądało na to, że stałem się dla niej ważny. Pisała tak szczerze, że wprost uwierzyć nie mogłem, jak to się mogło stać, że tak ładna dziewczyna (w liście było jej zdjęcie) traci czas na mnie, chłopaka niezbyt przystojnego, tak uważam, a do tego zgodnie z prawami mody, noszącego paskudnie długie włosy. To jej zainteresowanie moją osobą było niesłychane, a sam list, w którym się przedstawiła, napisany był sercem, wypełniony uczuciem, które wręcz zatrwożyło mnie, gdyż zdawałem się nie poznawać jej. Chodziliśmy według jej słów do tego samego ogólniaka, choć ona zdaje się, że była w klasie drugiej, podczas gdy ja zaczynałem właśnie studia.

- No cóż – odparłem – zdarzają się takie historie, pierwsza miłość zawsze jest piękna, choć często nieodwzajemniona.

- Nie, Adamie, to coś innego. Rzadko się zdarza, aby dziewczyna zaczynała znajomość, nie mówię romans, do którego było daleko. Jak przeczytasz do końca ten wątek księgi, przekonasz się ile wycierpiałem wtedy i cierpię obecnie, gdy wspominam ten i jeszcze jeden list Marii.

Odszukałem potem w księdze fragment tego pierwszego listu skierowanego do Romana, napisanego przez Marię. Domyśliłem się, że była to część większej całości. Kiedy później zapytałem przyjaciela o ten list, powiedział, że się zagubił i nie potrafił go odtworzyć. Wielkie nieba, nie zachował się w całości pierwszy list miłosny od dziewczyny!

Adasiu… nie wiem, czy mogę odzywać się do Ciebie w ten sposób, bo jestem młodsza od ciebie o trzy lata, a ty już na studiach w dużym mieście. Ja pochodzę ze wsi, mam dwóch braci, a rodzice prowadzą gospodarstwo rolne, niewiele hektarów, ale musisz wiedzieć, że na wsi to zawsze jest dużo do roboty. Ja zdałam właśnie do drugiej klasy, ale ty pewnie mnie nie znasz, bo chłopcy ze starszych klas, z maturalnych właściwie nie zwracają uwagi na młodsze dziewczyny. Jednak wiele razy przechodziliśmy obok siebie, nawet raz  spojrzałeś dłużej na mnie, lecz abyś mógł sobie mnie przypomnieć, posyłam ci moje zdjęcie. Nie jest ono najlepsze, chyba źle wyszłam na nim, bo jestem niefotogeniczna, ale trudno, mam tylko takie. Jestem też nieśmiała i pewnie się dziwisz, jak nieśmiała dziewczyna może jako pierwsza rozpoczynać znajomość. Gdybym była odważniejsza, na pewno odciągnęłabym cię od kolegów i koleżanek i porozmawiała z Tobą. Ale to nic. Można przecież nawiązać znajomość pisząc do siebie listy. Może to nie wypada, aby dziewczyna pisała chłopcu, że go lubi, że jej się podoba, że jest w nim… zakochana. To dziwne, prawda, przecież nie rozmawialiśmy z sobą… i jak tu się w kimś zakochać? Uwierz mi, że można. Ja nawet wiem, gdzie Ty mieszkasz, którymi ulicami chodziłeś do szkoły. Ja kiedyś zrobiłam sobie wolne, tak, byłam na wagarach po to, aby zobaczyć dokąd idziesz po szkole… śledziłam cię, głupie co?

[…] Chciałabym popisać z Tobą, jeśli nie masz nic przeciwko temu, a może jak wyrwiesz się ze studiów na sobotę albo niedzielę lub jakieś święto, spotkamy się. Zaprosiłabym Cię do siebie na wieś, poznałbyś moich rodziców i braci. Nie gniewaj się, ale trochę poopowiadałam im o tobie, choć starszy brat, gdy mu powiedziałam, że pierwsza piszę do Ciebie, to zrugał mnie i pouczył, że nie powinnam była pisać jako pierwsza, bo to nie wypada. Mój starszy brat jest moją wyrocznią, jestem z niego dumna (w ogóle mam cudowną rodzinkę, obie babcie, dziadków), lecz nie zdołał mnie przekonać, abym nie pisała. […]

List kończył się apostrofą: „Bardzo cię lubię, Twoja Maria.”

- To ty ją po tylu latach pamiętasz?

- Nie tylko pamiętam, ale i obwiniam, bo z mojej winy to się zakończyło, a z perspektywy lat moje życie wyglądałoby inaczej niż obecnie.

- No, ale tego się już nie zmieni, nie ma co wspominać – zaryzykowałem wypowiedzeniem tej tezy.

- Nieprawda. Widzisz, nie musiałbym spędzać reszty życia w domu opieki społecznej. Wiesz, że ja dostałem się tutaj trochę na takich lewych papierach. Miałem 61 lat, gdy trafiłem do pensjonatu, choć przyjmują tu od wieku 65 lat lub jeśli ktoś jest młodszy ale ze zdrowiem kruchutko.

- To doprawdy ci się udało.

- To doprawdy trochę mnie kosztowało. Ale jestem zadowolony. Gdybym się związał z Marią, myślę że przeżylibyśmy z sobą wiele wspólnych, pogodnych lat. W dalszym ciągu mieszka tam gdzie mieszkała, z młodszym bratem i mężem, ma trójkę dzieci. Troszkę się dowiadywałem o tym, jak sobie radzi w życiu. Każde źródło mówi, że jest szczęśliwa. Są takie kobiety, które całe życie są szczęśliwe i to szczęście tworzą.

Skinąłem głową potwierdzając jego zdanie.

Wróciliśmy do ośrodka i na szerokich, rozłożystych schodach minęliśmy schodzącego w dół dyrektora.

- Czyżby ten dom i jego niektórzy mieszkańcy tak bardzo się panu spodobali, że chciałby pan tutaj zamieszkać? - zapytał z uśmiechem.

- Musiałaby mi żona na to pozwolić – odparłem.

[...]


[24.08.2024, Toruń]

1 komentarz:

  1. Żałuję, że przegapiłam dwie pierwsze części "Księgi Romana". Przypomniała mi ona, że od kilku miesięcy w moim laptopie jest niedokończony tekst o księdze jako formie zapisu treści. Może Twoje opowiadanko zachęci mnie do skończenia tekstu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń