CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 sierpnia 2022

STAROPOLSKA (15) ANTYKAMERA - ARBUZ

 

Staropolska apteka


Antykamera - przedsionek, przedpokój. Monitor warszawski, wychodzący za czasów Stanisława Augusta, pisze: „Złoto teraz nie tylko w pokojach świeci, już nawet i do antykamer przechodzi”.


Antypast - antypacik, z łac. ante, przed i pastus, pasza, — przysmaczek przed obiadem, przedsmaczek, przedkąsek, przedgryzek. Knapski w słowniku z r. 1641 pisze:

Antypast suchy do jedzenia, antypast do picia w trunku“. Hieronim Morsztyn jest autorem wydanej w Krakowie r. 1650 książki: „Antypasty małżeńskie, trzema uciesznemi historjami, jako wdzięcznego smaku cukrem prawdziwej a szczerej miłości małżeńskiej zaprawione“. Od wyrazu pastus pochodzi i pasztet.


Apelacja - w dawnem prawie polskiem za Kazimierza Wielkiego znana już jest jako skarga, nagana na sędziego, inaczej zwana: odzew, ruszenie, później odwołanie się Prawodawstwo piastowskie, wychodząc z zasady, że apelacja uczy pieniactwa, przedłuża sprawę i pomnaża koszta, stanowiło, iż strona, wnosząca skargę czyli naganienie sędziego, musi mu naprzód zapłacić karę. Sędzia stawał wtedy jako zapozwany o wydanie niesprawiedliwego wyroku, a dopiero gdy sprawę przegrał, t. j. gdy pokazało się, że istotnie wydał wyrok niesłuszny, musiał karę zwrócić stronie skarżącej i jeszcze do niej wilię „pietnadziestą“ przydać, jak to nakazywał statut wiślicki. Kara dawana była przedmiotami w naturze, przedstawiającymi wartość mniejszą lub większą, stosownie do tego, kim był sędzia, naganiony przez stronę.


Aplikacja - z łac. applicatio, przyłożenie chęci, usiłowanie, oznaczała w języku staropolskim pilne przykładanie się do czego. Stanisław Leszczyński w „Głosie wolność zabezpieczającym” pisze: „Gdyby aplikacja do talentów była dodana, ledwoby się mógł który naród z naszym mierzyć w naukach“.

Aplikacyjna Szkoła Wojskowa w Warszawie. Pisze o niej Piotr Chmielowski, że powstała na wzór francuskich „écoles d’application“, wskutek reorganizacyi Szkoły Artyleryi i Inżenieryi, dokonanej r. 1820. Mieściła się w gmachu przy ul. Miodowej, położonym między Kolegjum Pijarów i Szkołą Artyleryi. W gmachu dwupiętrowym były klasy, duża sala rysunkowa, jadalnia wspólna, mieszkanie komendanta, bibljoteka i sypialnie elewów, gabinet zaś fizyczny — w gmachu Szkoły Artyleryi. Na czele zarządu tej najwyższej szkoły wojskowej w Królestwie kongresowem stał jej komendant, poważny, szanowny starzec, siwy, beznogi pułkownik Józef Sowiński; dyrektorem nauk był uczony i światowiec podpułkownik inżenierów Klemens Kołaczkowski.


Apoftegmat - po grecku apophthegma, jest to krótkie, jędrne zdanie, myśl wypowiedziana w kilku słowach przez znakomitego człowieka. Ksiądz biskup warmiński w swojej encyklopedyi p. n. „Zbiór potrzebnych wiadomości” określa ten wyraz: „maksyma, sentencja w krótkich słowach zawarta“. Największą liczbę apoftegmatów zebrał pisarz grecki Plutarch, potem Djogenes, Laercjusz, Elian, Stobeus. Z autorów powyższych zaczęto w wieku XV układać po łacinie, a potem w językach narodowych: włoskim, niemieckim, francuskim, całe zbiory apoftegmatów. U nas pierwszy Rej w drugiej części „Zwierciadła“ pomieścił znaczną liczbę dwu i czterowierszowych apoftegmatów mieszając je z epigramatami. Po Reju Jan Kochanowski zostawił maleńki zbiorek pisanych prozą apoftegmatów.


Apokalipsa - po łac. apocalipsis, ze słowa greckiego, znaczącego objawienie. Taką nazwę nosi ostatnia z ksiąg świętych Nowego Testamentu, napisana przez św. Jana apostoła i ewangielistę na wyspie Patmos, gdzie był na wygnaniu za ces. Domicjana. Apokaliptycznemi postaciami nazywają się postaci symboliczne na obrazach lub rzeźbach w średniowiecznej sztuce chrześcijańskiej, mniej lub więcej zagadkowe, podług tego, jak sam artysta pojął był tekst apokalipsy.


Applaus - aplauz (z łac. applaususokrzyk, oklask), klaskanie, trzaskanie w dłonie, wyrażające wielką pochwałę.


Apteczka domowa - W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków, konfitur, soków, wódek, likworów i lekarstw domowych. Znana gościnność Polaków i skrzętność dawnych gospodyń, wymagała miejsca zamkniętego na pomieszczenie przysposobionych zapasów kuchennych, a zwierzchnictwo patrjarchalne ziemianina nad liczną czeladzią domową i gromadą wiejską, przy narodowem zamiłowaniu kobiet polskich do leczenia chorych, dawało spiżarni podręcznej cechę istotnej apteczki. Było to zresztą naturalnym wynikiem dawnych potrzeb i stosunków, wówczas gdy po miasteczkach nigdzie jeszcze nie było lekarzy ani aptek, a do większych miast nie było kolei ani dróg szosowych. Znakomite panie, a nawet małżonki panujących książąt, trudniły się wówczas robieniem zapasów do śpiżarni i apteczki domowej.

Księżna Anna, synowa św. Jadwigi, własnoręcznie trudniła się co jesień smażeniem i przyprawą owoców, które następnie rozdawała ubogim, słabością złożonym osobom. Żony panów polskich i szlachty smażyły róże i inne zioła, skórki cytrynowe, pomarańczowe, ziele tatarskie (tatarak) w cukrze, różne owoce w miodzie, z wiśni robiły soki, ze śliw powidła, przyprawiały wódki — jedne pachnące dla toalety, używając do tego szpikanardu, lewandy, róży, cyprysu, izopu, drugie przepędzały przez alembik dla napitku lub jako lekarstwo, dystylując je z cynamonu, anyżu, tataraku i ziół rozmaitych.

Apteczka dla kucharza zawsze otworem stać musi“ — pisze Świtkowski w „Budownictwie wiejskiem”; Krasicki zaś w „Panu Podstolim” powiada: „Przed obiadem poszliśmy do apteczki, tam w niezliczonych rodzajach wódek, konfitur, przysmaczków, wybrał niektóre i napił się wódki“.

Czego-bo też w tej apteczce wiejskiej nie było: sadła przeróżnych zwierząt jako lekarstwa, dryjakwie z gadów, kilkadziesiąt gatunków ziół suszonych, począwszy od kwiatu lipowego, rumianku i mięty, a skończywszy na rozmaitych suszonych owocach i korzonkach. Nie zapominano tu o wodzie marcowej ze śniegu stopionego, która miała cerę płci pięknej przedziwnie konserwować, i o wodzie różanej, którą skrapiano podłogi dla aromatu w pokojach. Z ogórków przyrządzano także wodę do mycia twarzy. Octy używano tylko domowej roboty: malinowe, konwaljowe, fijołkowe, porzeczkowe, berberysowe i t. d. Rzeczy sypkie i suche stały zwykle na policach i półkach w drewnianych kadłubkach; woreczki i koszyki, dla zabezpieczenia od myszy, wieszano u belek, suszone grzyby wisiały wiankami na kołkach; w szufladkach i pudełkach: wanilja, szafran, liść bobkowy, muszkatołowa gałka, cykata, imbier (o którym już Kadłubek w XIII wieku wspomina), serki, gomółki, pierniki, makowniki (z maku i miodu), kadzidła, ryby suszone, orzechy leśne, larendogra, rozmaryn i majeran do szynek, dziewanna, czarnuszka ogrodowa do osypywania ciast, cynamon (trafnie nazywany przez szlązaków skórzycą), cybeby (duże rodzenki do sosów), bylica suszona, olejki kupione od olejkarzy, którzy roznosili je po kraju, olejki lekarskie i dryjakwie, jakoby wielce skuteczne przeciwko ukąszeniu żmii i wszelkim truciznom. Z sadeł używanych do leków poszukiwane były: wilcze, lisie, borsucze, niedźwiedzie i zajęcze. W domach możniejszych apteczką zawiadywała „panna apteczkowa“, która miała wszystko pod swym kluczem, szafowała wszystkiem i czuwała nad zaopatrzeniem we wszystko, chodząc nieraz sama z dziewczętami wiejskiemi zbierać zioła

W domach mniej dostatnich szafka jedna lub druga, stanowiła właściwą apteczkę domową. Apteki i aptekarze. Z grec. apótheke, skład, magazyn, wzięli nazwę Niemcy dla apteki i aptekarza (Apotheker, kupiec korzenny), a od Niemców Polacy. Ustawa wszechnicy krakowskiej z 1433 r., zabraniająca lekarzom wyrabiania trucizn i leków na zabicie płodu służących, daje wskazówkę, że zawód lekarski i aptekarski był wówczas sprawowany przez jedne i te same osoby. Doszłe do nas wiadomości o lekarzu Mikołaju, dominikaninie krakowskim z r. 1278, stwierdzają ten domysł. Apteka polska, tak samo jak aptekarstwo zagraniczne, dość późno przeszła ze sfery kramarstwa, korzennictwa, mydlarstwa, cukiernictwa i wogóle cechowości, a poniekąd i szarlataneryi, w dziedzinę naukową, zachowując jednak jeszcze dłużej drobne lub większe ślady pierwotnego swego charakteru.


Arbiter (z łac.), zwany inaczej w dawnej polszczyźnie: rozjemca,  rozeznawca,  rozprawca,   jednacz,   sędzia   polubowny,   pośrednik.


Arbuz, harbuz (po persku cherbuze, po turecku harpuz). Gdy zalotnikowi, starającemu się o rękę panny, chciano dać do zrozumienia odmowę (a zaloty odbywały się najczęściej pod jesień), podawano i częstowano go arbuzem. Stąd powstało wyrażenie: „dostać arbuza“, czyli odprawę. Takie same znaczenie miała czarna polewka czyli „czernina“, lub wieniec z grochowin, zawieszony w izbie, gdzie nocował konkurent. Zwyczaj podawania arbuza pochodzi z Rusi, gdzie u ludu młodzianowi, przybywającemu ze swatem, niechętna dziewoja, na zakąskę po przyniesionej przez nich wódce, podaje nie bochen chleba, ale niby-to przez pomyłkę „harbuz“. Aleks. Kremer powiada, że na Podolu arbuz kładzie się do bryczki kawalera, którego sobie panna nie życzy, ztąd „harbuza dać“, to samo znaczy co odmówić ręki. Krzysztof Kluk, botanik polski XVIII w., pisze o arbuzie jako owocu: „są białe i zielone, podługowate i okrągłe, obfite na Podolu i Ukrainie“.


[11.08.2022, Toruń]


2 komentarze:

  1. No popatrz, a my w apteczce domowej żadnej naleweczki ni sadła nie mamy!

    OdpowiedzUsuń