774.
Kiedy patrzę na czeski serial „Chalupáři” [polski tytuł „Pod jednym dachem”]… no, myślę, że jest telewidzom dobrze znany, gdyż w dawniejszych czasach czechosłowackie seriale cieszyły się popularnością, nie mówiąc już o filmach dla dzieci, kiedy więc patrzę na ten film, to sobie myślę, że tak jak jeden z bohaterów tego serialu przeprowadziłbym się na wieś, a niechby była to ta sama czeska wieś – Czereśniowo jak w „Pod jednym dachem”. Oczywiście od połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku świat wykonał parę kroków naprzód i trudno przypuszczać, abym znalazł takie urocze miejsce z ubikacją na zewnątrz. Pomimo to chętnie zamieszkałbym w domku, w którym onegdaj dzielili mieszkanie Evžen Huml i Bohouš Císař. W ogóle, myślę sobie, że dawniejsze czasy lepiej mi odpowiadały i wcale nie z tego powodu, że byłem młodszy. Pewnie przymierzę się już niedługo do takich retrospekcji… i oczywiście napiszę też o tym kultowym czechosłowackim serialu.
775.
Przymierzę się do tych retrospekcji, albowiem widzę już swój bliski koniec (może to kwestia mimo wszystko dobrego wzroku – mam dalekowzroczność małą - do +2 dioptrii, więc nie jest tak źle, aby nie widzieć tego końca). Myślę, że spory wpływ na to widzenia ma fakt, iż żyję w coraz bardziej nieprzyjaznym mi ekosystemie, w którym odwróciły się role: głupcy grają mędrców, mądrzy uważani są za głupców, a pociąga to za sobą niepowetowane skutki przynajmniej w moim organizmie. Tak że wcale nie fakt, iż moja noga nie jest tak sprawna, jak być powinna oraz że serce działa czasami na słowo honoru, ale właśnie to otoczenie powoduje, że koniec wydaje się bliski (dla wtajemniczonych – przeżyłem, co miałem przeżyć i szlus). A tak w ogóle to ciężko jest żyć nie mając perspektyw, że i u mnie, i w kraju nad zatrutą Odrą nic a nic się nie zmieni. Póki co przyspieszam czytanie i pisanie, choć marzy mi się jeszcze napisanie dłuższego tekstu o stopniowej, ale jednak katastrofie życiowej (coś w rodzaju autobiografii), poprzez dokonanie dokładnej analizy, dlaczego mi się nie udało…
Jakoś skojarzyłem ten trudny pomysł z losami Wokulskiego, któremu do pewnego momentu szło niezgorzej, ale jednak przegrał. Okazało się bowiem, że nie tylko na przegranej pozycji postawiła go panna Izabela, ale przegrał także dlatego, że nie miał zbyt wielu sojuszników, a Rzecki czy doktor Szuman to przykład ludzi wyjątkowych potwierdzających regułę.
[17.08.2022, Toruń]
O, domy z ubikacją na zewnątrz znajdziesz łatwo, gorzej z podobnymi mieszkańcami.
OdpowiedzUsuńOczywiście serial pamiętam.
Patrząc na to, co wokół nas w polityce i w ogóle, trudno o optymizm, dlatego szukajmy go w ulubionych zajęciach i codziennych radościach.
No tak, pozmieniało się wszystko wokoło. Właśnie staram się zajmować czymś przyjemnym, ale polityka z buciorami wkracza do każdego z nas...
Usuń