776.
Wydawałoby się, że kiedy spotykamy się ze słowem ‘pomoc’ odmienianym przez wszystkie przypadki, nasza reakcja powinna być pozytywna i w większości wypadków tak jest. Szanujemy osoby udzielające pomocy innym, choćby polegało to na podaniu ręki komuś, kto upadł, przewrócił się, nie dociekając powodu – dlaczego. Wydawać by się mogło, że każdy człowiek żyjący na naszej planecie, który liznął dobrego wychowania, gdyby znalazł się w sytuacji tego, kto może bez uszczerbku dla własnego zdrowia czy stanu materialnego pomóc drugiemu człowiekowi, zrobi to, zaryzykuję nawet, że z chęcią. Przecież nawet zwierzęta potrafią sobie nawzajem pomagać. Zakładam jednak, że pośród nas są tacy, którzy nie pomogą, przejdą obok potrzebującego, odwracając głowę w inną stronę. Ale żeby nazywać pomagających durniami, to coś nie tak jest z umysłowością człowieka, który piętnuje tę jakże ważką cechę człowieczeństwa.
Pan prezydent ma tę osobliwą skłonność do wyrażania dezaprobaty wobec ludzi, którzy są inteligentniejsi od niego. Dostało się onegdaj podczas kampanii wyborczej „nieludziom” z LGBT, dostało się ostatnio Polkom i Polakom, którzy udzielają pomocy imigrantom na granicy polsko-białoruskiej – nazywa ich durniami. Nie mam zamiaru rozdzierać szat nad wypowiedzią nie mojego w końcu prezydenta, którego wypowiedź nie licuje nie tylko z urzędem, jaki sprawuje, ale tą wypowiedzią ubliża gatunkowi ludzkiemu, do którego ma wątpliwy zaszczyt należeć. Bardziej interesuje mnie odpowiedź na pytanie: dlaczego durniami nazywa ludzi pomagających innym osobom? Czy może dlatego, że nie uznaje imigrantów syryjskich, afgańskich, jemeńskich za ludzi, dlatego? Ale przecież ludzie pomagają też zwierzętom, pomagają nawet roślinom przeżyć choćby suszę? Więc jak to tak? Z czego się bierze ta słowna agresja wobec pomagających?
Osobiście uważam, że człowiek z chwilą narodzin nie jest jednostką ani złą, ani dobrą. To oczywiście nie jest teoria mojego autorstwa, ale jak sądzę, wielu się z nią zgodzi. Człowiek pojawiający się na świecie jest wprawdzie wyposażony w genowy garnitur, który na dobrą sprawę określa jego predyspozycje, ale to nie geny lub nie tylko geny decydują o tym, jakim człowiekiem będzie za młodu i kiedy osiągnie dorosłość. Zdaje się, że nie skłamię, kiedy powiem, że to, kim się staniemy, jakie moralne zasady będziemy wyznawać, zależy to w znacznej mierze od wychowania, od tego kto i w jaki sposób przygotowywał nas do życia, wdrażał swoje, bądź też zasłyszane lub zaobserwowane wzory zachowania. Kiedy myślę o prezydencie naszego kraju, prezydencie Polaków, którzy go wybrali, podważam skuteczność procesu wychowawczego, jakiemu został poddany w dzieciństwie i młodości. Być może ta hańbiąca i śmieszna wręcz postawa tego pana wobec tych, którzy pomocy potrzebują, i tych, którzy tę pomoc ofiarują, ta postawa to wynik złego wychowania, niewłaściwych wzorców osobowych oraz, co mnie zadręcza najbardziej, braku chęci do weryfikacji swoich antyhumanitarnych poglądów przez człowieka sprawującego prezydencki urząd. I trzeba w tym miejscu dodać, że osobnik ten jest chrześcijaninem, katolikiem, a żyjemy w czasach odległych od organizowania krucjat przeciwko „niewiernym”, więc, prawdę powiedziawszy, w dzisiejszych czasach i „beton”, i „konserwa” nie lęka udzielaniu pomocy, nie szydzi z tych, którzy pomagają innym ludziom. Okazuje się, że pan prezydent tego nie potrafi, nie potrafi zachować się po ludzku.
Trudno mi w to uwierzyć, lecz szukając wyjaśnienia w tej sprawie, dochodzę do muru, za którym oczami wyobraźni lub w onirycznym, niekształtnym obrazie dostrzegam pana prezydenta, podówczas w krótkich porciętach, jak zostaje ugodzony jakimś twardym w ciężkim przedmiotem w mózgoczaszkę… i od tej pory… no, cóż… współczuję.
[22.08.2022, Toruń]
Zastanawiam się co takiego złego w życiu zrobiłam że mnie ukarano tak beznadziejnym prezydentem....
OdpowiedzUsuń... a ja się czuję, jakbym idąc przez las, wpadł jak onegdaj wielki mamut w poczynioną na niego "jamową" zasadzkę, z której odwrotu nie ma i nie będzie, póki żyją prymitywne postacie, które ową zasadzkę skonstruowali.
UsuńSłyszałam tę wypowiedź i to w dodatku w dzień świąteczny...cóż mogę napisać? Wstyd i sromota.
OdpowiedzUsuńkomentarz zalogowany w spamie...
jotka
tragedia, po prostu tragedia mieć takiego "prymitywa" w narodowej rodzinie...
UsuńPrezydentowi najlepiej wychodzi klękanie i poprawianie szarf przy wieńcach.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi ludzi, którym Łukaszenka dał wizę do Białorusi, a którzy myśleli, że zdołają przedostać się do lepszego świata. Tymczasem wraz z dziećmi muszą ukrywać się po lasach i głodować.
Pozdrawiam.
Może kiedyś karma powróci do prezydenta i sam zostanie tak potraktowany, on albo ktoś z jego rodziny... pozdrawiam
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA podobno to chrześcijanin. Czy faktycznie?
A podobno pomoc drugiemu człowiekowi, OBOK życia sakramentalnego i duchowości liturgicznej (NIE ZAMIAST!), stanowi trzon życia chrześcijańskiego, na co jednoznacznie wskazuje Jezus Chrystus.
Może ktoś uświadomiłby prezydenta?!
Pozdrawiam serdecznie.